Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 21 maja. Imieniny: Jana, Moniki, Wiktora
18/02/2014 - 07:22

Kierowca z Binczarowej usłyszał zarzuty. Ranny policjant pod opieką lekarzy

Na oddziale chirurgii urazowo-ortopedycznej szpitala w Nowym Sączu przebywa st. sierż. Przemysław Kaliciecki, jeden z policjantów sądeckiej „drogówki”, który został w sobotni wieczór (15 lutego) poturbowany przez pijanego kierowcę volkswagena polo w Binczarowej (gmina Grybów). Funkcjonariusze prowadzili w tej miejscowości kontrolę drogową. Kierujący volkswagenem został zatrzymany.
Ciężej ranny został 31-letni st. sierż. Przemysław Kaliciecki, policjant z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu. W sobotę pełnił on służbę z kolegą, z którym pracuje w zespole. Funkcjonariusze nie przypuszczali, że zakończą ją w sądeckim szpitalu jako pacjenci. Starszy sierżant Przemysław Kaliciecki trafił na oddział chirurgii urazowo-ortopedycznej. Policjant, który został przyjęty ze wstrząśnieniem mózgu, stłuczeniem głowy, klatki piersiowej, brzucha, miednicy i innymi urazami znajduje się pod troskliwą opieką lekarzy. By nie cierpiał, ma podawane m.in. silne środki przeciwbólowe.

**
Dowódca patrolu rozpoczął służbę z kolegą, zgodnie z harmonogramem. Tym razem mieli pełnić ją na trasie Nowy Sącz-Kamionka Wielka-Binczarowa-Florynka. Z Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu wyjechali nieoznakowanym policyjnym samochodem na patrol po godz. 18. Około godz. 19. funkcjonariusze zatrzymali do kontroli w Kamionce Wielkiej kierującego samochodem, który był nietrzeźwy.
- Wykonaliśmy niezbędne czynności, zatrzymaliśmy kierującemu prawo jazdy i wyjechaliśmy ponownie na trasę – opowiada Sadeczaninowi.info st.sierż. Przemysław Kaliciecki. – Na drodze w Binczarowej praktycznie nie było ruchu. Zauważyliśmy tylko jeden samochód, który się zatrzymał. Wysiadł z niego pasażer. Pojechaliśmy dalej w kierunku Florynki. Zobaczyliśmy, że ten samochód zawrócił również w kierunku Florynki. Zatrzymaliśmy się na drodze prowadzącej do kościoła w Binczarowej. Spostrzegłem, że kierujący jedzie w naszym kierunku. Ubrałem czapkę policyjną, zabrałem latarkę z sygnałem świetlnym czerwonym i urządzenie do kontroli stanu trzeźwości –alcoblow. Dałem prowadzącemu auto sygnał latarką, aby się zatrzymał. W tym czasie kolega włączył w radiowozie sygnały świetlne. Kierowca z piskiem opon zatrzymał samochód, zjechał nieco z jezdni na drogę prowadzącą do posesji. Samochód mu zgasł. Słyszałem, że bardzo nerwowo kilkukrotnie odpala silnik. Podbiegłem do tego samochodu, otworzyłem drzwi. Kierowca dalej przekręcał nerwowo kluczyk w stacyjce. Powiedziałem do niego, aby opuścił pojazd i nie włączał silnika. W tym momencie silnik zaskoczył, kierowca wrzucił wsteczny bieg i wcisnął do końca pedał gazu. Pierwsze uderzenie było w barierę energochłonną i wtedy drzwi od strony kierującego wygięły się w taki sposób, że mnie przycisnęły do tej bariery. Nogi mi podcięło. Samochód jechał na wstecznym biegu, a ja byłem dociśnięty do bariery. Krzyknąłem: do kierowcy „Zatrzymaj się, bo mnie zabijesz”. Mimo to jechał dalej. Zacząłem się z nim szarpać, drugą ręką chwyciłem za kierownicę. To też nie poskutkowało. Powiedziałem mu, że mi nogi połamie, bo bariera była do nich dociśnięta.
Zdarzenia w Binczarowej rozgrywały się dosłownie w mgnieniu oka. Drugi funkcjonariusz – kolega pana Przemysława z patrolu, widząc co się dzieje pospieszył mu z pomocą. Błyskawicznie wsiadł do policyjnego auta i ruszył za volkswagenem polo, który ciągnął policjanta po barierach ochronnych. Radiowóz wyprzedził volkswagena i zajechał mu drogę, uniemożliwiając dalszą jazdę i ciągnięcie funkcjonariusza po barierach energochłonnych. Poszkodowany policjant sądzi, że trzymając się kierownicy volkswagena i kierującego przejechał tak około sześćdziesięciu metrów. Samochód Volkswagen uderzył w radiowóz, a potem od niego się odbił i zsunął z nasypu. Ranny policjant jest przekonany, że gdyby kolega nie wyprzedził volkswagena, kierujący nim mężczyzna ciągnąłby go zapewne jeszcze po barierach ochronnych dobre kilka kilometrów. Zdaniem poszkodowanego decyzja o zajechaniu drogi volkswagenowi, jaką podjął wówczas jego kolega, była w tym momencie najrozsądniejsza.
- Kiedy samochód opadał tyłem z nasypu, to jego przednia oś mnie przygniotła. Przejechała mi przez klatkę piersiową oraz biodro – relacjonuje poszkodowany policjant. - Było tam bardzo mokre podłoże. Udało mi się wydostać spod koła samochodu. Uderzyłem głową o drzewo, ale, na szczęście, nie straciłem jeszcze wtedy przytomności. Ten mężczyzna zaczął wychodzić z auta. Krzyknąłem do niego, aby się zatrzymał. Ten jednak zaczął uciekać. Widział, że się wydostałem spod koła i kopnął mnie jeszcze nogą w klatkę piersiową. Podniosłem się. Jakimś cudem złapałem go za nogę i powaliłem swoi ciałem. Zacząłem wołać kolegę, bo mężczyzna dalej się wyrywał. Kolega podbiegł i założyliśmy mu kajdanki. Wtedy kolega zaczął mnie szarpać. Gdy się ocknąłem okazało się, że na moment straciłem przytomność.
Zatrzymany kierowca trafił do radiowozu. Bardzo szybko do Binczarowej dotarły wezwane policyjne posiłki. Sytuacja została opanowana. Karetka pogotowia zabrała st. sierż. Kalicieckiego do sądeckiego szpitala. Funkcjonariusz trafił na oddział chirurgii urazowo-ortopedycznej. Przebywa obecnie pod troskliwą opieką lekarzy.
- Pacjent został przyjęty do szpitala ze wstrząśnieniem mózgu i innymi obrażeniami – powiedziała naszemu portalowi Agnieszka Zelek, rzecznik prasowy Szpitala Specjalistycznego im. J. Śniadeckiego w Nowym Sączu. – Życiu pacjenta nie zagraża niebezpieczeństwo.
- Czeka mnie jeszcze cała seria badań – mówi poszkodowany funkcjonariusz. – Mam dość poważnie pokiereszowane nogi i biodro, poobijane żebra.
**

