Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 27 kwietnia. Imieniny: Sergiusza, Teofila, Zyty
10/12/2022 - 17:10

Szach mat i koniec. Jak maszyna sama rozgrywała partię szachów

W sobotę 10 grudnia w Borzęcinie odbędzie się Turniej szachowy dla dzieci i młodzieży „O puchar Wójta Gminy Borzęcin Janusza Kwaśniaka”. Skala tego wydarzenia niewątpliwie świadczy o do tej pory niezapomnianej i niepodważalnej ważności szachów na planecie Ziemia!

Dodatkowym argumentem na korzyść wartości może być nagłośnienie tego turnieju przez PAP oraz popularność stosunkowo nowego serialu „Gambit królowej” (gdzie zresztą Polak zagrał Ruska). Przyjrzyjmy się więc tej jakże pięknej grze, w którą każdy pewnie się w dzieciństwie trochę pobawił przed odpaleniem tetrisa.

Uprzedzam tytułem wstępu: jestem człowiekiem uwielbiającym niespodzianki, wyglądające dla innych jak chaos, więc zapraszam do chaotycznego świata. W tym ekskursie nt. szachów nie pójdziemy po kolei wzdłuż torów historii od a do z, tylko naszkicujemy pewne jaskrawe „przypadkowe” momenty, będziemy między nimi przeskakiwać jak szalony pasikonik i jednak dojdziemy tą kręconą drogą do wymarzonego nieprzypadkowego finału teraźniejszości. Po drodze są ilustracje!

Około roku 1497 w Salamance powstała ciekawa drukowana książeczka autorstwa Luisa Ramireza Luceny, która się nazywała „Repeticion de Amores e Arte de Axedrez con CL Juegos de Partido”, mówiąc w pewnym uproszczeniu był to traktat „o miłości i sztuce szachowej” dedykowany jednemu z ówczesnych książąt.

Generalnie nakład był tak skromny, a sława autora – znikoma, że dziś o wiele bardziej przyglądamy się tej pracy, niż za czasów pierwszego wydania. W tym podręczniku zostały opisane kilkanaście debiutów, podejrzanych przez autora we Włoszech, Francji i rodzimej Hiszpanii. To jest ten przypadek, gdy pasja połączyła się z możliwością.

Otóż będąc zawziętym szachistą nasz „biedny student” żydowskiego pochodzenia potrafił odwiedzić szachowe centra ówczesnej Europy będąc jeszcze młodzieńcem! Wszystko dzięki stanowisku jego ojca, który pełnił rolę posła króla Ferdynanda w wyżej wymienionych krajach i zabierał syna ze sobą dla poszerzenia horyzontów.

Pewna młodość autora niewątpliwie jest widoczna też w pierwszej części książki, która nic wspólnego z szachami nie ma, tylko jest poświęcona rozważaniom o istocie miłości, co zresztą jest rzeczą piękną, bo każdy nowy człowiek ma za każdym razem odkrywać to na nowo bez względu na ilość podręczników.

Ale nie samą miłością człowiek żyje – w tamtym okresie jeszcze jedno hiszpańskie imię stało się bardzo znane, mianowicie zapaliły się pierwsze ogniska Inkwizycji, a na czele kolumny z pochodnią stał Tomas de Torquemada. I powiem tak: między fanatycznym psem bożym a młodym Żydem miłości nie było.

Napisawszy w przededniu zajarzenia Inkwizycji dzieło życia Luis Ramirez uciekł podobnie jak wiele Żydów i Arabów z Hiszpanii by przenieść rozwój szachów (i miłości!) do głębi zacofanej Europy. Masowe exodus skończyło się falą coraz to nowych podręczników i lektur szachowych w całej Europie, zmianą reguł gry na obecny kształt oraz nadawaniem szachom powszechnie uznawanej roli „nauki dla rozumu”.

W dawnych czasach szachy oczywiście też wiązały się z nietuzinkową inteligencją – przecież grać w nie mogli tylko najwyżsi urzędnicy i władcy kraju, ale o wiele bardziej niż z rozwojem umysłowym szachy kojarzyły się z dyplomacją.

Jedna z pierwszych wzmianek o szachach należy do starożytnego indyjskiego poety, który wspomniał o szachach niby przy okazji, ale jednocześnie podkreślając ich znakomitą rolę:

tylko pszczoły rywalizowały o łapówki, tylko w wierszach ucinano stopy i tylko w asztapadach [planszach do gry] uczono pozycji czaturangi

– mówiąc w ten sposób poeta stwierdzał, że nie było wojen.

Szachy były również przedmiotem statusu a nawet prestiżu – jak inaczej wytłumaczyć, że najcenniejszym prezentem, przekazanym od Hindusów do szachinszacha Chosrowa były właśnie szachy? I ten moment jest niesamowicie ważny, otóż w tamtym momencie zaczyna się podróż szachów w świat.

