Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Niedziela, 12 maja. Imieniny: Dominika, Imeldy, Pankracego
22/06/2020 - 11:15

To jak to z tymi Słowakami jest? Chcą nas u siebie czy nie?

Rodzina autorki tej publikacji systematycznie – przed pandemią i zamknięciem granic - jeździła na Słowację na wycieczki z dziećmi. 20 czerwca po ogłoszeniu przez ambasadę Słowacji w Warszawie, że Polacy znów mogą przekraczać słowacką granicę niemal natychmiast zdecydowaliśmy się pojechać zwiedzić kolejne ruiny słowackiego zamku. Co nas spotkało na trasie?

Po powrocie ze Słowacji natychmiast spotkaliśmy się z lawiną komentarzy w stylu: ale macie fuksa, przecież jakby policja was zatrzymała, to dostalibyście 1300 euro mandatu i zaraz by was skierowali na kwarantannę. To jak to z tymi Słowakami jest? Chcą nas u siebie czy nie? Takie pytanie w ślad za naszą publikacją Już od jutra, od szóstej rano, Słowacja otwarta dla Polaków trafiło na naszą redakcyjną skrzynkę nawet ze Szczecina.

- Chciałbym się dowiedzieć jak wygląda sytuacja jeżeli chodzi o wjazd na Słowację, tzn. czy faktycznie możemy czy jednak nie, mimo, iż w Waszym artykule napisano, ze możemy... Z tego co informują ogólnopolskie media, nie ma takiej możliwości na dzień dzisiejszy... Proszę o potwierdzenie lub zaprzeczenie treści Waszego artykułu, w którym jednoznacznie napisano, że już można przekraczać tę granicę bez konsekwencji ze strony policji słowackiej - napisał do nas pan Krzysztof Gorgoń. Jego pytanie przeczytaliśmy już po powrocie z wycieczki, więc po raz kolejny przekonani o słuszności tej informacji wyjaśniliśmy – granica jest otwarta.

Zobacz też: Trzy opony przebite! Dziesiątki gwoździ leżą na drodze w Marcinkowicach

- To, że granicę można przekraczać swobodnie to wiem ale, jak informuje ambasada Polska na Słowacji, w przypadku zatrzymania obywateli polskich przez policję miejscową, podlega on 14 dniowej kwarantannie oraz karze w wysokości ok. 1300 Euro. Podają to nawet we wszelkich mediach telewizyjnych. To, że Wam się udało to ok, gdyż oni celowo nie polują na Polaków ale jak by Was zatrzymali to by było dużo problemów - twierdził twardo pan Krzysztof.

Na takie dictum stwierdziliśmy, że opiszemy nasze własne doświadczenia. Na Słowację jechaliśmy oczywiście przez przejście w Mniszku. Nigdzie nie było ani śladu mundurowych – strażników granicznych czy policji polskiej albo słowackiej. Przed naszą ulubioną restauracją u Dietricha, gdzie obowiązkowo zatrzymujemy się, by zjeść prażony ser, stało siedem aut. Sześć z rejestracjami zaczynającymi się na KN, jedna z KNS i tylko jedna słowacka. W środku byli niemal sami Polacy. Od razu wdaliśmy się w rozmowę z gospodarzami, którym zadaliśmy kilka pytań na temat tego, jak nasi południowi sąsiedzi odczuli skutki epidemii COVID-19 i zamknięcia granic. W końcu nie jest żadną tajemnicą, że większość sklepikarzy z Mniszka utrzymuje swoje biznesy dzięki przyjezdnym z Polski.

- Stęskniliśmy się za wami – rzuciliśmy na powitanie. – My za wami jeszcze bardziej – odpowiedzieli gromko gospodarze. Tomas Dietrch śmiał się, że Polaków jest tu od soboty (20 czerwca) bardzo dużo a restauracja w czasie kwarantanny radziła sobie – tak jak i polskie lokale gastronomiczne – oferując swoje produkty na wynos. Teraz pizzę ze Słowacji można zamówić nawet do Łomnicy, czyli do Polski. Zresztą posłuchajcie naszej rozmowy.

