CBA w urzędzie marszałkowskim. Coś musi tam być?
Agenci CBA, którzy wkroczyli do urzędów marszałkowskich w kraju sprawdzą jak wydawane były fundusze unijne w ramach programu operacyjnego na lata 2007-2013. Pod lupę wezmą też oświadczenia majątkowe marszałków. Kontrola ma potrwać co najmniej trzy miesiące. Prześwietlanie rządzonego przez Platformę Obywatelska urzędu komentował na antenie Radia Kraków marszałek Jacek Krupa. Zaraz „na gorąco” po wkroczeniu agentów, akcje CBA nazwał zamachem na samorządy i stwierdził, że PiS szuka sposobu na przejęcie władzy na szczeblu wojewódzkim.
- Nie ma żadnych przesłanek, żeby twierdzić, że jakieś pieniądze zostały wydane wbrew procedurom i wbrew Unii Europejskiej. Moim zdaniem jest to szukanie pretekstu do przyspieszonych wyborów samorządowych na poziomie wojewódzkim - mówił Krupa na antenie krakowskie rozgłośni.
Dziś, w porannej audycji Radia Kraków, nieco tonował tamtą wypowiedź, podkreślając, że urząd marszałkowski jest kontrolowany cały czas. Ale kontrolę CBA określił mianem kontroli z tezą.
- Wydawanie pieniędzy z Unii podlega kontroli. Najbardziej powszechną kontrolą jest kontrola Urzędu Kontroli Skarbowej. To najbardziej rygorystyczny kontroler. Kontroluje nas też NIK, wojewoda i inne instytucje - mówił małopolski marszałek. - Każdy projekt jest prześwietlany. Nie chcę mówić, że nie widzę potrzeby kontroli. Nie ma się czego bać. Jesteśmy jednak w okresie rozliczania perspektywy 2007-2013.
Jak podkreślał Krupa, do końca czerwca trzeba się rozliczyć, certyfikować wydatki, żeby kwoty wpłynęły do Małopolski.
- Organizowanie takiej kontroli teraz nie pomaga. To komplikuje prace. Nie chcę mówić, że się nie rozliczymy. Rozliczymy się, ale można było poczekać 2-3 miesiące. Jest też ten przekaz do ludzi. CBA i kontrola oświadczeń majątkowych marszałków. To znaczy, że coś musi tam być. Jak się nie denerwować? - mówił w Radiu Kraków marszałek Małopolski.
(ami) Fot: CBA