Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 24 maja. Imieniny: Joanny, Zdenka, Zuzanny
22/03/2024 - 14:20

Wojciech Gąsiorowski, adwokat, zapalony cyklista. W rozmowie o sprawach kluczowych dla Nowego Sącza

Wojciech Gąsiorowski pochodzi z Muszyny, ale w Nowym Sączu mieszka od lat. Jest adwokatem. W tym zawodzie praktykuje od ponad trzech dekad. Kandyduje w wyborach samorządowych do Rady Miasta Nowego Sącza z listy Koalicji Obywatelskiej. Okręg 4 miejsce 4.

Wojciech Gąsiorowski nie jest członkiem Platformy Obywatelskiej, ale jest jej sympatykiem.

Dlaczego ubiega się o mandat radnego w Radzie Miasta Nowego Sącza, co skłoniło go do podjęcia tej decyzji, o jakie sprawy chciałby zadbać, gdyby zasiadł w nowej radzie, co należałoby wdrożyć, aby nowosądeczanom żyło się lepiej i łatwiej?

Poznamy też kluczowe punkty jego programu wyborczego. Wszystko w rozmowie z Igą Michalec.

Kandydowanie do Rady Miasta Nowego Sącza – to była pana spontaniczna decyzja czy ktoś zachęcił?

- Start w wyborach samorządowych do Rady Miasta Nowego Sącza zaproponował mi sądecki lider Platformy Obywatelskiej, poseł Piotr Lachowicz. Wprawdzie nie jestem członkiem PO, ale jednak sympatykiem  i po zastanowieniu postanowiłem spróbować i kandydować z komitetu Koalicja Obywatelska, okręg 4 (obejmuje osiedla: Kaduk, Wólki, Przydworcowe, Szujskiego, Dąbrówka i Mała Poręba) - miejsce czwarte.

Co pana skłoniło, by ubiegać się o mandat radnego?

- Do Rady Miasta Nowego Sącza kandyduję po raz pierwszy, jak wiele innych osób. Jednak od lat interesuję się tym, jak  i z jakim efektem pracuje Rada Miasta Nowego Sącza. Mam duże doświadczenie, jeśli chodzi o praktykę prawną. Od momentu, kiedy zaczął w wolnej Polsce funkcjonować samorząd, odkąd zaczęły się tworzyć jego fundamenty czyli od 1990 roku – można powiedzieć – ocierałem się o pracę samorządu i z nim współpracowałem . Choćby z uwagi na to, że moja żona jest radcą prawnym i od powstania samorządów pracuje w strukturach samorządowych. Przez dziesięć lat pracowała w zespole radców prawnych Urzędu Miasta w Nowym Sączu (w okresie prezydentury Andrzeja Czerwińskiego). Dlatego też, siłą rzeczy byłem osłuchany z problemami samorządowymi. Problemy prawne samorządu terytorialnego takiego czy innego szczebla znam bardzo dobrze. Bardzo dobrze znane mi są też kolejne, liczne  zmiany przepisów, w oparciu o które działa samorząd.

W swojej zawodowej karierze piastował pan jakąś funkcję publiczną, mandat radnego, działał pan na jakimś polu społecznie?

- Nigdy wcześniej nie piastowałem mandatu radnego, ale zaangażowanie społeczne, choć innego rodzaju, nie jest mi obce. Podczas studiów byłem zaangażowany bardzo mocno w działalność Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Należałem do jednych z założycieli tego zrzeszenia na Uniwersytecie Jagiellońskim. Studiowałem w latach 1979 – 1985. Był to okres Sierpnia’ 80, a potem był oczywiście stan wojenny. W ostatnich latach zaangażowałem się społecznie w działalność KOD (Komitet Obrony Demokracji). Uznałem bowiem, że jako obywatel muszę to zrobić z uwagi na to, co działo się w Polsce przez osiem ostatnich lat. Brałem udział w protestach i manifestacjach grupy osób związanych z KOD. Byłem w tą działalność mocno zaangażowany. Równolegle angażowałem się w prace nowosądeckiego stowarzyszenia Świadomi Obywatele. Uważam, że te doświadczenia oraz posiadana wiedza uprawniają mnie do ubiegania się o mandat radnego.

Co panu dało zaangażowanie się w te działalności?

- Dało mi poczucie, że jest sporo ludzi, którzy raczej niechętnie angażują się w działalność społeczną, niechętnie zabiegają o publiczne stanowiska, czy właśnie mandat radnego. Nie bardzo chcą pokazywać swoje zaangażowanie, poglądy polityczne, ale…No właśnie, kiedy uznają, że jest to niezbędne, że po prostu tak trzeba, wtedy już w sprawę angażują się bardzo mocno. I proszę mi wierzyć takich osób jest dużo. Uważam, że jako społeczeństwo, jako wspólnotę lokalną nie stać nas na marnowanie takiego potencjału. Dodatkowo takie poczucie wspólnoty bardzo podnosiło mnie na duchu, w tych nie ukrywam ciężkich czasach dla demokracji.

Kandyduje pan do Rady Miasta Nowego Sącza. Co panem kierowało, aby ubiegać się o mandat radnego miasta?

- Chęć zaangażowania się w pracę sądeckiego samorządu, chęć dołożenia własnej „cegiełki” do tego, by Nowy Sącz, miasto w którym mieszkam i pracuję się rozwijało i to w sposób zrównoważony. Chciałbym, aby było miastem ze sprawnie działającą administracją, aby było miastem bezpiecznym, czystym, zielonym i rozwiniętym. Te tematy stanowią obszar moich zamierzeń i założeń programowych.

