Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 18 kwietnia. Imieniny: Apoloniusza, Bogusławy, Goœcisławy
23/04/2015 - 12:50

Pacjenci z chorobami serca nie powinni bać się aktywności

Z profesorem Dariuszem Dudkiem, kierownikiem II Kliniki Kardiologii oraz Interwencji Sercowo – Naczyniowych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, rozmawiamy o kardiologii interwencyjnej, profilaktyce wtórnej i potrzebie ruchu dla każdego. Profesor był jednym z prelegentów seminarium „O zdrowiu Sądeczan na wiosnę” organizowanego przez Fundację Sądecką.

Czym jest kariologia interwencyjna, która się Pan zajmuje?
W dużym skrócie kariologia interwencyjna to kardiologia zabiegowa, czyli wszystkie czynności naprawcze serca i naczyń w momencie, kiedy wszystkie leki już nie działają, bo niestety nie są w stanie.

Pierwsze zabiegi w ramach kardiologii interwencyjnej wykonywane były już w Polsce w latach siedemdziesiątych. Jak rozwija się teraz ta dziedzina?
Prawdziwy przełom w kardiologii interwencyjnej nastąpił od roku 1990, a szczególny rozwój od 2000. Weszliśmy w Program Interwencyjnego Leczenia Zawału Serca – nie tabletkami rozpuszczającymi skrzep, ale szybkimi zabiegami na sercu w momencie, kiedy jest zatkana tętnica w zawale serca. Taka szybka interwencja spowodowała ogromną poprawę przeżycia i bardzo niską śmiertelność. To jest główna domena ostatnich lat kardiologii interwencyjnej. W ostatnich latach zaczęliśmy bez otwierania klatki piersiowej zajmować się zabiegami naprawczymi zastawek i innych ubytków, problemów struktur serca. Dzisiaj kardiologia zabiegowa na salach hybrydowych łącznie z kardiochirurgami zapewnia wszelkie możliwe korekty nieprawidłowo działających struktur w sercu lub naczyń odżywiających serce.

Jakie są najczęstsze stosowane zabiegi w ramach kardiologii interwencyjnej?
Najczęstszy jest zabieg koronografii, czyli diagnostycznego obrazowania naczyń w sercu. Najczęściej potem wykonujemy angioplastykę wieńcową, czyli balonikowanie, stentowanie – rozszerzenie tętnic, żeby przywrócić napływ krwi. Kolejnym częstym zabiegiem staje się przezskórna, bez otwierania klatki piersiowej walwuloplastyka balonowa, czyli poszerzanie balonikiem lub wszczepianie zastawki do stenozy aortalnej. Często wykonywane są zabiegi elektrokardiografii, czyli leczenia zaburzeń rytmu czy też przewodnictwa, tak zwane bloki serca. Inne to zabiegi endowaskularne, czyli na naczyniach, a nie na samym sercu. Często wykonywane są też zabiegi zamykania wszelkich ubytków w ścianach serca.

W jakiej grupie wiekowej są Pana pacjenci?
Pacjenci z chorobą niedokrwienną serca to przedział od czterdziestu do osiemdziesięciu lat, z czego najczęściej są to pacjenci około sześćdziesiątego piątego roku życia. Tu widać ogromny postęp, bo jeszcze dziesięć, dwadzieścia lat temu oni mieli po pięćdziesiąt pięć lat. Dzisiaj są najczęściej starsi, więc widać, że są efekty dobrej diety i lepszych leków, lepszej profilaktyki. Jednak tę granicę można jeszcze przesunąć dalej. Na przykład pacjenci ze zdegenerowaną przystawką aortalną to często ludzie osiemdzisięcio-, dziewięćdziesięcioletni. Dlaczego tak późno? Bo okazuje się, że u co dziesiątego pacjenta zastawka aortalna nie wytrzymuje tak długiego życia. Zdarzają się też młode, dwudziestoletnie osoby z udarem mózgu nawrotowym, gdzie zamknąć trzeba ubytek w jamie serca. Tak więc są to różne choroby, w różnym przedziale wiekowym.

Mówi Pan profesorze, że granica zachorowalności na chorobę wieńcowa przesuwa się, co jest zasługą profilaktyki. Ja chciałbym spytać o profilaktykę wtórną, czyli osób po zabiegach, z którą Pan ma do czynienia na co dzień. Czym jest projekt Klub Pacjenta?
Klub Pacjenta to rzeczywista realizacja profilaktyki wtórnej. Patrząc na wiele wykładów, prezentacji, że powinno to działać, a nie działa, zajęliśmy się w naszej grupie Klubem Pacjenta, który jest niczym innym jak edukacją na temat profilaktyki wtórnej, na temat stylu życia i zasad funkcjonowania, aby zmniejszyć chorobowość z tytułu serca i naczyń. Są to regularne spotkania raz na kwartał, a do tego regularne programy edukacyjne dla pacjenta, który wrócił ze szpitala. Nazywamy to Hearts School, czyli szkoła serca. W skrócie, co powinien wiedzieć pacjent, żeby sobie skutecznie poradzić z chorobami.

Zaleca Pan dużo ruchu swoim pacjentom?
Ruch przede wszystkim. Z ankiet wiemy, że dużo pacjentów stosuje ruch, ale jest ich wciąż za mało. Jest to sześćdziesiąt procent, a powinno być sto pacjentów uprawiających aktywność fizyczna powyżej trzydziestu minut dziennie. Do tego wszystkiego wciąż ważna jest dieta i unikanie wysokokalorycznych posiłków – unikanie przeładowania kalorycznego i cukrów prostych. Nie możemy się ani przetłuścić, ani przesłodzić. Trzeba się cały czas ruszać. To wydaje się proste, ale jako kardiolog zabiegowy, uświadamiam, że ma to dużo większe znaczenie niż myślą pacjenci. To właśnie te małe czynności, które są dokonywane codziennie, ale przez kilkadziesiąt lat, to spory zabieg na rzecz leczenia.

Wypada więc zaprosić do Krynicy na wrześniowy Festiwal Biegowy...
Tak, to będzie trzecia edycja Marszu Nordic Walking, w którym uczestniczyła nasza mistrzyni olimpijska, Justyna Kowalczyk. To jest forum, gdzie popularyzujemy aktywność fizyczną. Często pacjenci z chorobami serca boją się aktywności. Pewnie, że nie chcemy, żeby biegli maratony, które również odbywają się w Krynicy, ale optymalnym rozwiązaniem jest dla nich nordic walking, bo jest to umiarkowany wysiłek, tyle, ile potrzeba. Jest idealny dla codziennej aktywności, daje rokowania i przedłuża życie.

Rozmawiał Janusz Bobrek 
Fot. JB







Dziękujemy za przesłanie błędu