Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
27/09/2013 - 10:34

Sądeczanin młodych: Generał Franciszek Gągor w oczach żony

13 września Szkołę Podstawową oraz Gimnazjum im. gen. Franciszka Gągora w Koniuszowej odwiedziła pani Lucyna Gągor – żona Generała. Jej wizyta związana była z obchodami II rocznicy nadania szkole imienia Franciszka Gągora – człowieka wywodzącego się właśnie z Koniuszowej. Spotkanie z uczniami stało się również okazją do zadania pani Lucynie kilku pytań, aby dowiedzieć się więcej na temat tego, jakim człowiekiem był gen. Franciszek Gągor.
Jakim mężem był generał?
- Na pewno był wspaniałym i kochającym człowiekiem. Nie miał dla nas za dużo czasu w ostatnich latach. Natomiast wtedy, kiedy był w domu, bardzo mi pomagał, zajmował się również dziećmi. Był osobą, dla której dom i rodzina były zawsze rzeczą ważną, można by powiedzieć, że najważniejszą.

- Jak go Pani wspomina? 
- Zawsze staram się wspominać człowieka z tej najlepszej strony. Kiedy wydarzy się coś takiego tragicznego w życiu, człowiek zaczyna wracać pamięcią do rzeczy, które wydarzyły się wiele lat temu i czasami zastanawiamy się z dziećmi i wspominamy, co by było, gdyby tata jeszcze żył. Co by było lepsze, czy można by inaczej postąpić. Inaczej z nim porozmawiać. Natomiast zawsze będziemy go wspominać jako kochającego i dobrego męża i ojca.

- Lubiła Pani wracać do rodzinnych stron generała?
- Lubiłam. Po raz pierwszy byłam tutaj, gdy mąż przyjechał mnie przedstawić jako swoją przyszłą żonę. Potem urodziła się Kaja. Jak była malutka, miała może pół miesiąca, przyjechaliśmy po raz kolejny, a potem przynajmniej dwa razy do roku przyjeżdżaliśmy tu do Koniuszowej, jeżeli czas i obowiązki męża pozwalały na to.

- Jak według Pani generał sprawował się w wojsku?
- Bardzo dobrze i nawet bym powiedziała, że jak cokolwiek robił, to pracował z wielkim zaangażowaniem i poświęceniem. Tak samo traktował pracę. Praca dla niego była wszystkim, a jeżeli coś robił, robił to doskonale.

- Czy cieszyła go ta praca?
- Na pewno, bo gdyby nie był zadowolony z tego, nie wykonywałby tej pracy. Natomiast on kochał wojsko, kochał swoją pracę, dla niego praca była jego spełnieniem.

- Czy lubił spędzać czas z rodziną?
- Tego czasu nie miał dla nas tak dużo. W momencie, kiedy został szefem Sztabu Generalnego, musiał czytać dużo dokumentów, żeby zapoznać się z tą pracą, żeby przypomnieć sobie swoje obowiązki. Wychodził z domu o 6.10, kiedy przyjeżdżał po niego samochód, a wracał o 22. W soboty miał więcej czasu dla nas. Mogliśmy iść na spacer, zająć się córką, a wtedy była jeszcze mała.

Jak często widywała się Pani ze swoim mężem?
- Widywaliśmy się codziennie wieczorem jak wracał do domu. Kiedy spotykał się ze sztabem w Brukseli, zawsze chciał, żebym z nim wyjeżdżała. Wtedy mieliśmy więcej czasu dla siebie. Natomiast soboty i niedziele - to były dni, kiedy mogliśmy posiedzieć z dziećmi. Porozmawiać, spotkać się ze znajomymi, pójść na spacer. To był czas dla nas.

- Dziękujemy Pani bardzo za wywiad.


Wywiad przeprowadziły:
Małgorzata Szlag oraz Beata Jędrusik – redaktorki szkolnej gazetki „Echo Szkoły” wydawanej pod opieką polonistki Beaty Kawik






Dziękujemy za przesłanie błędu