Napisała, że zostawia dyrektorce etat i powiesiła się...
Od mobbingu do samobójstwa? Oskarżona Anna A. przed sądem...
Sprawa toczyła się w Sądzie Rejonowym w Limanowej przez pół roku. Oskarżonej Annie A., dyrektorce szkoły zarzuca się, że znęcała się psychicznie, poniżała i upokarzała nauczycielkę Bernadattę G., która w konsekwencji popełniła samobójstwo. Zostawiał trzy listy, które adresowane były do: rodziny, wizytatorki Kuratorium Oświaty i dyrektorki szkoły. Fragmenty tego ostatniego zacytował adwokat rodziny zmarłej.
„Czy ja musiałam być ofiarą tej szkoły tylko dlatego, że pomiędzy mną, a siostrą dyrektorki był konflikt?” – czytał mecenas Marek Śliz. „Dłużej już tego nie mogę ciągnąć, ja się do tego nie nadaję”.
Z listu wynika także, że dyrektorka miała zmusić Bernadettę G. do pracy w klasie „0”.
„Pani uwielbia kłamać, że inaczej się nie dało. Dało się – mogłam walczyć o swoje (…). Zostawiam pani ten etat i proszę podzielić się ze swoją siostrą po połowie”.
Bernadetta G. sugerowała, że dyrektorka przesunęła ją z nauczania początkowego do klasy „0”, bo szykowała sobie miejsce w szkole, na okres kiedy przestanie kierować placówką. W tym czasie w szkole pracowała także siostra oskarżonej.
- Bernadetta G. została przeniesiona do przedszkola za jej zgodą – skomentowała Anna A.
Zdaniem obrońcy oskarżonej żaden ze świadków nie przedstawił twardych dowodów na to, że w szkole dochodziło do mobbingu. - Brak jest konkretnych zarzutów. Świadkowie skupiali się tylko na ocenie cech osobowych mojej klientki. To za mało, żeby uznać, iż doszło do mobbingu. Osoby nie podały, w jaki sposób miało dojść do upokarzania – uważa Piotr Augustyn.
Mecenas Marek Śliz cytował zeznania świadków, w których zawarta była ocena oskarżonej: - Niesprawiedliwa, doprowadzała do frustracji, apodyktyczna, bezkarna, konfliktowała nauczycieli, obniżała ich autorytet, w szkole panowała dziwna niemoc... – wyliczał.
Sprawa o mobbing: Oszustwo przy egzaminie gimnazjalnym
Adwokat męża Bernadetty G. chwalił sędziego za sprawny proces i podzielił świadków na trzy grupy: Bali się, ale powiedzieli – pierwsza, koniunkturaliści, którzy mieli wiedzę i przychodzili na proces obserwować sytuację – druga grupa i ci, którzy kłamali – trzecia grupa. Do tej ostatniej zaliczył wójta gminy Niedźwiedź Janusza Potaczka.
- Zeznał, że o niczym nie wiedział. Nawet chwalił dyrektorkę za jej pracę. Jest wójtem od 14 lat. Powinien fantastycznie znać teren. Nic jednak nie wiedział o atmosferze jaka panuje w szkole – grzmiał mecenas. - Albo jest złym wójtem, albo kłamał, a może miał w tym interes? – pytał.
Janusz Potaczek wykonał polecenie prokuratury i kiedy Anna A. postawiono zarzuty, odsunął ją od pracy w szkole. - Przy tak poważnych zarzutach zatrudnił ją jednak w gminie! Tam pracuje też mąż oskarżonej. Czy tego już nie powinno się nazwać korupcją – dodał Marek Śliz.
Mecenas przytoczył także opinię psychologów z Zakładu Psychologii Sądowej w Krakowie. Wynika z niej, że to właśnie zachowanie dyrektorki Anny A. miało bezpośredni związek z decyzją Bernadetty G. o popełnieniu samobójstwa.
Obrońca oskarżonej ocenił wystąpienie mecenasa jako pełne emocji i dodał, że opinia psychologów nie ma znaczenia dla sprawy, bo wnioski w niej zawarte stoją w sprzeczności z zebranym materiałem dowodowym. - Opinia została sporządzona na etapie postępowania przygotowawczego. Żeby wziąć ją pod uwagę, musiałaby zostać uaktualniona o materiał dowodowy – przekonywał. - Dosyć lekko prześlizgnęliśmy się jednak nad związkiem choroby psychicznej Bernadetty G. z jej śmiercią. Leczyła się psychiatrycznie w 2003 r. – dodał.
Oskarżyciel posiłkowy wnioskował o sprawiedliwą i surową karę oraz o 500 tys. zł zadośćuczynienia dla męża zmarłej. Obrońca chce uniewinnienia.
Annie A. grozi do 12 lat więzienia.
Czytaj także: Biegły: Mobbing przyczynił się do samobójstwa Bernadetty G., Chcą prawie 900 tys. zł odszkodowania za śmierć matki i żony!
(MC)
Fot. MC (na zdjęciach Anna A.)