Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 26 kwietnia. Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda
08/11/2015 - 21:20

Szarek o filmach (32): Nieużyteczna kinofilia, czyli „Spectre” Sama Mendesa

Tajemnicza wiadomość na temat przeszłości Bonda skieruje go na trop złowrogiej organizacji WIDMO. Podczas gdy M toczy polityczną batalię o przyszłość MI6, agent 007 odkrywa przerażającą prawdę o najpotężniejszej instytucji przestępczej świata.

„Spectre” (2015), reż. Sam Mendes 
USA, Wielka Brytania, 148', sensacyjny

Recenzja:­ Drugi, reżyserowany przez Sama Mendesa obraz o przygodach superszpiega Jej Królewskiej Mości – Jamesa Bonda – trwa rekordowe 148 minut. „Spectre” (2015) jest większy, głośniejszy i dłuższy niż jego filmowi poprzednicy, ale czy lepszy?

„Spectre” to film po brzegi wypełniony odniesieniami do wszystkiego począwszy od „Goldfingera” (1964) Guy'a Hamiltona na „Szpiegu, który mnie kochał” (1977) Lewisa Gilberta kończąc. Z jednej strony zapętlający się „recykling” zabiegów formalnych z poprzednich odsłon z pewnością wprawi w zachwyt wszystkich psycho-fanów serii, z drugiej wymusi postawienie pytania co do ewentualnego „wypalenia” całej filmowej franczyzy, w której już od dłuższego czasu hołd zaczyna górować nad akcją.

Zbyt dużo w filmie Mendesa wizualnego czaru, co za tym idzie – intelektualnego rozczarowania – a zdecydowanie za mało środków, by odczarować filmową rzeczywistość i nadać „Spectre” choć odrobinę wyjątkowości. Najnowszego Bonda należy traktować jako osobliwy wyraz kinofilskich fascynacji twórców, serwilizm wobec fana (rzecz jasna) i skok na kasę przy okazji. Jednak w przypadku „Spectre” to nie sztampa razi najbardziej. To, czego naprawdę brak u Mendesa to gracji, uroku i wyczuwalnej w powietrzu, gdzieś podprogowo, aury romantyzmu – niezbywalnych (wydawałoby się) atrybutów całej bondowskiej serii. Zbyt wiele tu uwielbienia i neobaroku, za mało myśli i świeżości.

U Mendesa „martwi żyją”, nowe to stare, a całość filmu wypada czytać jako wyczerpujący bieg na bondowską orientację. Co więc zostaje dla przeciętnego widza? Stosunkowo niewiele. Daniel Craig, głównie dla żeńskiej części widowni, naprawdę udane zdjęcia autorstwa Hoyte van Hoytemy, którego Rzym wygląda jak Tiramisu za milion dolców; do tego spektakularne lokacje, brytyjski humor i cięte jak brzytwa one-linery.

Dwudziesty czwarty Bond nie jest wystarczająco dawny, nie jest też dostatecznie świeży, nie jest również na tyle wyrazisty, by obalić niebiosa jak w rewelacyjnym „Skyfall” (2012). Kino wtórne, choć paradoksalnie, trzymające w napięciu i mimo wszystko rozrywkowe.

Ocena: 5/10 (średni)

***

Seanse w kinie SOKÓŁ / Nowy Sącz

08 listopada – 12 listopada g. 14:45, 17:30, 20:15

Seanse w kinie HELIOS / Nowy Sącz

08 listopada – 10 listopada g. 10:30, 12:00, 15:00, 17:00, 18:00, 19:00, 20:00, 21:00; 11 listopada g. 10:30, 15:00, 17:00, 18:00, 19:00, 20:00, 21:00; 12 listopada g. 10:30, 12:00, 15:00, 17:00, 18:00, 19:00, 20:00, 21:00  

Więcej filmów na synekdochanowysacz.blogspot.com. Szczegółowe informacje na temat repertuaru można znaleźć na kino-sokol.pl i helios.pl.

Bartosz Szarek
Fot.: kadr z filmu

**

Bartosz Szarek (ur. 1 grudnia 1986 w Nowym Sączu) – filolog, tłumacz, publicysta, recenzent i krytyk filmowy, absolwent Wyższej Szkoły Lingwistycznej w Częstochowie na kierunku filologia angielska, specjalność lingwistyka stosowana. Obecnie nauczyciel języka angielskiego w PTZ w Nowym Sączu, redaktor bloga filmowego „Synekdocha, Nowy Sącz”.