Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 11 maja. Imieniny: Igi, Mamerta, Miry
25/12/2021 - 14:50

Boże Narodzenie w obrzędowości. Świecono ziarno, można było sobie suto podjeść

Boże Narodzenie w tradycji chrześcijańskiej jest świętem upamiętniającym narodziny Jezusa Chrystusa. To wyjątkowy czas, w którym celebrujemy przyjście na świat Zbawiciela.

To czas wycieszenia, czas spędzania go w gronie rodzinnym, w gronie ludzi, których kochamy, cenimy, w gronie tych, którzy o nas dbają i o nas myślą.

Jak te najbardziej rodzinne święta zapisały się w obrzędowości na Sądecczyźnie?

Tą wiedzą podzieliła się nie tak dawno z Sądeczaninem Bogusława Błażewicz, etnograf z Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu.

Boże Narodzenie było największym świętem w tym okresie.

- Mieszkańcy bardzo pilnowali, by w tym dniu nie pracować. Gospodynie nie gotowały. W Boże Narodzenie post już nie obowiązywał, więc dbano o to, by sobie tłusto podjeść. Nie chodzono także w tym dniu w gości. Spędzano go w rodzinnym gronie.

Oczywiście w Boże Narodzenie obowiązkowo wybierano się na mszę świętą do kościoła. Tak upływał dawniej mieszkańcom Sądecczyzny pierwszy świąteczny dzień.

W dniu św. Szczepana (26 grudnia), jak najbardziej można było już odwiedzać sąsiadów i znajomych. Z tym dniem związane były dawniej wróżby i zwyczaje.

Rano dziewczęta sprzątały izbę z resztek słomy i ziarna. Wyrzucając je na podwórko obserwowały, jakie ptaki przylecą do ziarna, bo to symbolizowało, jakiego będą mieć męża. Jeśli ziarno zaczęła dziobać kura, to mąż dziewczyny miał być gospodarzem, jeśli pojawiła się wrona – miał być szewcem, jeśli sroka - miał być krawcem, jeśli wróbel - to wybranek miał być ubogi.

Istniała też wróżba, że w dniu św. Szczepana do domu młodej dziewczyny przychodził rano z butelką wódki chłopak, któremu się podobała. Jeśli dziewczyna zdążyła posprzątać izbę, wtedy młodzieniec stawiał wódkę domownikom. Jeśli natomiast okazało się, że nie zdążyła pozamiatać, to wówczas rodzina dziewczyny stawiała chłopakowi alkohol.

- W dzień świętego Szczepana święciło się w kościele ziarno, głównie owies, którym po zakończeniu nabożeństwa młodzież obsypywała księdza i wiernych. Także gospodarze w tym dniu obwiązywali w sadzie drzewka owocowe powrósłami ze słomy. Niektórzy przykładali też do drzewek siekierę i mówili, że jeśli drzewo nie będzie dobrze owocować w przyszłym roku, to zostanie ścięte – opowiadała Sądeczaninowi Bogusława Błażewicz.

Od św. Szczepana aż do Trzech Króli po wsiach, od domu do domu, chodziły grupy kolędnicze.

Na Sądecczyźnie były tylko chłopięce i męskie. Wśród nich były grupy z gwiazdą, szopką z ruchomymi figurkami, byli też tzw. podłaźnicy, czyli młodzi chłopcy przychodzący do domów z życzeniami, którzy za powinszowania zbierali datki. Chodziły także Szczodroki, Nowolocięta. Ci ostatni chodzili z wierszowanymi życzeniami m.in. w Nowy Rok. Bardziej rozbudowaną grupa były „Herody”, które wystawiały przestawienia biblijne. Niejednokrotnie w postaci biblijne – króla Heroda, anioła, diabła, śmierci, Żyda, wcielali się aktorzy.

Na Sądecczyźnie dawniej rozpowszechnione były bardzo grupy z maszkarami zwierzęcymi, np. turoniem, który w odwiedzanych domach strasznie harcował, straszył dzieci i dziewczęta. Wszystko polegało na dobrej zabawie. Za pomyślne życzenia dla domu i gospodarzy należał się oczywiście datek.

- Wierzono, że jeśli grupa z turoniem czy każda inna, odwiedzi dom, to taka wizyta gospodarstwu dobrze wróży – zaznaczała Bogusława Błażewicz.

Harcowały też i inne grupy: z konikiem, niedźwiedziem, a w okresie Nowego Roku – draby noworoczne (teren Lachów, Pogórzan), którym towarzyszyła postać dziada. Część z tej bogatej tradycji ludowej na Sądecczyźnie pozostała do dzisiaj.

[email protected], fot. IM. – zdjęcie ilustracyjne.
 







Dziękujemy za przesłanie błędu