Do szpitala trafił także kolega st. sierżanta. Doznał on urazu nadgarstka i także wymagał pomocy medycznej. On mógł jednak opuścić szpital.
Przemysław Kaliciecki ma za sobą osiem lat pracy w policyjnym mundurze. Mówi, iż nie była to pierwsza służba, zakończona, niestety, pobytem w szpitalu. Doskonale pamięta inną, gdy pracował w Komisariacie Policji w Piwnicznej-Zdroju. Wtedy został wezwany na interwencję do jednego z domów. Wówczas został uderzony dwukrotnie siekierą w klatkę piersiowa i rękę. Na szczęście nie doznał groźniejszych urazów. Skończyło się na potłuczeniach.
- Zawód, który wykonuje niesie ze sobą niestety takie sytuacje – przyznaje pan Przemysław.
Wczoraj (17 lutego) poszkodowanego funkcjonariusza odwiedził podinsp. Jarosław Tokarczyk, zastępca komendanta miejskiego policji w Nowy Sączu. Komendant porozmawiał z rannym policjantem i życzył mu szybkiego powrotu do zdrowia.
Zatrzymany kierowca volkswagena polo, 34-letni mieszkaniec Binczarowej był nietrzeźwy. Jak podała już wczoraj sądecka policja miał on ponad promil alkoholu. O zdarzeniu pisaliśmy – Czytaj: Pijany kierowca chciał staranować policjanta. Sceny jak w filmie...
Sołtys Binczarowej Marzena Szyszka nie może uwierzyć w to, co się stało w tej miejscowości w sobotni wieczór.
- O tych wydarzeniach dowiedziałam się dopiero następnego dnia – przekonuje sołtyska. – Proszę mi wierzyć, jestem w szoku. Zdziwiłam się, że takie zajście w naszej wsi miało miejsce. Gdy dowiedziałam się, że chodzi o tego mieszkańca, byłam naprawdę zaskoczona. Spokojny, ułożony człowiek. Sama zachodzę w głowę, co się stało.
W poniedziałek zatrzymany 34-latek został przewieziony z Nowego Sącza do Prokuratury Rejonowej w Gorlicach. Sądecka policja zwróciła się z wnioskiem do prokuratury o zastosowanie wobec mężczyzny aresztu tymczasowego.
- W tej sprawie zostało wszczęte śledztwo – poinformowała nasz portal Romualda Szymczak, zastępca prokuratora rejonowego w Gorlicach. – Podejrzany został przesłuchany pod zarzutem jazdy w stanie nietrzeźwości, czynnej napaści na policjanta ze spowodowaniem u niego obrażeń ciała na okres poniżej siedmiu dni i zmuszania do określonego zachowania tj. uniemożliwienia zatrzymania. Podejrzany przyznał się do zarzucanych mu czynów, okazał skruchę, żałował tego, co zrobił. Swoje zachowanie tłumaczył stanem nietrzeźwości i obawą utraty prawa jazdy. Miał świadomość, iż jego zachowanie było naganne.
Prokurator zastosował wobec 34-latka dozór policji i poręczenie majątkowe w kwocie 3 tysięcy złotych.
Prokurator Szymczak powiedziała naszemu portalowi, że nie było podstaw do stosowania wobec podejrzanego aresztu tymczasowego.
- Przyznał się do zarzucanych mu czynów, nie negował, że doszło do takiego zdarzenia, żałował tego, co się stało. Podejrzany nie był karany – dodaje.
Prokuratura Rejonowa dysponuje opinią biegłego lekarza, ale śledczy nie wykluczają, że będą ją uzupełniać, w związku z tym, że policjant nadal jest leczony. Śledztwo zostanie powierzone do prowadzenia policji. Na jej barkach spocznie przesłuchanie świadków. Śledczy nie wykluczają, że jeden z zarzutów może uleć zmianie. Wszystko będzie zależeć od stanu zdrowia pokrzywdzonego. Podejrzany przystał na uzgodnioną z prokuratorem karę. Zastępca prokuratora rejonowego w Gorlicach nie chciała precyzować wysokości kary.
(MIGA)
Fot. (MIGA), arch. KMP w Nowym Sączu.







Dziękujemy za przesłanie błędu