Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 8 maja. Imieniny: Kornela, Lizy, Stanisława
04/05/2023 - 13:15

Wojna wywiadów? Kto skorzystał na wycieku tajnych dokumentów dotyczących wojny w Ukrainie

Eksplodowała bomba informacyjna porównywalna skalą do WikiLeaks - w sieci pojawiły się tajne dokumenty, które w szczególności dotyczą wojny w Ukrainie. Pentagon określił upublicznienie dziesiątek ściśle tajnych dokumentów jako "bardzo poważne zagrożenie" dla bezpieczeństwa narodowego. Materiały ukazują w jaki sposób USA prowadzą działalność wywiadowczą, a ich ujawnienie może zagrozić wrażliwym źródłom i relacjom zagranicznym.

Ujawnione dokumenty to zdjęcia (nie zeskanowane dokumenty) na których widoczne są tabele z terminami dostarczenia broni, opisami jednostek i innymi wrażliwymi danymi, takimi jak np. zużycie amunicji do HIMARS. Zostały one przygotowane pomiędzy połową lutego, a początkiem marca. Departament Sprawiedliwości USA poinformował o rozpoczęciu śledztwa w tej sprawie we współpracy z Pentagonem i odmówił dalszych komentarzy.

Najprawdopodobniej wszystkie ujawnione dokumenty pochodzą ze Stanów Zjednoczonych. Dlatego ten wyciek jest przede wszystkim ciosem w integralność amerykańskiego systemu bezpieczeństwa informacyjnego. Co więcej, dokumenty prawdopodobnie przygotowywane były przez różne służby wywiadowcze i są opatrzone klauzulami "tajne" i "ściśle tajne” oraz NOFORN, które zakazują rozpowszechniania treści dokumentów wśród partnerów zagranicznych.

Dziennikarz śledczy Bellingcat Aric Toler przeanalizował to, w jaki sposób dokumenty dostały się do sieci. Po raz pierwszy zdjęcia zostały opublikowane w popularnej wśród gamerów sieci społecznościowej Discord. Wyłączony już teraz serwer był poświęcony popularnej grze komputerowej Minecraft oraz filipińskiej gwieździe YouTube'a WowMao. Następnie zdjęcia zostały udostępnione na innych stronach, w szczególności na forum 4Chan, a potem pojawiły się też na Telegramie, Twitterze i w innych sieciach społecznościowych.

4 marca – ponad miesiąc przed publikacjami w mediach – na serwerze Discord było opublikowanych 10 dokumentów o nazwie "Map Earth Minecraft". Użytkownik, który udostępnił dane stwierdził później, że znalazł je w poście innego użytkownika. 5 marca dokumenty pojawiły się na prorosyjskich kanałach w Telegramie. Były bardzo podobne do tych, które pojawiły się na 4Chan, jednak różniły się w liczbach, które prawdopodobnie zostały zmienione na korzyść Rosji.

W rozmowie z Bellingcat użytkownicy sieci Discord stwierdzili, że podobne dokumenty były publikowane na platformie już w styczniu br., ale zostały szybko usunięte. W związku z tym możemy spodziewać się, że to nie koniec, i że w przyszłości takich dokumentów będzie jeszcze więcej.

W dokumentach dotyczących Ukrainy nie ma ścisłych informacji o planach kontrofensywy, o której wiele mówi się w ostatnich tygodniach. Są jednak informacje o szkoleniach żołnierzy, którzy prawdopodobnie będą w niej uczestniczyć. Dokumenty zawierają szczegółowe opisy planów dostarczania zachodniej broni dla ukraińskiego wojska i szkolenia ukraińskiej armii, w tym status każdej brygady, jej stan uzbrojenia i artylerii oraz dokładną liczbę pocisków i rakiet.

Jeśli dane te będą dokładne, mogą pozwolić rosyjskiemu wywiadowi wojskowemu na zidentyfikowanie konkretnych brygad, którym prawdopodobnie powierzono zadanie naruszenia rosyjskiej obrony na początku ofensywy. Być może najbardziej szkodliwe dokumenty przedstawiają stan ukraińskiej obrony powietrznej. Jest ona - według upublicznionych informacji - w fatalnym stanie. Istnieje też dokument, pokazujący mapę z rzekomą sytuacją wokół Bachmutu.

