Przechodzisz przez tory kolejowe? Możesz mieć problemy
O swojej przygodzie z przekraczaniem torowiska na tak zwanym „dzikim przejściu” opowiedziała nam pani Magdalena, która wraz ze swoim dzieckiem złamała w ten sposób przepisy. Na miejscu została przyłapana przez łączony patron Służby Ochrony Kolei oraz Policji, który rozpoczął interwencję…
- Miałam świadomość, że przechodzenie przez tory nie jest dozwolone, ale nie miała świadomości o powadze tej sytuacji. Gdybym została przyłapana sama, to dostałabym mandat i byłoby po temacie. Okazało się jednak, że włączając do tego procederu swoje dziecko może grozić nam nawet sprawa w sądzie rodzinnym, nadzór kuratora, o wysokich karach finansowych już nie wspominając - powiedziała nam zaskoczona czytelniczka.
Jak na ten problem zapatruje się małopolski przedstawiciel Służby Ochrony Kolei?
- Służba Ochrony Kolei w takich przypadkach działa zgodnie z zapisami ustawy o transporcie kolejowym z 28 marca 2003 roku i późniejszego rozporządzania ministra, które wydane zostało 23 listopada 2004. Za przejście przez tory w miejscu niedozwolonym grozi mandat karny w przedziale kwotowym 20-500 złotych. Jego wysokość uzależniona jest od rodzaju wykroczenia, a także ewentualnych konsekwencji - wyjaśnił Wojciech Mnich z Komendy Regionalnej SOK w Krakowie.
Sami funkcjonariusze Służby Ochrony Kolei w podobnych przypadkach skupiają się na ukaraniu sprawcy mandatem, zgodnie z rodzaje przewinienia i na tym ich działanie się kończy. Sytuacja zmienia się, kiedy w patrolu są przedstawiciele policji, mający znacznie większe uprawnienia. Mogą oni, w takiej sytuacji jak opisana przez naszą czytelniczkę, skierować sprawę na drogę dalszego postępowania ponieważ opiekun naraził swoje dziecko na poważne niebezpieczeństwo.
W większości tego typu przypadków sprawa kończy się wypisaniem mandatu karnego i udzieleniem pouczenia, mającego przestrzec przed takim postępowaniem w przyszłości. Trzeba jednak pamiętać, że finał takiej interwencji uzależniony jest od wszystkich okoliczności danej sytuacji, przez co może mieć również bardzo poważne konsekwencje prawne.
Michał Śmierciak ([email protected]). Fot. MŚ