To nas wpędza w kłopoty. Czy portfele mieszkańców Nowego Sącza są w opłakanym stanie?
Będziemy jeszcze długo na minusie
Ale nie trzeba być multidłużnikiem z milionowym zadłużeniem, żeby mieć powody do zmartwień. Do rejestru trafiają konsumenci, którzy nie płacą rat kredytów, pożyczek, rachunków za prąd, telefon, telewizję, czynszu czy alimentów. Przeciętne zadłużenie jednego konsumenta wynosi 19 271 zł. Jeśli przeciętne wynagrodzenie w Polsce wynosi około 5366 zł netto, to oznacza, że aby spłacić takie zadłużenie, statystyczny Polak musiałby pracować przez 3 miesiące i 18 dni, zakładając, że całość wynagrodzenia byłaby przeznaczona na spłatę zobowiązań. Sytuacja jest najbardziej niekorzystna dla mieszkańców Lubelszczyzny, gdzie potrzebują prawie 5 miesięcy pracy, aby uwolnić się od długów.
– Pamiętajmy jednak, że w realnym świecie nikt nie przeznacza całych swoich dochodów na spłatę zadłużenia, dlatego w rzeczywistości spłata jest zawsze rozciągnięta w czasie. Może trwać wiele miesięcy lub nawet lat. Dopiero wspólne wypracowanie optymalnych warunków spłaty z doświadczonym negocjatorem może sprawić, że taka sytuacja będzie mniej odczuwalna w codziennym życiu i że w końcu wyjdziemy na prostą z naszymi długami – komentuje Jakub Kostecki, prezes zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.
Najmniej sumienni w regulowaniu swoich rachunków są mieszkańcy Dolnego Śląska, Pomorza oraz Warmii i Mazur. W Rankingu rzetelności województw przygotowanym przez KRD i Rzetelną Firmę, zajmują ostatnie miejsca. Na Dolnym Śląsku co 10. mieszkaniec jest wpisany do Krajowego Rejestru Długów. Na przeciwległym biegunie znajdują się mieszkańcy województw podkarpackiego, małopolskiego i świętokrzyskiego. Zajmują czołowe miejsca w rankingu i uchodzą za najbardziej terminowych w opłacaniu rachunków.
Czytaj też Czy to już koniec darmowego prądu ze słońca? Czarny scenariusz dla fotowoltaiki
Uciec przed upadłością
Gdy skala przeterminowanych zobowiązań finansowych przekracza nasze możliwości, a do drzwi pukają wierzyciele, może to być zwiastun jeszcze poważniejszych kłopotów, czyli bankructwa. W II kw. 2023 r. w takiej sytuacji znalazło się 5,2 tys. osób. W całym pierwszym półroczu 10 tys. Do końca roku może być ponad 20 tys. Zdaniem ekspertów, bieżący rok będzie rekordowym w historii pod względem liczby upadłości konsumenckich.
– Trzeba zrozumieć, że dłużnikiem można stać się z różnych powodów. Jedni dlatego, że są nieuczciwi. Inni, bo są nieroztropni i zaciągają zobowiązania impulsywnie, bez refleksji i analizy, czy ich na to stać. A są też tacy, którzy padli ofiarą niesprzyjających okoliczności: choroby, wypadku czy śmierci kogoś bliskiego. Rzadziej jest to utrata pracy, bo przy tak niskim bezrobociu, jakie mamy obecnie, brak zatrudnienia nie należy do najczęstszych powodów zadłużenia. Niemniej jednak jako firma windykacyjna, zawsze staramy się analizować genezę problemów finansowych dłużnika i jeśli wyraża on wolę współpracy, to pomagamy mu wyjść z kłopotu. I taka postawa znajduje zrozumienie.
Aż 46 procent konsumentów ankietowanych w naszym badaniu „Przydatność firm windykacyjnych dla gospodarki” wskazuje, że to oni są grupą, która najbardziej potrzebuje wsparcia takich podmiotów. Dopiero na dalszych pozycjach wskazali sektor bankowy i przedsiębiorstwa z segmentu MŚP jako te, które nie mogą funkcjonować bez pomocy firm odzyskujących należności – podsumowuje Jakub Kostecki.([email protected]) fot. pixaby