Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 26 kwietnia. Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda
06/03/2017 - 05:25

Czy Ryszard Florek zbuduje nam drugą Austrię?

Kilkanaście lat temu wymyślił sobie, że zrobi z Sądecczyzny narciarciarski raj, taki jakie są w Alpach, który nakręci innym lokalny biznes i dźwignie lokalną gospodarkę. Wystarczy tylko połączyć istniejące stacje narciarskie i dobudować kilka nowych wyciągów i tras zjazdowych. Niestety, tylko jemu, biznesmenowi, który w niewielkim mieście zbudował firmę odnoszącą sukcesy na światowym rynku, wydaje się to proste.

Czy to wszystko uda się bez budowy "Sądeczanki"?

- Ale przecież turyści nie muszą tu trafiać jedynie z północy, mogą z południa. Na pewno będzie to spore ograniczenie, ale podobnie jest w wielu znanych miejscach. Jak pan jedzie na narty choćby do Solden, to od autostrady jedzie się 100 kilometrów z prędkością 50 km na godzinę. Wszyscy denerwują się, ale jadą. Do takich kurortów w górach nie ma autostrad, do tego są wszyscy przyzwyczajeni.

Można odnieść wrażenie, że projekt Siedem Dolin to dla pana wręcz filantropia. Ewentualne zyski chce pan inwestować w gminny sport... A przecież jest pan człowiekiem biznesu, działa pan po to, by zarabiać. Co pan z tego będzie miał?

Satysfakcję, że ludzie mają dobrze płatną pracę i będą szczęśliwi.

Trudno w to trochę uwierzyć

Na pewno nie będę chciał dopłacać w nieskończoność. Celem nie jest jedynie zysk, on jest zresztą na samym końcu. Biznes polega na tym, że się "zbiera i rozdaje", trzeba na siebie zarobić, a inwestycja musi się kiedyś zwrócić. Ale przedsiębiorca  wyłącznie dla pieniędzy pracuje wtedy, gdy ich nie ma. Gdy nie ma domu, czy samochodu. Ale jak już to ma, to nie pracuje się dla kasy, bo bardziej potrzebny jest święty spokój i czas. Fakro rozwijamy też nie dla pieniędzy, ale dla efektu skali, żeby ta firma była na tyle mocna, żeby przetrwać wszystkie zawieruchy. Jeśli będziemy wielcy, trudniej będzie upaść. Czasy zawsze są trudne, z 30 firm, które rozpoczynały swoją działalność w branży okien dachowych, w tym czasie co my, żadna inna nie pozostała na rynku.

A kiedy pieniądze wydane na Siedem Dolin mogłyby się zwrócić?

- To naprawdę trudno powiedzieć. Jedno jest pewne, że jeśli ktoś chciałby wziąć kredyt bankowy, to go nie dostanie - za wielkie ryzyko. Najlepszy przykład, że Gondola od dwudziestu lat jeszcze nie przyniosła zysków, żaden inwestor nie zobaczył złotówki dywidendy.

Ile z terenów pod Siedem Dolin należy do pana?

- Około dziesięć procent.

Więc projekt bez pana udziału nie ma szans na realizację?

Dlaczego nie? Ja mogę ziemię sprzedać. Jeśli będzie ktoś chciał kupić. Ale nawet jeśli nie będę chciał sprzedać, i bez jednego wyciągu w Łosiach, Siedem Dolin może powstać.

Widzi pan szansę na powstanie Siedmiu Dolin teraz, przy obecnej ekipie rządzącej?

Kiedyś słyszeliśmy tylko ". Konserwator przyrody bez pytania mówiła, że nie ma na to szans. Jeśli teraz słyszę już, że trzeba analizować dokumenty, Generalny Konserwator Przyrody, pan Andrzej Szweda-Lewandowski, stwierdza, że jego zdaniem taki projekt nie musi mieć znacząco negatywnego wpływu na środowisko. Już coś się zmienia. Sprawy toczą się szybciej. Najpierw spotkanie u starosty nowosądeckiego, potem spotkanie w Warszawie, w Ministerstwie Ochrony Środowiska, które zainicjował i poprowadził minister Wiesław Janczyk.

 Zmienia się nastawienie wobec inwestorów?

- Na 500 plus ktoś musi przecież zarobić. Dobrze jest dawać, ale trzeba mieć z czego, więc każde miejsce pracy i wpływ do budżetu będzie cenny. We wspomnianym spotkaniu w Warszawie uczestniczyli posłowie z naszego regionu: Arkadiusz Mularczyk, Jan Duda i Piotr Naimski oraz senator Stanisław Kogut.

Trochę się pan odżegnuje od jednoznacznego kojarzenia z projektem Siedem Dolin. Nie chce pan występować w roli ojca projektu. Jest pan raczej ojcem chrzestnym, na wypadek, gdyby rodziców zabrakło? Raczej tak. Gdyby inwestora zabrakło, a projekt nie będzie  nadmiernie kosztowny.

A kogo typowałby pan na ojca projektu? Mocnego lidera, który nie pozwoli, by wszystko znów rozeszło się po kościach.

Myślę, że naturalnym liderem byłby burmistrz Muszyny Jan Golba. On już kilka razy był wskazywany w tym kontekście jako człowiek, który ma najwięcej charyzmy a jego gmina - najwięcej do zyskania. Zresztą z formalnego punktu widzenia stroną administracyjną  tej inwestycji są samorządy na terenie których będą przebiegać wyciągi trasy narciarskie Siedmiu Dolin: Muszyna, Krynica, Łabowa i Piwniczna.

Jeśli nie będzie urzędniczych przeszkód, ile czasu zajęłoby zrealizowanie inwestycji?

Technicznie to nie jest problem, na budowę wystarczyłoby kilkanaście miesięcy. Najtrudniejsze nadal jest jednak przeznaczenie tych terenów w planie zagospodarowania pod takie inwestycje.

A na jakim etapie obecnie jesteśmy?

 Gminy dostały od marszałka województwa pieniądze na badania, których zakres ma określić RDOŚ. Nie wiadomo jeszcze jak szeroki ma być zakres tych badań, ale pozwolą odpowiedzieć na pytania, czy inwestycja będzie znacząco negatywnie oddziaływać na środowisko. Następnie trzeba ogłosić przetarg na wykonanie tych badań. To najbliższe kroki. Tylko one zajmą chyba najbliższe półtora roku...

Rozmawiali: Agnieszka Michalik i Tomasz Kowalski

Przeczytaj też Rafał Rostecki. Człowiek, który wyda wyrok w sprawie Siedmiu Dolin   

                      Siedem Dolin. Gospodarcza żyła złota dla Sądecczyzny czy szalona, nierealna wizja

                      Zrobię wszystko, aby wykazać, że ta inwestycja może powstać na naszym terenie  

                    Krynicy opłaca się Siedem Dolin?  







Dziękujemy za przesłanie błędu