Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 4 lipca. Imieniny: Aureli, Malwiny, Zygfryda
03/07/2024 - 08:30

Supergwiazda telewizji spod Nowego Sącza. Jak Ewa Wachowicz z małej wsi doszła do wielkiej kariery

Uroda trzykrotnie zaprowadziła ją na podium konkursów miss piękności w kraju i za granicą. Potem jako rzecznik prasowy premiera była w centrum politycznych wydarzeń. Wielka pasja do gotowania sprawiła, że została gwiazdą telewizji, gdzie prowadzi bijący rekordy popularności własny, kulinarny program. W drodze do sukcesu musiała się sporo napracować. Ewa Wachowicz, która podchodzi z Klęczan koło Gorlic, podkreśla, że szacunku do pracy i wartości nauczyli ją rodzice. Nigdy nie przewróciło mi się w głowie. Zawsze byłam skromna i życzliwa. I chyba taka pozostałam – mówi w rozmowie z "Sądeczaninem"

Z Ewą Wachowicz rozmawia Iwona Rojek

Miss Polonia, trzecia wicemiss świata, miss świata studentek, sekretarz prasowy premiera… to wystarczyło, żeby odcinać kupony do końca życia?
Wszelkie tytuły na konkursach piękności są ulotne jak mgła. Z tym bywa różnie jak w życiu. Można „siedzieć na tronie” i nic nie robić, a życie się jakoś układa. Można też  być bardzo aktywnym i nie odnieść żadnego sukcesu. Już samo bycie sekretarzem prasowym premiera ogromnie zmieniło moje życie. Ale po odejściu z rządu Waldemara Pawlaka znalazłam sobie inne satysfakcjonujące zajęcie. Przez rok pracowałam dla prywatnej oficyny wydawniczej, otrzymałam też mnóstwo innych propozycji, szkoda tylko, że nie były do końca uczciwe. Sprowadzały się do tego, że jedna czy druga firma chciała mnie zatrudnić tylko po to, aby z racji koneksji, jakie miałam, załatwić im różne sprawy. Potrzebowali zaciągnąć większy kredyt na przykład. To były fajne czasy. (Śmiech).

Panuje stereotyp, że kobiety, które zdobyły tytuł miss niekoniecznie są inteligentne, to prawda?
-
W czasie mojego urzędowania, kiedy nosiłam koronę, starałam się walczyć z taką opinią. To przykre, że wiele osób tak sądzi. Podczas prezentacji dziewczyn, które starują w wyborach, słyszymy, że studiują, często dwa, trzy kierunki, znają języki obce, wypowiadają się inteligentnie. To chyba dowodzi, że nie są ograniczone. Oczywiście nie chciałabym generalizować, zawsze znajdą się jakieś wyjątki. Ale trzeba być jak najlepiej nastawionym do ludzi.

Czy i teraz ma pani jakieś profity z tego powodu, że na progu dorosłości zdobyła tak zaszczytny tytuł? Była pani modelką, grywała w filmach?
Z tego etapu życia pozostało niewiele. W Polsce nie ma jeszcze rynku takiego jak na świecie, gdzie miss dla wielu staje się biznesem. Inwestują w nią ogromne pieniądze, a potem czerpią zyski. Może ostatnio trochę się w tej dziedzinie zmienia. Uczestniczyłam wiele razy w pokazach mody, ale zawsze jako miss. Propozycji bycia zawodową modelką nigdy nie otrzymałam. Może gdybym mieszkała w Warszawie wszystko potoczyłoby się inaczej.

Jak często kariera misek czy modelek  uzależniona jest od „dodatkowych świadczeń”?
-
Bardzo często czytałam o tym w prasie. Mnie osobiście to nie spotkało. Nie byłam nagabywana. Mężczyźni zwykle boją się pięknych kobiet, z mocną osobowością i charakterem. Chyba nie lubią przegrywać. Na pewno takie sytuacje się zdarzają, gdy dziewczyna widzi, że jej szanse są niewielkie. Może wtedy próbować różnych rzeczy, szukać sponsorów czy  wpływowych mężczyzn, ale takie postępowanie zwykle nie przynosi spodziewanych rezultatów. Sama byłam jurorem na międzynarodowych konkursach piękności i wiem, że gdy w jury zasiada tyle samo mężczyzn, co kobiet, utrzymywanie intymnych stosunków z jakimś jednym wpływowym panem niewiele daje.

