Przeniósł się z Nowego Sącza do Warszawy: o takich jak ja, mówi się „chów klatkowy”
Mieszkania, w których sąsiad sąsiadowi zagląda przez okno, a dzieci bawią się na kilkumetrowym, wciśniętym między wysokie budynki placu zabaw to ostatnio dość powszechny obraz na nowych osiedlach w naszym kraju. Kilkunasto- czy nawet kilkumetrowe klitki sprzedawane jako mikrokawalerki to niestety również nic nowego.
czytaj też Wycięła mu niezły numer zza grobu. W spadku zostawiła nie tylko mieszkanie
Klatkowy chów
Taką klitkę wynajmuje w Warszawie Łukasz Borkowski z Nowego Sącza, który pracuje w stolicy. - Takich ja nazywa się ludźmi „z klatkowego chowu” – mówi z ironią. - Na większe mieszkanie na razie mnie nie stać. Moja kawalerka razem z kuchenną wnęka i mikroskopijną łazienką ma ledwie kilkanaście kwadratowych – dodaje.
To maksymalne wykorzystanie powierzchni przeznaczonej pod zabudowę zyskało sobie miano potodeweloperki. Kres temu chce położyć ministerstwo rozwoju.
Mieszkania, w których sąsiad sąsiadowi zagląda przez okno, a dzieci bawią się na kilkumetrowym, wciśniętym między wysokie budynki placu zabaw to ostatnio dość powszechny obraz na nowych osiedlach w naszym kraju. Kilkunasto- czy nawet kilkumetrowe lokale użytkowe sprzedawane jako mikrokawalerki to niestety również nic nowego - mówi szef resortu Waldemar Buda.
Tego typu absurdy architektoniczne to efekt maksymalnego wykorzystania powierzchni przeznaczonej pod zabudowę, często z naginaniem obowiązujących przepisów budowlanych. Nasza propozycja zmiany uregulowań prawnych ma na celu ukrócenie tych praktyk poprzez jednoznaczne i nie dające pola do niewłaściwej interpretacji brzmienie przepisów – dodaje minister o podkreśla, że nowe regulacje będą miały przede wszystkim dobro kupujących mieszkanie, a nie deweloperów.
czytaj też Pensje w firmach poszybowały w górę. Czy tyle dają zarobić w Nowym Sączu?
Zagrożenia wynikające z patodeweloperki
W Polsce buduje się rocznie około 240 tys. mieszkań i większość z nich powstaje w zgodzie z obowiązującymi przepisami i normami społecznymi. Jak w każdej branży trafiają się jednak „czarne owce” – firmy deweloperskie, które chcą maksymalizować swoje zyski i budują obiekty, przy których jak największa powierzchnia inwestycji ma trafić na sprzedaż, a ogólnodostępne części wspólne ograniczane są do minimum.
W praktyce oznacza to powstawanie mieszkań, w których przez większą część dnia jest ciemno, osiedli z placami zabaw, które dzieciom służą tylko w teorii czy miejscami parkingowymi wyłącznie dla niepełnosprawnych, które znajdują się pod samymi oknami lokali mieszkalnych (generując hałas i spaliny). Tego typu obiekty nie dość, że nie zaspakajają podstawowych potrzeb życiowych ich mieszkańców, to w dłuższej perspektywie czasowej będą generowały dodatkowe koszty związane np. z problemami natury zdrowotnej.
Ile na tym tracimy
Inwestycje mieszkaniowe prowadzone z myślą wyłącznie o zysku to nie tylko gorsza jakość życia. Polski Instytut Ekonomiczny w swoim raporcie „Społeczno-gospodarcze skutki chaosu przestrzennego” wyliczył, że całkowite roczne koszty chaosu przestrzennego w Polsce to 84,3 mld zł. Na tę sumę składają się np. koszty nadmiarowych dojazdów do pracy czy koszty budowy i utrzymania nadmiarowej infrastruktury. Instytut szacuje, że roczny koszt chaosu przestrzennego w przeliczeniu na każdego mieszkańca Polski to aż 2,2 tys. zł.
czytaj też Koniec tajemnicy wynagrodzenia. Pensje mają być jawne
Stop patodeweloperce. Co się zmieni?
Wedle propozycji ministerstwa rozwoju i technologii minimalna powierzchnia lokalu użytkowego ma wynieść 25 metrów kwadratowych. Ma to nie dotyczyć lokali na parterze lub pierwszym piętrze, które są dostępne bezpośrednio z ulicy. Jak tłumaczył Buda, celem jest wyeliminowanie sytuacji, w których lokale użytkowe są sprzedawane jako lokale inwestycyjne i wykorzystywane jak pełnowartościowe mieszkania do mieszkania na stałe. Reguła co najmniej takiego metrażu ma nie obejmować akademików, hoteli i aparthoteli.
Sąsiad nie będzie zaglądał sąsiadowi w okno
Minister zapowiedział też zwiększenie odległości między budynkami, znajdującymi się na sąsiadujących działkach. Obecnie to cztery metry do granicy działki, czyli minimum osiem metrów między budynkami. Po zmianie ma być to minimum pięć metrów do granicy działki, czyli dziesięć metrów między budynkami. Wśród rozwiązań, które mają się znaleźć w rozporządzeniu, zaproponowano też podwyższoną izolację akustyczną drzwi wejściowych. Dodatkowo deweloper powinien poinformować klienta, czy zostało wykonane badanie poziomu akustyki mieszkania.
czytaj też Będą kontrole i kary. Zapukają do waszych drzwi i sprawdzą czy dopełniliście tego obowiązku
Balkon nie może być częścią mieszkania
Kolejna zmiana dotyczy budowy balkonów. Po zmianie przepisów będą obowiązywały zasady dotyczące przegród między balkonami. Określona zostanie minimalna wysokość i szerokość przegrody. Będą musiały też przepuszczać odpowiednią ilość światła. Ministerstwo chce również, aby nie wliczać balkonów do powierzchni zabudowy.
W zreformowanym systemie planowania przestrzennego zdefiniowana zostanie powierzchnia kondygnacji liczona po obrysie rzutu poziomym ścian zewnętrznych, do której nie będą wliczane powierzchnie balkonów, loggii i tarasów. Tak liczona powierzchnia kondygnacji będzie podstawą do ustalenia intensywności zabudowy – podało ministerstwo rozwoju i technologii.
Jak ogłosił minister, projekt zmiany rozporządzenia ws. warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, jest już gotowy, wkrótce zostanie upubliczniony. ([email protected]) fot.© Materiał chroniony prawem autorskim