Trudne rozmowy w Nowym Sączu. Gdzie osiedlić trzy romskie rodziny?
Dom w Limanowej, w którym przebywają Romowie praktycznie nie nadaje się do zamieszkania. Dodatkowo grozi im egzekucja komornicza. Burmistrz Władysław Bieda decyzją Rady Miejskiej kupił dla trzech rodzin dom przy ul. Sądeckiej, ale w oddalonym o około 40 kilometrów Czchowie. W miasteczku mieszkańcy nie chcą osiedlenia Romów.
– Wezwałem urząd Miejski w Limanowej do wycofania uchwały, ale gmina odmówiła. Teraz piszemy pozew do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego – zaznacza Marek Chudoba, burmistrz Czchowa i dodaje, że burmistrz innej gminy nie może kupić nieruchomość w innej gminie do celów komunalnych.
Sami Romowie nie chcą wyprowadzać się z Limanowej. Nie mają też za złe mieszkańcom Czchowa, że obawiają się ich odrębności. Liczą na to, że lokal znajdzie się na terenie Limanowej lub w gminie.
– Nie chcemy do Czchowa, jesteśmy tu zasiedleni. Mamy blisko ośrodek zdrowia, szkoły, a tam nie wiemy jak będzie – mówi Rafał Mulkowski, uczestnik mediacji ze strony romskiej.
– Były dziś rozmowy, ale na razie nie ma żadnego rezultatu. Pan wojewoda wyznaczy następne spotkanie. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli długo czekać, bo chodzi o budynek, bo on się zawala i może dojść do nieszczęśliwego wypadku. Jeśli budynek jest w takim stanie, to burmistrz powinien pomyśleć o lokalu zastępczym. Każdy powinien robić porządek u siebie, a nie przekazywać kogoś do innej gminy – mówi Mieczysław Szczerba, prezes Stowarzyszenia Bergitka Roma Nowy Sącz.
Burmistrz Władysław Bieda nie ma sobie nic do zarzucenia.
– Były starania, aby taki budynek znaleźć na terenie miasta. Z przedstawicielami tej rodziny zjeździłem pół województwa i oglądaliśmy budynki na sprzedaż. Stanęło na tym, że w Czchowie właściciel chciał budynek sprzedać, a rodzina zdeklarowała się w nim zamieszkać. Innego wariantu nie było – zaznacza burmistrz Limanowej.
Wicewojewoda Ćwik stawia na dialog w tej sprawie.
– Nie było takiego założenia, że to się dziś uda rozwiązać problem, ale dobrze, że takie spotkanie sie odbyło. Było merytoryczne, a nie nadmiernie emocjonalne, chociaż każde ze stron akcentowała swoje racje – komentuje wicewojewoda. Podkreśla on, że sprawa ma podwójny aspekt prawny i ludzki.
– Ta rodzina czeka na rozstrzygnięcie sprawy, mieszkając w budynku, któremu grozi katastrofa budowlana – dodaje Ćwik.
W najbliższym czasie zostanie przygotowane następne spotkanie.
Janusz Bobrek
Fot. JB