Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 27 kwietnia. Imieniny: Sergiusza, Teofila, Zyty
20/03/2020 - 16:45

Ludzie wytyczyli granice. Koronawirus ani myśli... czyli Polacy na Ukrainie

Sytuacja Polaków w obliczu pandemii koornawirusa nie zamyka się w obrębie kraju, którego granice administracyjne znamy dzisiaj. To również historia ludzi, którzy pozostając na ziemi ojców i dziadów po dziś dzień pielęgnują polskość, a słowo Polska to jak słowo matka.

 

Ale przychodzi pewnie czas, żeby zdobyć leki za wszelką cenę?
- Niestety. Dla przykładu płyny dezynfekcyjne można dostać tylko "spod lady" bądź po znajomości - znam historie, które to poświadczają. Ludzie podświadomie starają się unikać kupowania medykamentów w aptekach. W wybornej sytuacji są co najwyżej obywatele ukraińscy w strefie przygranicznej. Jak tylko udaje się im na chwilę wjechać do Polski, np. do Przemyśla to pierwsze co robią to zaopatrują się w podstawowe lekarstwa i środki higieny.

Inny przykład; jako fundacja prowadzimy wymiany dzieci i młodzież polsko-ukraińskiej. W zeszłym miesiącu dzieci wracając na Ukrainę przywoziły z Polski co się tylko dało tych środków: leki na przeziębienie, przeciwgorączkowe. To jedna z niewielu szans jakie te rodziny mogą otrzymać.

Jednym z ważniejszych elementów działalności Państwa fundacji jest wspieranie rodaków na Wschodzie. Wspomniała już Pani o zaopatrywaniu zwykłych ludzi potrzebujących w codzienne środki spożywcze czy sanitarne. Jak to jest odbierane tam na wschodzie?
- Nie zdarzyło się jeszcze w historii moich wyjazdów na Ukrainę abym ze sobą nie zabrała tak ważnych dla nich produktów pierwszej potrzeby: środki przeciwbólowe, gazy, rękawiczki jednorazowe, proszki na odleżyny, plastry, kremy dla niemowląt. Człowiek wychowany w realiach polskiego państwa, który nie widział z czym Ci ludzie na wschodzie się zmagają, nie uwierzy. To co u nas kosztuje grosze, tam jest często rzeczą niedostępną niezbędną czasem do uratowania zdrowia lub nawet życia. Dziś drży mi głos bo z oczywistych względów nie mogę tym ludziom pomóc tak jakby chcieli - a właśnie teraz są w największej potrzebie. Nie będziemy mogli też pojechać tam na święta wielkanocne.

Chyba ciężko nam było sobie to wyobrazić. Bo dopiero w tak ekstremalnej sytuacji jak pandemia koronawirusa możemy co najwyżej zrozumieć czym jest brak rękawiczek czy maseczek na rynku. To chyba pewnego rodzaju catarsis. Co Pani sądzi?
- Stąd właśnie od dawna przyzwyczajenie u zdecydowanej większości Ukraińców do kuracji domowymi sposobami. Czosnek, miód, imbir, cebula to często jedyne wyposażenie domowych apteczek. Jeszcze dziś pobrzmiewają mi słowa podziękowań płaczącej dorosłej kobiety, której dopiero co urodziło się czwarte dziecko, a musiała je wcześniej przykrywać dwoma ręcznie zszytymi cienkimi kocykami.
 
Wracając do tematu służby medycznej. Ostatnio w mediach słyszymy o problemach wyposażenia sal szpitalnych w sprzęt niezbędny dla pacjenta. Problem przerósł nawet tak rozwinięty kraj jak Włochy. W Polsce też trzymamy rękę na pulsie. A jak wygląda to na Ukrainie?
- Są szpitale, w których proszę sobie wyobrazić personel zachodzi w głowę skąd w ogóle dostać sprzęt do prześwietlenia płuc, żeby wykluczyć zapalenie płuc. Tuż już nie mówi się respiratorach! Obraz jaki zostaje w głowie nie pozwala nawet wyobrazić sobie, żeby system prewencyjny obowiązujący teraz w państwie polskim mógł w wymiernym stopniu zaistnieć na Ukrainie.

No rzeczywiście. często nie doceniamy tego co mamy...
- To prawda. Staramy się wspierać rodaków na wschodzie także przez cały rok. Cały czas dostaję nowe informacje o Polakach, o których większość już zapomniała. Mieszkają albo w oddalonych wioskach albo w ubogich kamienicach, staruszkowie pozostawienie bez opieki. Dodać też trzeba, że kultywowanie tradycji i polskiej kultury, solidarność z ludźmi którzy dzielą z nami historię to nasz obowiązek.

Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję.

(Przypis redakcji: Iwona Romaniak, nominowana w plebiscycie "Sądeczanin Roku 2019")

(P.B.)







Dziękujemy za przesłanie błędu