Koronawirus masowo produkuje śmieciarzy. Sądecczyzna pełna dzikich wysypisk
W ślad za obostrzeniami związanymi z epidemią koronawirusa większość samorządów zamknęła na głucho - i to do odwołania - Punkty Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych, a dodatkowo nie zorganizowała w zamian żadnej zbiórki odpadów wielkogabarytowych. Tylko czy to jest rzeczywiście powód, by nagle w gminach Rytro i Podegrodzie, a dokładniej nad brzegiem Słomki w Naszacowicach, ktoś musiał wyrzucić kilkanaście zużytych opon?
Czy proceder ten skończy się w ślad za – ograniczonym, bo ograniczonym – ponownym uruchomieniem PSZOK-ów?
Nawet burmistrz Muszyny Jan Golba stracił dziś cierpliwość i skomentował pokaźne wysypisko śmieci na terenie swojej gminy:
- Odpady w lesie. Zmora wszystkich miejscowości. Dlaczego tego nikt nie sprząta? Wołają, a wręcz krzyczą w mediach społecznościowych zazwyczaj ci, co te śmieci przywieźli. Pytanie tylko po co je przywieźli, jak i tak za ich wywóz płacą co miesiąc. Ale wywożąc je do lasu narażają społeczność lokalną, której są częścią, na dodatkowe koszty wywiezienia tych odpadów.
Nie zdają sobie w ten sposób sprawy, że przez poniesienie kosztów wywozu tych śmieci zabraknie na oświetlenie ulicy, budowę chodnika, placu zabaw, na miejsce w przedszkolu, na dodatkowe zajęcia w szkole czy na świetlicy, być może także dla ich dzieci. A może ktoś pozna swoją lodówkę, tapczan czy też zlew?
Zobacz też: Dać "dziadowi" miotłę i szuflę, niech sprząta całe miasto za karę!
Czy naprawdę twórcy podobnych wysypisk czują się już zupełnie bezkarni? W końcu przez dłuższy czas obowiązywał całkowity zakaz wejścia do lasów i parków i żywej duszy tam nie było. A może należy tu posłużyć się innym argumentem?
Gdy rozmawialiśmy ostatnio z nadleśniczym ze Starego Sącza Pawłem Szczygłem, ten o zakazie wypowiadał się bardzo wstrzemięźliwie, ale w jednym zakresie nie ukrywał swoich obaw – lasy są już tak suche, że wystarczy naprawdę niewielkie zaniedbanie czy nieostrożność ze strony człowieka, a może dojść do wielkiego dramatu, do pożarów na skalę, którą trudno przy tak wielkiej suszy nawet oszacować. A przecież każdy z nas uczył się w szkole, że do tego, by zaprószyć ogień w lesie wcale nie trzeba zapałki czy niedopałka papierosa. Wystarczy szkło, potłuczona butelka czy słoik, który przy ostrym słońcu działa jak soczewka.
ES [email protected] Fot.: Czytelnicy