Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 1 maja. Imieniny: Józefa, Lubomira, Ramony
22/03/2014 - 15:45

Artur łamie stereotypy! Na wózku remontuje dom

Ułożone dwie podłogi z fliz, wyflizowane cztery ściany, ręcznie robiony komplet mebli do kuchni, a teraz ocieplenie nowo wybudowanej werandy – Artur Kamieński, Sądeczanin który dwa lata temu wskutek nieszczęśliwego wypadku został skazany na wózek inwalidzki, pokazuje wszystkim, że nie ma barier, których nie da się pokonać.
W kwietniu miną dwa lata od nieszczęśliwego wypadku. Artur Kamieński pracował w ogrodzie. W pewnej chwili spadł z drabiny tak niefortunnie, że doznał przemieszczenia kości kręgosłupa, a te spowodowały ucisk na rdzeń kręgowy. W efekcie został skazany na wózek inwalidzki.
- Mieliśmy trochę nieszczęścia i dużo szczęścia w tym nieszczęściu. To szczęście przynieśli ze sobą ludzie, przyjaciele dzięki którym obydwoje odnaleźliśmy sposób jak żyć i spełniać pasje w nowych okolicznościach – podkreśla Iwona Kamieńska, żona Artura. - Moja pierwsza myśl po operacji, gdy poinformowano, że rdzeń kręgowy niby cały, ale nogi nie działają i nie wiadomo kiedy zadziałają: jak Artur to zniesie? Przecież to wulkan energii. Góry, lasy, rower, łażenie po dachach – w końcu pracował ze swym ojcem przy montowaniu kolektorów słonecznych - i nagle dwa koła, które wszystkie te frajdy odbierają...
Iwona przyznaje, że niepełnosprawność nie była dla niej czymś tak bardzo obcym, czego mogłaby się panicznie bać. Jest byłą dziennikarką, która przyjaźni się z – jak ich sama nazywa – „wózkersami”, a przez lata pracy poznała niejedną osobę doświadczoną przez los.
- Wiem, że często wypadek wyzwala tak ogromne pokłady sił i determinacji, że życiowe sukcesy, o które trudno było wcześniej, przychodzą właśnie po wypadku. Ale zdając sobie sprawę z tego wszystkiego martwiłam się, że przecież Artur tego wszystkiego nie wie. Będzie mu trudniej zrozumieć, bałam się, że załamie się ograniczeniami jakie przyjdzie mu znosić – mówi Iwona.
Okazało się, że nie miała się czego obawiać. Choć Artur denerwuje się ograniczeniami, jakie niesie ze sobą poruszanie się na wózku inwalidzkim, jego podenerwowanie staje się twórcze. Zaczyna kombinować, skoro nie może wyjść na drobinę, to może jakoś inaczej da się dostać pod sufit? I właśnie dzięki temu udaje mu się łamać bariery codziennego życia, a także stereotypowe myślenie o osobach niepełnosprawnych.
- Artur nie potrafi bezczynnie spędzać czas. Na razie nie wróci do pracy zawodowej, bo postanowiliśmy, że pierwsze lata poświęcimy na to, aby maksymalnie wycisnąć co się da z możliwości regeneracji układu nerwowego. Raz na miesiąc, czasem raz na dwa miesiące jeździmy do Bielska Białej do Wojtka Romanowskiego i jego drużyny rehabiliatów - znakomitych w swoim fachu – opowiada żona sądeczanina. - To ludzie z pasją i z wiarą w każdego jednego pacjenta. Wiara połączona z pasją czyni codziennie małe cuda - ludzie, którym nikt nie dawał szans na poprawę ich stanu, u Wojtka wstają z wózków, zaczynają chodzić, zdrowieją – dodaje.
Do Romanowskiego trafili dzięki Danusi Rajskiej – sądeczance, która właśnie w Bielsku zaczęła stawiać pierwsze kroki po wypadku. Choć jeszcze nie biega i wciąż potrzebny jest jej wózek, to mięśnie powoli zaczynają reagować. To daje nadzieje także rodzinie Kamieńskich. Obecnie na rehabilitację jeżdżą z Magdą Kotlarz ze Świniarska, która leżała po wypadku w tym samym szpitalu w Krakowie co Artur.
- Przyjechała sama ze Świniarska samochodem, pokazała Artkowi, że wózek to nie jest wyrok braku samodzielności. Że nie odbiera możliwości podróżowania, pracowania, podejmowania wyzwań. W Bielsku razem walczymy o to aby oboje - Magda i Artur byli w jak najlepszej formie, aby kiedyś, gdy medycy ogłoszą: już wiemy jak obudzić wasze śpiące neurony, mogli wstać i pójść... Ktoś, kto o siebie nie zadba będąc na wózku nie wstanie i nie pójdzie nawet jeśli neurony zaczną działać – zaznacza Iwona.
W przerwach między rehabilitacjami Artur nie próżnuje. Po wypadku w sądeckim domu zrobił już wiele. Ułożył dwie podłogi z fliz, wyflizował cztery ściany, zrobił komplet mebli do kuchni, a teraz ociepla nowo wybudowaną w ramach likwidacji barier werandę, którą robotnicy zostawili jesienią w stanie surowym zamkniętym. Nie licząc „drobnostek”, jak np. podciągnięcie instalacji elektrycznej tam gdzie trzeba.
- Nikt nie zrobiłby tego lepiej, dokładniej, piękniej od Artura. On jest perfekcjonistą, każda fuga musi być równiutka, każda płytka przycięta idealnie, każdy silikon bez skazy. Widziałam już wiele efektów prac profesjonalnych ekip, gdzie niedoróbka goniła niedoróbkę. Artur nie pozwala sobie na żadne niedoróbki. Taki ma charakter – zachwala dumna żona.
Zarówno remontoterapia, jak i przede wszystkim rehabilitacja – przynoszą efekty. Artur w Bielsku postawił już mnóstwo kroków z pomocą balkonika. Niestety wyjazdy i leczenie są bardzo drogie. Jeden pobyt w Bielsku Białej to koszt około 2 tys. zł, a żeby efekt był, trzeba jeździć systematycznie. Gdyby nie pomoc ludzi o dobrych sercach Kamińscy nie mogliby sobie pozwolić na co miesięczne pobyty w Bielsku.
- Przeogromnie dziękujemy wszystkim za to, że są, wspierają, pomagają jak mogą i jak potrafią. Rodzinie, przyjaciołom z liceum i studiów, sąsiadom, ekipie Sursum Corda, Staszkowi i Monice Kmiecikom, którym bardzo dużo zawdzięczamy i wreszcie – nieznajomym, którzy także licznie kibicują Stonejowi i w jego wyzwaniu: stanąć na nogi – mówi Iwona. - Jeśli to się stanie - a wierzę, że tak, to będzie Wasze zbiorowe piękne dzieło.

Jak pomóc?
Przekazując 1% podatku. KRS 0000020382, cel szczegółowy: Artur Kamieński
wpłacając dowolną kwotę na specjalne konto bankowe:
Stowarzyszenie SURSUM CORDA
Łącki Bank Spółdzielczy 26 8805 0009 0018 7596 2000 0080
z dopiskiem/tytułem „Artur Kamieński”

(ALF)
Fot. Arch. rodzinne Kamieńskich
 






Dziękujemy za przesłanie błędu