Czy wokół wyborów miss kręci się wielu mężczyzn mających nieuczciwe zamiary?
-
Podczas mojego konkursu nie dostrzegłam tego. Mieszkałyśmy w Mikołajkach, w hotelu Gołębiewski, i byłyśmy bardzo pilnowane. Zdarza się, że gdy dziewczyna sama szuka jakiś znajomości, kontaktów, to trudno ją upilnować. Nie wiem jak jest gdzie indziej, ale organizatorzy konkursu w Polsce zawsze zapewniają ogromne bezpieczeństwo.

Bywa z nim różnie po wyborach. Mam na myśli choćby morderstwo byłej miss, znanej modelki Agnieszki Kotlarskiej.
-
Dla mnie to był wstrząs, ponieważ bardzo często mam do czynienia z ludźmi niezrównoważonymi psychicznie. Trzeba mieć oczy z tyłu głowy, być ostrożnym, nie zawierać przypadkowych znajomości, nie ufać ludziom. Zwłaszcza w obecnych czasach.

Przejdźmy do innego etapu pani życia, kiedy została pani rzecznikiem prasowym Waldemara Pawlaka. W jednej z rozmów wspomniała pani, cytując Nikodema Dyzmę, że dobrze by było wytrzymać na tym stanowisku trzy miesiące. Była pani rzecznikiem dokładnie czterysta trzydzieści dwa dni. To zasługa pani inteligencji i wielu talentów. Tak było?
-
Na pewno nie marzyłam o karierze sekretarza prasowego. To zbieg okoliczności, że zostałam życzliwie zapamiętana przez Waldemara Pawlaka i w momencie, kiedy objął urząd  premiera, złożył mi taką propozycję,  zresztą wbrew wielu osobom, które do końca nie ukrywały niechęci do mnie. Trzeba pamiętać o specyficznej sytuacji politycznej, jaka wtedy panowała. Wybory wygrała lewica. Stworzono koalicję z PSL, w której Pawlak stał się niejako listkiem figowym. Lewica chciała zaistnieć w świadomości społeczeństwa jako nowy twór, a nie jako pozostałość dawnej PZPR. Premier bał się, że jeśli wyrazi zgodę na rzecznika lewicy, to będzie miał niewiele, stąd pomysł sekretarza prasowego premiera. Chciałabym poznać na przykład dziennikarkę, która odmówiłaby przyjęcia takiej funkcji z rąk premiera. To było dla mnie szalenie ciekawe, sprawdzić się w nowej roli, powalczyć ze stereotypami, wykorzystać szansę jaką dał mi los.

Nie bała się pani tego, że w tak młodym wieku może sobie pnia nie poradzić?
-
Byłam pełna obaw, szalenie się bałam. Zaraz na początku przyjęłam zasadę, że skoro nie wiem wszystkiego, otoczę się ludźmi, którzy znają się lepiej na mojej pracy. Ściągnęłam fachowców z Krakowa, między innymi z Ośrodka Badań Prasoznawczych i telewizji,  także dziennikarza, zdobywcę polskiego Pulitzera. Te pierwsze trzy miesiące wcale nie okazały się takie symboliczne jak początkowo myślałam. Spotkałam się z nieufnością i wrogością nie tylko ze strony dziennikarzy, ale również pracowników Urzędu Rady Ministrów.

