Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 30 maja. Imieniny: Ferdynanda, Gryzeldy, Zyndrama
25/07/2012 - 11:11

Dwie dziury w nodze i uśmiech na twarzy. Odwiedziliśmy Marcina w domu

Mały domek w Jazowsku, około 4 kilometrów od głównej drogi prowadzącej na Łącko. Tam mieszka Marcin Owsianka. Chłopiec wczoraj (24 lipca) wrócił do domu, po wielotygodniowym leczeniu w Centrum Oparzeń Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie-Prokocimiu.
Mama chłopca jeszcze dziś mówi, że to wszystko, co się stało do niej nie dociera. Z wypadku pamięta tylko, że smażyła frytki. Zapalił się i wylał na podłogę wrzący olej. Poślizgnęła się na nim i uderzyła głową o węglarkę. Resztę opowiedział jej syn.

- Marcin chwycił garnek i chciał go wynieść z domu. Zaplątał się w niebieską, cienką firankę, którą powiesiłam, żeby muchy nie wlatywały do domu. Przewrócił się i oblał się olejem. Firanka spłonęła na jego nogach… A on miał jeszcze siłę wylać zawartość garnka na zewnątrz, wrócił do domu, zaczął mnie reanimować i wezwał pomoc – mówi Małgorzata Owsianka. – Nie zapomniał nawet, o co zawsze proszę dzieci, kiedy wychodzą z domu, wyłączyć radia. Kiedy przybiegł szwagier zaczął ratować syna. Wziął go do siebie do domu, włożył do wanny i polewał rany wodą. Rodzina natychmiast wezwała pogotowie. Karetka przetransportowała Marcina na boisko sportowe, skąd do szpitala zabrał go śmigłowiec.

Mama jest dumna ze swojego syna. – Tak sobie myślę, że gdyby nie syn, to ja mogłabym spłonąć jak pochodnia. Na szczęście był… Żałuję, że to cierpienie jego spotkało, a nie mnie...

Marcin szybko wraca do zdrowia. Na nogach zostały dwie dziury. W pobliżu kostki jeszcze czuje ból. Ale zaczyna już sam chodzić. Ma wilczy apetyt i dlatego organizm się szybko regeneruje.

- Zjesz to, co wczoraj wieczorem? – pyta mama. – Zrobię ci chleb obtaczany w jajku.

11-latek wymaga teraz intensywnej rehabilitacji. Pani Małgorzata mówi, że będzie musiała poradzić sobie z tym sama.

- Jestem w domu, mogę się nim opiekować cały czas. Lekarz poinstruował mnie jak mam postępować z oparzonymi miejscami. Trzeba je rozmasowywać kilka razy dziennie. On nawet użył określenia „rozprasować”. Być może uda się chociaż kilka razy poprosić o pomoc fachowego rehabilitanta.

Dom, w którym mieszka Marcin wymaga remontu. Kiedy chłopiec był zdrowy pomagał mamie przy pracach, nawet obkładał ściany kamieniem, żeby się nie sypały.
Tata Marcina nie żyje od roku. Wcześniej to on zajmował się takimi pracami. – Mój mąż to była złota rączka. Wszystko potrafił zrobić – wspomina pani Owsianka.

Rodzinie przydałaby się także nowa kuchenka elektryczna. Stara, na której zapalił się olej jest zepsuta.

- Będę powoli składać pieniądze, może uda mi się ją kupić. Teraz jednak najważniejszy jest syn. Rany cały czas go swędzą, jest to dla niego bardzo uciążliwe. Dziś w nocy niewiele spaliśmy, masowałam mu oparzone miejsca.

Marcin jest jednak cały czas uśmiechnięty, psoci i żartuje jak zdrowy chłopiec.

- Zobaczcie, jakie mam koszulki. Dostałem od piłkarzy, którzy odwiedzili mnie w szpitalu. A Marek Kozioł dał mi nawet swój strój bramkarza – cieszy się 11-latek.

Chłopiec marzy o karierze piłkarza. Bierze udział w zawodach szkolnych, jest bramkarzem.

Marcin ze wzruszeniem pokazuje nam świecącego aniołka, którego dostał od koleżanki z oddziału, która została dotkliwie pogryziona przez własnego psa.

– Dała mi go na szczęście – dodaje.

Możesz pomóc 11-latkowi w powrocie do zdrowia i spełnieniu jego marzeń. Chłopiec pochodzi z niezamożnej rodziny i każda, nawet najmniejsza pomoc się przyda. Do tej pory na konto dla Marcina, które na naszą prośbę uruchomiło Stowarzyszenie Nowosądecka Wspólnota wpłynęło 1875 zł z przeznaczeniem na rehabilitację chłopca. 
 

Numer konta to: 96 1050 1722 1000 0090 7458 2470 ING Bank Śląski Odział w Nowym Sączu, koniecznie z dopiskiem „Dla Marcina Owsianki”.   

Historia Marcina Owsianki czytaj: Mały bohater uratował matkę z pożaru. Teraz on potrzebuje pomocy

(MIGA, MC)

Fot. MC







Dziękujemy za przesłanie błędu