Zmieniały się kształty figur, reguły gry, zmniejszała się ich liczba i oczywiście zmieniała się nazwa. Droga od czaturangi do szachów była wprawdzie niełatwa. W Indii w szachy grano na początku we czwórkę, co wynika z samej nazwy. Jakby ktoś interesował się jogą, to wie, że jedna z najbardziej znanych (i trudnych) pozycji nazywa się czaturanga dandasana, czyli że pozycja kija o czterech oparciach, gdzie o tych oparciach mówi nam słowo „czaturanga”.

Po przekazaniu do Persji w VI wieku nazwa została (aż chce się powiedzieć spolszczona) zmieniona na przyjemniej brzmiące słówko szatrandż. No a dalej – rekonkista! No może nie do końca, ale na pewno należy przypomnieć o Al-Andalus i jednym z najdłużej utrzymujących się arabskich państw w Europie – właśnie od nich powstała tak różniąca się od pozostałych romańskich krajów hiszpańska nazwa szachów – ajedrez.

Nie należy się też dziwić, że od momentu hiszpańskiej inwazji w VIII wieku (tyle czasu zajęło przedostanie się szachów z Persji do Arabów) zaczyna się rozwój ludus scacorum. Niestety nie były szachy co prawda znane ówczesnym władcom Franków, może wówczas pod Poitires i w wąwozie Roncevaux prestiż kraju i losy ludzi zostały zadecydowane w inny sposób.

Nie każdy ruch ma decydować o losach państwa i ważyć tyle co ludzkie życie. Ludzie od lat żądają tylko jednego: chleba i igrzysk i w XVIII wieku taki los spotkał też szachy. W pewnym sensie dlatego, że wojna stała się rzeczą powszednią i rozwiązanie przy dobrej grze paradoksalnie w grę nie wchodziło. Natomiast impuls nadany niegdyś przez Luisa Ramireza nie pozostał zapomniany – szachy i miłość! I w tym kierunku zmierzamy.

Młody siedemnastoletni poeta William Jones napisał zgodnie z zawodem – poemat Caissa, czyli partia w szachy. W nim została stworzona nie mniej niż cała muza, nimfa – urocza i obowiązkowo półnaga driada o imieniu Caissa. Tak szachy otrzymały swoją bogini. A zabawy dodali naukowcy.

XVIII wiek – tryumf Oświecenia, Denis Diderot i jego Wielka encyklopedia francuska. Jak tu było nie wymieszać nauki, techniki i mistycyzmu? Tak powstał pierwszy Mechaniczny Turek – bardzo popularna zabawa drugiej połowy stulecia. Ona przedstawiała sobą, że niby maszynę (jak to się wówczas mówiło w nawiązaniu do Francuzów – automaton), która sama mistrzowsko rozgrywała partie w szachy!

Prawda była mniej wybitna – Turek był pusty w środku i w nim siedział utalentowany gracz, który sprawnie poruszał jego kończynami za pomocą skomplikowanego systemu dźwigienek, naciągów i linek by ugrać swoje dla właściciela całej zabawy. W tamtym momencie gra przeszła na poziom salonów i kawiarenek, o wiele bardziej zbliżając się do zwykłych ludzi, ale jednocześnie pozostając od nich niesamowicie daleko za pomocą mistyfikacji, nauki i miłości, która jak wiadomo uśmiecha się nie do wszystkich, tak samo jak wygrana z walce z Mechanicznym Turkiem.

W naszych czasach szachy zdaje się podupadły na znaczeniu – nie oglądamy już walki o tytuł z takim zachwytem, nawet nie zawsze potrafimy wymienić tego „najsilniejszego”. Nie wierzymy w bogów i nie ufamy uczuciom, co skutkuje obniżeniem poziomu intuicji i co za tym idzie – skuteczności gry. Natomiast wcale nie zatraciliśmy nic z wysiłku ubiegłych stuleci.

Jedna z najbardziej znanych pozycji gry końcowej nosi nazwę Pozycja Luceny, jeden z pierwszych programów szachowych nosi nazwę bogini Caissy, a zaś rozwój grze wciąż nadają romantyczni młodzieńcy – 16. mistrz świata stał się nim mając tylko 23 lata. To tylko pokazuje, że czasy się zmieniają, ale istota rzeczy jest niezmienna niezależnie od oblicza.

Wciąż gdzieś w szachach nam pozostają młodzi romantycy, bogowie i trzeba się z tych odmiennie-niezmiennych rzeczy cieszyć, bowiem jak to mówiła bohaterka Lidii Tar, znanej kobiety-dyrygenta z filmu 2022 „Tar” narcyzm spowodowany drobnymi rozbieżnościami doprowadza do najnudniejszej formy konserwatyzmu.

O ile Mechaniczny Turek potrafił rozwinąć się do Deep Blue, który w 1997 wygrał z mistrzem świata, to pewnie niezależnie od czasów wszystko jest możliwe i szachy jeszcze spotka gwiezdna chwila. Trzeba tylko doczekać się tego to be continued… (Rubtsou, fot. Pixabay)






Dziękujemy za przesłanie błędu