Z czego wynikało takie nastawienie?
-
Ze specyfiki urzędu wówczas. To był bardzo skostniały twór. Gdy ster władzy obejmowały kolejne ekipy- były rządy solidarnościowe i inne – zmiany następowały tylko na stanowiskach ministrów. Dyrektorzy departamentów zmieniali się często, a urzędnicy wcale. Ci ostatni byli przekonani, że bez ich pieczątki, czy podpisu cały urząd się zawali się. I nagle pojawiłam się ja, bez ukończonych studiów, w dodatku była miss i zostałam doradcą premiera. Dla wielu osób był to policzek. Uważali, że taka funkcja mi się nie należy. Oni mrówczo pracowali, wspinali się po drabinie urzędniczej i płacowej, a ja wszystko otrzymałam „za darmo”. Zrobiono wiele, żebym stamtąd odeszła.

Zdarzały się pani potknięcia w czasie urzędowania?
-
Dziś staram się nie pamiętać przykrych i złych rzeczy. Ale oczywiście miałam różne wpadki. Kiedyś mianowałam Kazimiera Olesiaka prezesem Banku Gospodarki Żywnościowej o dwa tygodnie za wcześnie. Gdy dotychczasowy prezes dowiedział się o tym z prasy, przeżył szok i z zaburzeniami pracy serca znalazł się w szpitalu. Otrzymałam reprymendę, a następnego dnia premier przywitał mnie słowami: „ tylko dzisiaj proszę nikogo nie mianować”.

Jakie były kulisy ówczesnej wielkiej polityki, jak  to się stało, że zamiast kariery modelki  była miss wybrała gotowanie w telewizji, co przyniosło jej prawdziwy sukces,  dlaczego mężczyźni boja się pięknych  kobiet, jakie są tajemnice urody  Ewy Wachowicz, której trzy lata temu stuknęła pięćdziesiątka, ale nadal zachowuje młodość?

Cały wywiad   można przeczytać  w najnowszym, lipcowym numerze  miesięcznika „Sądeczanin” w wydaniu internetowym, KLIKNIJ  TUTAJ  oraz w  tradycyjnym, papierowym  periodyku.

 O czym jeszcze piszemy?

Gdzie można kupić  miesięcznik "Sądeczanin"?

Nowy Sącz

  • Księgarnia-Antykwariat BESTSELLER, Nowy Sącz, ul. Sobieskiego 1
  • Firma Handlowa DANEK, Nowy Sącz, ul. Barbackiego 45
  • MUSICBAN, Nowy Sącz, ul. Barbackiego 15
  • Kiosk wielobranżowy, Nowy Sącz, ul. Jagiellońska 23
  • Spółdzielnia Ogrodnicza Ziemi Sądeckiego, Nowy Sącz, ul. Chopina 10
  • Sklep Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej, Nowy Sącz, ul. Sobieskiego 22
  • ADeeM – Dariusz Migacz, ul. Lwowska 66A, Nowy Sącz
  • Sklepik KOSMOS - Nowy Sącz, Aleja Batorego 52

Poza miastem

Kamianna: Pasieka Barć Kamianna, Kamianna 17 (gmina Łabowa)
Brzezna: Sklep spożywczo-przemysłowy BEATRICZE, Brzezna (gmina Podegrodzie)
Łącko: Firma Handlowa PASOŃ, Łącko 214
Grybów: SHP SKŁADNICA GRYBÓW, ul, Rynek 1, Grybów
Stary Sącz: Kiosk TRAFIKA, ul. Rynek 12, Stary Sącz

Przypominamy o ofercie prenumeraty naszego miesięcznika, którą można rozpocząć w dowolnym momencie. Po wykupieniu prenumeraty "Sądeczanina" co miesiąc na wskazany adres będziemy wysyłać za pośrednictwem poczty najnowsze wydanie periodyku. Więcej informacji: Bogusława Berdychowska - tel. 18 475 16 26, mail: [email protected]

Przypominamy o ofercie prenumeraty naszego miesięcznika, którą można rozpocząć w dowolnym momencie. Po wykupieniu prenumeraty "Sądeczanina" co miesiąc na wskazany adres będziemy wysyłać za pośrednictwem poczty najnowsze wydanie periodyku. Więcej informacji:







Dziękujemy za przesłanie błędu