Po zjedzeniu posiłku pojechaliśmy na Starą Lubownię. Tu już polskich rejestracji nie było widać, ale uznaliśmy, że to wynik nieciekawej pogody. Nie widzieliśmy ani jeden osoby w maseczkach. Minęło nas kilka radiowozów, żaden patrol nas nie zatrzymał. Po drodze do Kamenicy wstąpiliśmy obejrzeć ruiny zamku Pławiec. Naszych rodaków nie widzieliśmy, ale za to Słowaków było bardzo dużo i wszyscy witali nas serdecznie z daleka. W Kamenicy sytuacja była analogiczna. Słowacy sami do nas machali na powitanie. Wracaliśmy też przez Mniszek a drogi były niemal puste. Podsumowując – nasza wyprawa w niczym nie różniła się od poprzednich, tych, które organizowaliśmy przed pandemią. Poza płynem dezynfekującym, który stal przy wejściu do restauracji w Mniszku nie było ani jednego akcentu, który przypominałby o epidemii.

Jednak twarde stanowisko Krzysztofa Gorgonia sprawiło, że zajrzeliśmy na stronę polskiej ambasady w Bratysławie. I znaleźliśmy komunikat, w którym napisano m.in.

Na teren Słowacji mogą bez przeszkód wjeżdżać kierowcy realizujący międzynarodowy przewóz towarów oraz osoby pracujące w strefie przygranicznej do 30 km. W kilku konkretnych przypadkach m.in. osoby przystępujące do egzaminów w słowackich szkołach czy uczelniach, studenci wjeżdżający w celu zabrania swoich rzeczy  z akademika lub wynajmowanego mieszkania, należy okazać dokument potwierdzający cel wjazdu oraz zaświadczenia w języku angielskim, niemieckim, czeskim lub słowackim o negatywnym wyniku testu RT-PCR nie starsze niż 96 godzin.

Takie zaświadczenie jest również niezbędne do wjazdu z Polski dla współmałżonków i dzieci obywateli słowackich, a także Polaków posiadających prawo stałego lub czasowego pobytu na Słowacji, jeśli ich pobyt w Polsce był dłuższy niż 48 h, z tym że te osoby podlegają domowej kwarantannie, która zostanie zakończona w przypadku drugiego negatywnego testu przeprowadzonego najwcześniej piątego dnia od wjazdu na Słowację.

Na przejściach granicznych polsko-słowackich zniesiona została kontrola graniczna po polskiej stronie, a po słowackiej stronie kontrole są dokonywane wyrywkowo lub na drogach dojazdowych do granicy.
 

W przypadku wjazdu na terytorium Słowacji bez uzyskania wymaganej zgody lub posiadania wymaganych dokumentów należy liczyć się z możliwością ukarania mandatem w wysokości do 1659 EUR.

Drążyliśmy temat dalej i już na Facebooku na profilu Tatromaniak natknęliśmy się na post z 20 czerwca, w którym jest jednoznaczna informacja, że w ślad za decyzją Słowaków, Polacy już swobodnie mogą korzystać ze szlaków w Słowackich Tatrach otwartych dla turystów od 15 czerwca.

Nasz kolega ze Słowacji śmiał się w kułak. Według niego ktoś celowo chce wywołać zamieszanie, bo jeśli nadal są obostrzenia to jego rodacy chcąc nie chcąc muszą zatrudniać swoje firmy budowlane - znacznie droższe od naszych, muszą kupować u siebie te produkty, które zawsze kupowali w Polsce - meble, wyposażenie wnętrz, glazurę, terakotę, artykuły spożywcze. Przy takiej dezorientacji jak teraz ani po jednej, ani po drugiej granicy nikt nie będzie się kwapił do jej przekraczania...

A Wy? Byliście już na Słowacji? Czy spotkało Was tam coś przykrego? Czekamy na Wasze komentarze na temat tej całej sytuacji.

ES [email protected] Fot.: ilustracyjne archiwum sądeczanin.info







Dziękujemy za przesłanie błędu