Z punktu widzenia wspólnoty samorządowej bardzo ważny jest również rozwój społeczeństwa obywatelskiego w Nowym Sączu. Jednym z jego przejawów jest aktywne uczestnictwo w pracach samorządu na wszelkich jego szczeblach. Poznałem wartość takiego uczestnictwa przez udział w działaniach stowarzyszeń KOD i Świadomi Obywatele . Jeśli z woli mieszkańców zostanę wybrany na radnego miasta Nowego Sącza będę robił wszystko, aby zaktywizować jak najszerszą grupę ludzi do działania właśnie na rzecz lokalnej społeczności np. przez udział w konsultacjach społecznych w istotnych dla ogółu sprawach, czy też zgłaszanie obywatelskich inicjatyw.  

Z jakim własnym programem idzie pan do rady?

- Nie ukrywam – jestem zapalonym rowerzystą i chociażby z tej płaszczyzny – osoby przemierzającej miejskie ulice i nie tylko na rowerze - chciałbym ograniczenia prędkości w Nowym Sączu do 40 km/h.  Taki postulat może wydawać się w pierwszej chwili drastyczny, zwłaszcza z perspektywy kierowcy, ale  z kolei z perspektywy rowerzysty doskonale wiem, że część kierowców niewiele, żeby nie powiedzieć nic nie robi sobie z praw pieszych czy rowerzystów do korzystania przez nich z dróg publicznych. Moim zdaniem takie ograniczenie byłoby pewnie wskazane. Takie ograniczenie obowiązuje i sprawdza się  np. w Szwajcarii.

Chciałbym też, aby w Nowym Sączu i wokół niego było więcej ścieżek pieszo-rowerowych. Nie przeczę trochę ścieżek już jest. Chodzi mi o to, by w Nowym Sączu było więcej i lepiej oznaczonych ścieżek na ulicach miasta. Przydałyby się kontrpasy. To pomogłoby się poruszać w zatłoczonym Nowym Sączu. Może dzięki temu część mieszkańców przesiadłaby się z samochodów na rowery.

W radzie chciałbym się też zająć działaniem wokół szeroko pojętej obrony cywilnej i ochrony ludności. Jest to rzecz bardzo na czasie, od dawna zarzucona i pomijana, a obecnie bardzo istotna wobec znanych powszechnie zagrożeń. Mam za sobą roczną służbę wojskową, jestem plutonowym podchorążym rezerwy. Wobec tego posiadam podstawową wiedzę w tej dziedzinie. Myślę, że i na tym polu pracy Rady Miasta Nowego Sącza mogę być przydatny.  Zachęcam państwa do zaglądnięcia na stronę wojciech-gasiorowski.pl i zapoznania się z pełnym zakresem moich zamierzeń programowych, bo w tym miejscu siłą rzeczy muszę się ograniczyć do dwóch-trzech punktów.   

Co według pana potrzeba miastu i jego mieszkańcom? 

- Powinniśmy stawiać w pierwszej kolejności na lepsze rozwiązania spraw komunikacyjnych miasta. Powinniśmy też dążyć do tego wszelkimi siłami, by mieszkańcy Nowego Sącza mogli oddychać czystym powietrzem. Już coś w tej materii drgnęło, ale sam Nowy Sącz niewiele zrobi bez wspólnej polityki w tym względzie, wspólnej z ościennymi gminami. Wskazałbym jeszcze na potrzebę większej aktywności mieszkańców. W Nowym Sączu mieszka wiele osób przedsiębiorczych, z dobrymi i ciekawymi pomysłami. Sądzę, że warte jest, a nawet koniecznym jest ich zachęcenie do aktywności społecznej. Radny, dla dobra ogółu, powinien być pomostem między tymi mieszkańcami, a władzami miasta.

Hasło budowa „Sądeczanki” przewijała się w poprzedniej samorządowej kampanii wyborczej w większości programów kandydatów. Minęły kolejne lata i jak „Sądeczanki” nie ma tak nie ma. Co pan o tym sądzi?

- To skandal, że tej drogi jeszcze nie ma. Mam nadzieję, że szybka kolej, która obecnie się buduje, przynajmniej w części załatwi sprawę dojazdu do krakowskiej aglomeracji. To będą olbrzymie zmiany dla naszego regionu. Ale też warto, moim zdaniem już myśleć o stworzeniu - Nowy Sącz i inne gminy, a nawet okoliczne powiaty - sieci szybkiej kolei miejskiej.

Jak będzie – według pana wyglądał Nowy Sącz w przyszłości?

- Moim zdaniem trudno to przewidzieć. Zmiany we współczesnym świecie postępują tak błyskawicznie i w takim kierunku, że nie chcę prorokować. Nie budzi jednak moich wątpliwości, że od naszych wspólnych postaw, wspólnego zaangażowania i dobrych wyborów zależy przyszłość nasza i naszych dzieci. Od stopnia rozwoju naszego miasta i wygody życia w nim zależy czy młode pokolenie zobaczy swoją przyszłość w Nowym Sączu czy poza nim.

([email protected], fot. arch. Wojciecha Gąsiorowskiego), © Materiał chroniony prawem autorskim.

Artykuł sponsorowany







Dziękujemy za przesłanie błędu