Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
19/04/2018 - 19:30

Kryniccy chirurdzy zaszyli rannemu pacjentowi dziurę w sercu

Dwóch świetnych lekarzy ze Szpitala im. dr. J. Dietla w Krynicy-Zdroju – Tadeusz Frączek, ordynator oddziału chirurgii ogólnej i chirurgii urazowo-ortopedycznej oraz Jacek Ślipek, zastępca ordynatora oddziału chirurgii urazowo-ortopedycznej uratowali na początku tego roku życie młodemu pacjentowi, który trafił na salę operacyjną z raną kłutą serca.

Panie doktorze – W szpitalu, który jest szpitalem powiatowym, a nie specjalistyczną kliniką wykonuje się takie skomplikowane operacje na otwartym sercu? Coś nieprawdopodobnego?

- Akurat w tym dniu, razem z kolegą lek. med. Jackiem Ślipkiem pełniliśmy na oddziale dyżur. Do naszego szpitala przywieziono młodego pacjenta z kilkoma ranami, w tym raną kłutą serca. Stan pacjenta był bardzo ciężki. Powiedziałbym nawet krytyczny. Liczyła się każda minuta. Jako ordynator podjąłem jedyną, słuszną decyzję o natychmiastowej operacji. Taką decyzję podjąłby wtedy chyba każdy lekarz. To była operacja ratująca życie tego młodego człowieka.

Przy stole operacyjnym stanęło dwóch wspaniałych chirurgów – pan, chirurg z ogromnym doświadczeniem, pracujący w krynickim szpitalu 35 lat i pański kolega, a zarazem zastępca ordynatora na oddziale chirurgii urazowo-ortopedycznej, równie doświadczony lekarz Jacek Ślipek. Operacja na otwartym sercu udała się. Dzięki Panom ten człowiek żyje i dochodzi do zdrowia...

- Po to wykonujemy ten zawód. Pacjent bardzo szybko, można powiedzieć prosto z Izby Przyjęć trafił na blok operacyjny. Nie było czasu na przetransportowanie go do szpitala o wyższej referencyjności. W tym wypadku liczyła się dosłownie każda minuta. Pojąłem decyzje o otwarciu klatki piersiowej, następnie osierdzia. Szybko dotarliśmy do rany, którą miał w sercu. Opanowaliśmy sytuację, zatamowaliśmy krwawienie i zaszyliśmy ranę w typowy sposób, jak zaopatruje się tego typu rany. Na szczęście nie stwierdziliśmy wewnętrznych uszkodzeń serca. Wszystko skończyło się bardzo szczęśliwie dla pacjenta.

Ile trwała operacja?

- Około półtorej godziny.

Który z panów był głównym operatorem?

- Ja, a kolega Jacek Ślipek wspaniale mi asystował. Wielkie słowa uznania należą się również obecnemu na bloku operacyjnym lekarzowi anestezjologowi, który znieczulał i usypiał pacjenta do operacji.

Lekarze, którzy wówczas byli na bloku operacyjnym, cały zespół ludzi dał wtedy z siebie wszystko...

- Całemu zespołowi ludzi, którzy wtedy angażowali się na bloku operacyjnym w ratowanie tego młodego człowieka podziękowałem. To było naprawdę coś.

Dziękuję za rozmowę

Całą rozmowę można przeczytać w kwietniowym miesięczniku Sądeczanin

[email protected], Fot. IM







Dziękujemy za przesłanie błędu