Pogrzeb Mariana Cyconia z ewangelią o czuwaniu [ZDJĘCIA]
Marian Cycoń zmarł 20 listopada, w wieku 80 lat.Uroczystości pogrzebowe odbyły się w kościele parafialnym w Barcicach. Podczas nabożeństwa została odczytana Ewangelia według św. Łukasza, w której padają znamienne słowa: bądźcie podobni do ludzi oczekujących swojego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze.
Czytaj też Nie żyje Marian Cycoń, wieloletni burmistrz Starego Sącza
Nawiązał do nich w kazaniu ks. prałat Stanisław Dziekan. - W przeczytanej Ewangelii usłyszeliśmy serdeczną zachętę Pana Jezusa do czuwania. Nasz św. pamięci brat miał w życiu wiele takich sytuacji – mówił kapłan.
- Chyba najważniejszą tego typu okazję do czuwania przeżył dwadzieścia jeden lat temu w 1999 roku. Właśnie wtedy dobrze rozpoznał, że jest szansa, aby zaprosić na naszą ziemię świętego już dzisiaj papieża Jana Pawła II i aby tutaj dokonała się kanonizacja świętej Kingi. Czuwał, a to czuwanie przejawiło się jego wyprawą z grupą posłów do Watykanu, aby osobiście poprosić Ojca Świętego o dar jego obecności w Starym Sączu.
Czuwał i dlatego dołożył wszelkich sił, aby odremontować i upiększyć klasztor Klarysek na te wielka uroczystość. Nie szczędził troski, aby na terenie klasztoru były warunki do godnego przyjęci papieża. Troszczył się też pielgrzymów, żeby mieli najlepsze warunki do przeżycia uroczystości. Jednak najbardziej cieszyło go to, że Kinga będzie świętą – mówił ks. Dziekan.
Kto pamięta tę jego fascynację świętą, ten zapewne także pamięta, że mówili na niego Marian „Kinga” Cycoń. To był rodzaj żartu, ale to określenie świadczy niewątpliwie o namacalnym zachwycie św. Kingą – wspominał kapłan. - Nie wiem czy podczas wizyty Ojca Świętego w Starym Sączu miał okazję uścisnąć dłoń papieża czy choćby zamienić z nim kilka słów. Ale to już dziś nie jest ważne. Ważne jest to, że w niebie ojciec święty podał dłoń swojemu rodakowi, a święta Kinga uroczo się do niego uśmiechnęła. A jeśli po ludzku ta sytuacja jeszcze się nie spełniła, to jest to zadania dla nas, abyśmy przez nasze modlitwy do tego doprowadzili.
Mariana Cyconia w mowie pożegnalnej wspominał też burmistrz Starego Sącza Jacek Lelek.
–Odszedł człowiek jak nikt inny zasłużony dla naszego społeczeństwa. Wieloletni burmistrz Starego Sącza, Prezydent i wiceprezydent Nowego Sącza, Naczelnik Piwnicznej Zdroju czy Poseł dwóch kadencji, żeby wymienić tylko najważniejsze z jego funkcji. Ale przecież to nie zajmowanie ważnych i eksponowanych stanowisk decydowało o jego wielkości, ale sposób ich sprawowania. Zawsze skierowany na człowieka. Zwłaszcza tego w potrzebie. Potrafił rozmawiać z ludźmi i rozumiał ludzkie potrzeby jak mało kto.
Nie da się tak niezwykłego życia streścić w mowie pożegnalnej. Musi wystarczyć garść refleksji związanych z życiem nieodżałowanego pana posła. Choć dwukrotnie zasiadał w ławach poselskich, to jednak najlepiej spełniał się jako samorządowiec. Najczęściej mówiono o nim - gospodarz. Dobry Gospodarz. Do spraw kierowanych przez siebie gmin podchodził z zaangażowaniem większym niż niejeden do własnej firmy czy gospodarstwa. Legendarnymi stały się godziny jego pracy, a światło w urzędzie gasło najczęściej bardzo późnym wieczorem.
Potrafił łączyć bliskość i relację ze zwykłymi ludźmi a jednocześnie snuć odważne, dalekosiężne, strategiczne plany. Podkreślał, że jako samorządowcy jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za dziś, ale także, a może przede wszystkim, za jutro naszych małych ojczyzn. Stąd jego wielka pasja do wszelkich inwestycji. Od tych małych, jak dojazd do domu czy podwieszenie lampy, rozwiązujących przecież jednak wielkie problemy ludzi. Jak i te wielkie, strategiczne, a jednocześnie bardzo trudne i wymagające konsekwencji. Nie bał się podejmować takich wyzwań i skutecznie je realizował.,.
Odszedł człowiek jak nikt inny zasłużony dla naszego społeczeństwa. Wieloletni burmistrz Starego Sącza, prezydent i wiceprezydent Nowego Sącza, naczelnik Piwnicznej i czy poseł dwóch kadencji. Ale przecież to nie zajmowanie ważnych i eksponowanych stanowisk decydowało o jego wielkości. Ale sposób ich sprawowania. Zawsze skierowany na człowieka. Zwłaszcza tego w potrzebie. Potrafił rozmawiać z ludźmi i rozumiał ludzkie potrzeby jak mało kto.
Nie da się tak niezwykłego życia streścić w mowie pożegnalnej. Musi wystarczyć garść refleksji związanych z życiem nieodżałowanego Pana Posła.
Choć dwukrotnie zasiadał w ławach poselskich, to jednak najlepiej spełniał się jako samorządowiec. Najczęściej mówiono o nim - gospodarz. Dobry Gospodarz. Do spraw kierowanych przez siebie gmin podchodził z zaangażowaniem większym niż niejeden do własnej firmy czy gospodarstwa. Legendarnymi stały się godziny jego pracy, a światło w urzędzie gasło najczęściej bardzo późnym wieczorem.
Potrafił łączyć bliskość i relację ze zwykłymi ludźmi a jednocześnie snuć odważne, dalekosiężne, strategiczne plany. Podkreślał, że jako samorządowcy jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za dziś, ale także, a może przede wszystkim, za jutro naszych małych ojczyzn. Stąd jego wielka pasja do wszelkich inwestycji. Od tych małych, jak dojazd do domu czy podwieszenie lampy, rozwiązujących przecież jednak wielkie problemy ludzi. Jak i te wielkie, strategiczne, a jednocześnie bardzo trudne i wymagające konsekwencji. Nie bał się podejmować takich wyzwań i skutecznie je realizował - wspominał zmarłego Jacek Lelek.
Prezydent Rzeczypospolitej Polski Andrzej Dudy pośmiertnie odznaczył Mariana Cyconia Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi w pracy samorządowej oraz za osiągniecia w działalności społecznej i publicznej.
W imieniu przemawiał minister z jego kancelariim byłt wojewoda Piotr Ćwik.
– Przed moim wyjazdem prezydent rozmawiał ze mną. Prosił o przekazanie wyrazów wsparcia i współczucia rodzinie. Zapewnił też o pamięci w modlitwie. Na koniec dodał, że śp. Mariana Cyconia można określić krótko jako dobrego człowieka i gospodarza – mówił Piotr Ćwik.
Były burmistrz Starego Sącza spoczął na cmentarzu w Barcicach ([email protected])