Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 14 maja. Imieniny: Bonifacego, Julity, Macieja
09/02/2012 - 20:34

Patrol "Emaus" wyszukuje bezdomnych. Uratowali 54 osoby

Podczas obecnej fali mrozów do schroniska im. św. Brata Alberta w Nowym Sączu przyjmowane są także, wbrew regulaminowi, osoby w stanie po spożyciu... Zaapelował o to do gospodarzy podobnych przybytków w całym kraju sam premier Donald Tusk.

- Nam nie trzeba było apelu premiera w telewizji, zawsze tak robimy, gdy mrozy stają się nie do zniesienia  - obrusza się Emil Warczewski, stały lokat przytuliska przy ul. Żeglarskiej, nazywany w Nowym Sączu "królem bezdomnych". To trochę na wyrost, faktem jest jednak, że pan Emil, rodem z Oświęcimia, od 7. lat mocno się udziela w nowosądeckiej wspólnocie bezdomnych "Emaus". - Podczas ostatnich zim uratowaliśmy od zamarznięcia 54 osoby, w zeszłym roku było takich 18 - wylicza. Ilu kloszardów przeżyło tegoroczne mrozy dzięki Nowosądeckiemu Towarzystwu Pomocy im. św. Brata Alberta - jeszcze nie wiadomo.

Aktualnie w schronisku przebywa ok. 80 mężczyzn w różnym wieku (kobiety trafiają do hoteliku przy Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie). Ponieważ nie starczyło łóżek, kilkunastu panów śpi na grubych materacach rozścielanych wieczorem na korytarzach.

Codziennie wieczór patrol "Emaus" pod wodzą prezesa Towarzystwa Roberta Opoki lub jego zastępcy Leszka Lizonia objeżdża oplem na prywatnych numerach miasto w poszukiwanie ludzi pozbawionych dachu nad głową. - Penetrujemy szczególnie rejon dworca PKP i PKS oraz supermarketów, takich jak: Real, Tesco i Biedronki - wymienia Emil Warczewski. Podczas środowego patrolu przywieźli do schroniska dwie osoby, inni napotkani bezdomni nie skorzystali z zaproszenia, za to chętnie poczęstowali się gorącą herbatą i kanapkami. 

Bywa też tak, że bezdomni śpią "u siebie", a do schroniska zachodzą za dnia, aby się wykąpać, zmienić ciuchy i zjeść coś ciepłego.

- Lubię za dnia przejść się po różnych dziurach i zakamarkach miasta, zawsze można kogoś znaleźć - tłumaczy pan Emil. Długo potrafi opowiadać, w jak nieprawdopodobnych miejscach kloszardzi wiją sobie gniazdko do spania, wszystkiego nie można zdradzić. 

Gdy trzeba "król bezdomnych" potrafi udzielić fachowej pomocy. Kilka razy reanimował zamarzniętych ludzi metodą alpinistyczną, bo pan Emil dawniej, zanim mu się życie poplątało, wspinał się po wysokich górach. - Najlepiej takiego człowieka natrzeć spirytusem, nie ma lepszej metody - twierdzi.

Sądeccy kloszardzi z utęsknieniem oczekują wiosny. Póki co pomagają na miarę swoich możliwości bezpańskim psom i kotom. - One cierpią jeszcze bardziej niż ludzie - mówi pan Emil.

(HSZ), fot. własne

Na zdjęciu Emil Warczewski i schronisko dla bezdomnych przy ul. Żeglarskiej 







Dziękujemy za przesłanie błędu