Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Poniedziałek, 6 maja. Imieniny: Beniny, Filipa, Judyty
30/05/2021 - 20:20

Koniec partyzantki w restauracjach. Wreszcie lokale otworzyły drzwi dla klientów

Branża gastronomiczna może rozpocząć świętowanie i równocześnie zakasać rękawy – od ostatniego majowego weekendu restauratorów czeka więcej pracy. Po wielu miesiącach wydawania posiłków na wynos, wreszcie będzie można legalnie usiąść w lokalu.

Krynica-Zdrój 2020, fot. Daniel Szlag

Na zdjęciu powyżej widać opustoszały ogródek przy restauracji w Krynicy-Zdroju. Tak sytuacja w branży wyglądała w poprzednim roku. Właściciele restauracji mają za sobą bardzo trudny czas – przez wiele miesięcy mogli sprzedawać potrawy tylko na wynos, co znacząco wpłynęło na ich działalność. Teraz wszyscy mają nadzieję, że więcej nie będą musieli oglądać opustoszałych lokali, a powyższy obrazek odejdzie w niepamięć.

Od 15 maja czynne są ogródki gastronomiczne. Sądeczanie chętnie korzystali z możliwości zjedzenia posiłku na świeżym powietrzu. Czynnikiem decydującym była jednak pogoda. Kolejne obostrzenia, wprowadzone przez rząd zakładają otwarcie lokali wewnątrz z 50-procentowym obłożeniem.

Restauracje muszą działać w reżimie sanitarnym, a to oznacza utrzymywanie dystansu pomiędzy stolikami, stosowanie płynów dezynfekujących czy noszenie przez klientów maseczek aż do czasu zajęcia miejsca przy stoliku.

To jednak żadna przeszkoda dla smakoszy, stęsknionych za wyjściem do restauracji. W ten weekend po raz pierwszy od dawna mogą to zrobić legalnie. Wcześniej skorzystanie z restauracji, tak jak w czasach przed pandemią, wiązało się ze sporym ryzykiem, ale nie oznacza to, że ludzie nie próbowali zasmakować normalności.

Jeden z sądeckich lokali po kolejnym przedłużeniu obostrzeń nałożonych na branżę gastronomiczną powiedział „dość” i otworzył swoje drzwi dla klientów. Każdy, kto chciał zjeść wewnątrz lokalu musiał zostać testerem jakości i smaku. Eksperyment, który miał na celu uratowanie biznesu, przerósł najśmielsze oczekiwania właściciela.

Sądeczanie ochoczo korzystali z możliwości zjedzenia wewnątrz lokalu. – Wieczorami mieliśmy zajęte wszystkie dostępne stoliki. Klienci, którzy chcieli odwiedzić nas w weekend rezerwowali miejsca już w środku tygodnia – mówi właściciel. Odrobiny normalności chcieli zasmakować przede wszystkim młodzi, ale i starsi mieszkańcy regionu odwiedzali restaurację.

Słowa otuchy i uśmiechy klientów, przekraczających próg lokalu wynagrodziły nawet wizyty przedstawicieli sanepidu w asyście funkcjonariuszy policji. – To chore, że w tym kraju, żeby móc normalnie pracować trzeba płacić niemałe pieniądze za adwokatów – komentuje właściciel. Na pytanie czy nie żałuje swojej decyzji o wcześniejszym otwarciu lokalu odpowiada krótko: - Żałuję, że tak późno się otworzyliśmy. ([email protected], fot. Daniel Szlag)







Dziękujemy za przesłanie błędu