Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 30 kwietnia. Imieniny: Balladyny, Lilli, Mariana
17/03/2014 - 13:29

Poseł Romanek na Krymie. Protestował przeciwko obojętności Zachodu!

Poseł Andrzej Romanek był wczoraj na Krymie. Niestety, nie udało mu się zablokować niedzielnego referendum, w którym ponad 96 procent mieszkańców zbuntowanego półwyspu opowiedziało się za przynależnością do Rosji.
- Poseł dzwonił do mnie dzisiaj rano, było godzina dziewiąta z minutami. Powiedział, że wszystko w porządku, że wraca i w tym momencie łączność telefoniczna urwała się - relacjonuje Michał Mółka, dyrektor biura poselskiego Andrzeja Romanka. Pan Michał nie wie, czy jego chlebodawca dzwonił z lotniska w Symferopola, czy może z moskiewskiego portu lotniczego, bo nie ma bezpośredniego połączenia lotniczego Polski z Krymem. Do Symferopola leci się z Warszawy z przesiadką w stolicy Rosji.
Romanek zapowiedział swój wyjazd w oświadczeniu opublikowanym w portalu Salon24.pl, dostępnym również na stronie Solidarnej Polski. Poseł napisał tam, że postanowił pojechać na Krym, aby "z tego miejsca zdecydowanie zaprotestować przeciwko bierności większości państw zachodnich w tej sprawie. Wzywam rządy państw zachodnich do natychmiastowego wprowadzenia rzeczywistych, a nie udawanych sankcji w stosunku do władz Rosji".
Z artykułu opublikowanego wczoraj w portalu onet.pl. można się było dowiedzieć, że Romanek poleciał na Krym w grupie innych polskich parlamentarzystów, m.in. z posłem Adamem Kępińskim z SLD. Ich wyjazd miał charakter prywatny, parlamentarzyści nie reprezentowali polskiego Sejmu, ani nawet swoich partii. Bilety na samolot kupili za własne pieniądze.
"Wyprawę krymską" skrytykowali w mediach inni parlamentarzyści, ale mówili też, że nie można było tego zabronić, bo każdy poseł jest panem samego siebie, suwerenny i niezależny.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, Romanek nie konsultował swojego wyjazdu na Krym z władzami klubu parlamentarnego Solidarnej Polski. Koledzy partyjni sądeckiego posła byli zaskoczeni tą eskapadą, a niektórzy wręcz pukali się w głowę...
Jak tylko dowiemy się czegoś pewnego o przebiegu akcji protestacyjnej Andrzeja Romanka na Krymie, reakcji na nią "państw zachodnich" i  dalszych losach sądeckiego parlamentarzysty - niezwłocznie powiadomimy naszych Czytelników.
Przypomnijmy, że wedle oficjalnego komunikatu komisji wyborczej Autonomicznej Republiki Krymu (jeszcze w granicach Ukrainy), w niedzielę za przy­łą­cze­niem Krymu do Rosji zagłosowało 96,8 proc. uczestników referendum, fre­kwen­cja wy­nio­sła 83,1 proc.
Poniżej oświadczenie posła Andrzeja Romanka ws. referendum na Krymie.

**
Krymskie referendum to jaskrawy przykład naruszenia przez władze Federacji Rosyjskiej elementarnych norm prawa międzynarodowego. Złamania zasady suwerenności, nienaruszalności granic i pokojowego rozwiązywania konfliktów pomiędzy państwami.
Federacja Rosyjska od kilku miesięcy aktywnie ingeruje w sprawy sąsiedniego, niepodległego i suwerennego państwa. Używa do tego celu wszelkich możliwych instrumentów. Niestety, dzieje się to przy braku zdecydowanej reakcji wspólnoty międzynarodowej. De facto oznacza to cichą zgodę na aneksję Krymu przez Moskwę. Dlatego postanowiłem tu przyjechać i z tego miejsca zdecydowanie zaprotestować przeciwko bierności większości państw zachodnich w tej sprawie. Wzywam rządy państw zachodnich do natychmiastowego wprowadzenia rzeczywistych, a nie udawanych sankcji w stosunku do władz Rosji.
Niektóre posunięcia nowych władz Ukrainy, szczególnie "ustawa językowa" rugująca inne języki z urzędowego obiegu, były błędem wywołującym niepotrzebne wewnętrzne napięcie. Odwoływanie się do ideologii banderowskiej przez niektóre formacje polityczne w Kijowie, należy ocenić jednoznacznie negatywnie. Przyszłość w relacjach pomiędzy narodami można budować tylko na fundamencie prawdy historycznej.
Jednak wewnętrzne problemy Ukrainy nie mogą stanowić żadnego pretekstu do zewnętrznej interwencji i faktycznej aneksji Krymu przez Rosję.
Andrzej Romanek

(HSZ)
Mapa Krymu: http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Relief_map_of_Crimea.jpg
Fot. archiwum








Dziękujemy za przesłanie błędu