Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Poniedziałek, 6 maja. Imieniny: Beniny, Filipa, Judyty
20/01/2020 - 17:00

Wciąż wymyślamy Nowy Sącz na nowo

Jakiś czas temu podzieliłem się garścią uwag o konieczności stworzenia spójnej wizji rozwoju naszego regionu, nadając im tytuł „Wymyślić region na nowo”. Kontynujmy tę myśl w odniesieniu do samego miasta Nowego Sącza.

Sylwester w Nowym Sączu. Fot. Adrian Maraś

Czy ktoś ma pomysł?

W ostatnich dziesięcioleciach w Nowym Sączu pojawiło się dwóch wizjonerów, którzy zaproponowali i zrealizowali częściowe pomysły na miasto. Pierwszym z nich jest Krzysztof Pawłowski. Zamarzył, by Nowy Sącz stał się prekursorem prywatnej edukacji na niezwykle wówczas modnych i przyszłościowych kierunkach związanych z zarządzaniem i prowadzeniem biznesu.

Na kilka lat udało mu się zainteresować miastem ogólnopolskie media i kilka ważnych w kraju osób, m.in. ze środowiska naukowego (Jadwiga Staniszkis, Rafał Matyja). Niestety Nowy Sącz nie stał się polskim Oxfordem. Inna wizja, związana z ulokowaniem tutaj centrum nowych technologii, czyli idea Miasteczka Multimedialnego, skończyła się całkowitym fiaskiem.

Drugim lokalnym wizjonerem jest Antoni Malczak, który postanowił uczynić z Nowego Sącza centrum kulturalne, oddziałujące zarówno na region, jak też skalą realizowanych działań wykraczające poza jego granice. Stworzył wzorcową instytucję kultury, z jakości, rangi i znaczenia której mało kto zdawał i do dziś zdaje sobie sprawę. W swoich wizjach wybiegał tak daleko, że niewielu potrafiło je zrozumieć, prawie wszystkie wywoływały na początku niedowierzanie, a czasem kpiny.

Ale efekty zawsze przyznawały mu rację. Kto wyobraża sobie miasto bez odnowionego i rozbudowanego „Sokoła”? Kto policzy w ilu miejscach na świecie usłyszano o Nowym Sączu dzięki dzieciom przyjeżdżającym na „Święto Dzieci Gór”?

Przykład obu panów jest świadectwem, że nasz region nie jest całkowicie wyjałowiony z pomysłów i koncepcji. Choć z drugiej strony udowadnia, że wizjonerzy są zazwyczaj nierozumiani i osamotnieni.

Świadomie nie wspominam o przedsiębiorcach, których w mieście i regionie nie brakuje (mamy przecież u siebie kilku najbogatszych Polaków), gdyż ewentualny rozwój lokalny jest „efektem ubocznym” ich działalności biznesowej.

By coś mogło się zmienić i by Nowy Sącz wymyślić na nowo potrzebujemy nie tylko pojedynczych wizjonerów, ale dość szerokiego zaangażowania władz samorządowych, organizacji pozarządowych, lokalnych autorytetów, a nade wszystko – prawdziwego konsensusu w sprawach przyszłości miasta. Jest to temat ważniejszy od doraźnych konfliktów, partyjnych układanek i przepychanek, wymiany złośliwości i udowadniania, kto ma rację.

Wymyślić przestrzeń

Gdy lokowano Nowy Sącz sięgnięto po sprawdzony i stosowany powszechnie w tej części Europy schemat lokacji na prawie magdeburskim: prostokątny rynek, wychodzące z jego narożników ulice przecinające się pod kątem prosty, tworzące szachownicowy układ zabudowy. Wokół miasta rozwijały się przedmieścia, w których każde posiadało główną ulicę, kościół, zapewne karczmę.

Gdy w XIX w. liczba mieszkańców rosła miasto dość symetrycznie rozszerzało się na dawne przedmieścia wzdłuż głównych szlaków komunikacyjnych: ulic Lwowskiej, Jagiellońskiej, Tarnowskiej, Krakowskiej. Planując budowę stacji kolejowej postanowiono zlokalizować ją 3 km na południe od Rynku, tworząc dzięki temu przestrzeń dla rozwoju miasta w tym kierunku, na przedłużeniu dotychczasowych głównych osi urbanistycznych: Jagiellońska-Kunegundy-Węgierska, Ducha-Sobieskiego-Długosza-Nawojowska, Rynek-Planty-Aleje. Pomysł urbanizacyjny dzielnicy kolejowej był wzorcem planistycznym: regularnie poprowadzone ulice, regularnie rozplanowane osiedle domów, kościół, szkoła, dom robotniczy.

To co było oczywiste dla urbanistów sprzed 150 lat przyświecało również planistom okresu PRL-u. Planując rozwój przestrzenny miasta myśleli o całości substancji miejskiej i funkcjonalności osiedli, jakie projektowali. Na osiedlu Przydworcowe, Barskie I, Milenium, pomyślano o szkole, ośrodku zdrowia, placach zabaw, skwerkach, drogach przelotowych. Niestety lata 70. i 80. XX w. przyniosły w tym względzie pewne pogorszenie, które po 1989 r. przybrało formy karygodnych błędów. Wybudowane w latach 80. tzw. Nowe Wólki pozbawione są przychodni, czy szkoły. Absolutnym kuriozum jest zaś osiedle wyrosłe na Błoniach przy ul. 29 Listopada. Fatalnie skomunikowane, pozbawione innej infrastruktury niż bloki mieszkalne, dodatkowo zatykające kanał wentylacyjny miasta na osi Północ-Południe.

Trudno się takim zaniedbaniom dziwić, wszak ostatnia całościowa koncepcja zagospodarowania przestrzennego pochodzi z roku… 1977! Oznacza to, że na poziomie urzędowym od ponad 40 lat nikt nie popatrzył na Nowy Sącz jako na jeden organizm komunalny!

I tu pierwsza z rzeczy do wymyślenia na nowo – urbanistyka. Należałoby zacząć od szkieletu układu komunikacyjnego, poczynając od pierścienia obwodnic, przez trasy wylotowe, średnicowe i dojazdowe do poszczególnych miejsc. W tym spójnym systemie należy rozplanować komunikację miejską i system miejsc postojowych. Ze względu na chaos planistyczny będzie to niezwykle skomplikowane. Ale po pierwsze, dopóki nie zostaną podjęte próby w tym względzie, nie można powiedzieć, że się nie da. A po drugie, bez podjęcia próby już na zawsze zafundujemy sobie permanentne korki, dodatkowo psujące jakość powietrza.







Dziękujemy za przesłanie błędu