Są też pewne informacje o potrzebach zbrojeniowych Ukrainy, ale trudno uznać to za tajemnicę – Ukraina publicznie podnosi kwestię zapotrzebowania na samoloty, broń ciężką i amunicję. Następnie The Washington Post opublikował informację o innym dokumencie, zgodnie z którym amerykański wywiad uważa, że problemy Ukrainy z gromadzeniem żołnierzy, amunicji i sprzętu mogą doprowadzić do tego, że Kijów może nie osiągnąć pierwotnych celów dotyczących spodziewanej kontrofensywy.

Dokumenty pokazują też, że wojna „zmierza w kierunku impasu”, i prawdopodobnie „będzie nadal trwać po 2023 roku”. Szereg opublikowanych dokumentów zawiera też informacje o krajach, które udzielają pomocy Ukrainie. Na przykład jeden z dokumentów twierdzi, że Serbia zgodziła się dostarczać broń do Kijowa. Belgrad, który jest bliskim sojusznikiem Rosji oficjalnie twierdzi, że nie pomaga żadnej ze stron.

Szef serbskiego Ministerstwa Obrony, Miloš Vučević, natychmiast zaprzeczył. „ Serbia nie sprzedawała i nie będzie sprzedawać broni stronie ukraińskiej ani rosyjskiej, ani krajom zainteresowanym tym konfliktem.”. Jeden z dokumentów twierdzi również że Egipt, który jest pozycjonowany jako sojusznik USA w regionie i otrzymuje pomoc od Waszyngtonu zamierzał potajemnie dostarczać pociski i inną
amunicję Rosji.

Inny dokument, rzekomo utworzony z raportów CIA, twierdzi, że węgierski premier Viktor Orban 22 lutego na zamkniętym spotkaniu nazwał Stany Zjednoczone jednym z trzech głównych wrogów swojej partii Fidesz. Informacja ta była jednak znana wcześniej z publikacji w węgierskich mediach. W dokumentach opisane są też rozmowy dwóch wysokich rangą funkcjonariuszy bezpieczeństwa narodowego Korei Południowej.

Rozmowy dotyczą obaw Rady Bezpieczeństwa Narodowego tego kraju związanych z wnioskiem USA o sprzedaż amunicji, która zostanie wysłana na Ukrainę, co z kolei naruszy politykę tego państwa, aby nie dostarczać broni krajom w stanie wojny. Inny tajny dokument mówi o incydencie nad Morzem Czarnym, który miał miejsce we wrześniu 2022 roku, kiedy to rosyjski myśliwiec prawie zestrzelił brytyjski samolot rozpoznawczy RC-135 River Joint.

Brytyjskie media, powołując się na źródła w brytyjskim Ministerstwie Obrony, donoszą, że raporty "zawierają nieścisłości i nie odzwierciedlają tego, co wydarzyło się w międzynarodowej przestrzeni
powietrznej nad Morzem Czarnym". Sekretarz obrony Ben Wallace zgłosił ten incydent do parlamentu jeszcze w październiku i powiedział wtedy, że Londyn nie uważa incydentu za celową eskalację, ale że było to spowodowane awarią techniczną.

Wyciek przypomina również, że amerykańscy szpiedzy zbierają informacje o swoich sojusznikach - fakt ten wywołał poruszenie w 2013 roku, kiedy ujawniono, że amerykańska Agencja Bezpieczeństwa
Narodowego (NSA), odpowiedzialna za wywiad elektroniczny, szpiegowała między innymi Angelę Merkel, ówczesną kanclerz Niemiec.

Kreml oczywiście nie przegapił okazji by wykorzystać ujawnione informacje na swoją korzyść. Rzecznik prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow powiedział, że dokumenty pokazują zakres zaangażowania USA i NATO w Ukrainie. Wydaje się jednak, że Rosja nie ma określonego stanowiska w tej sprawie. Rosyjski wiceminister spraw zagranicznych Riabkow powiedział z kolei, że ten przeciek jest fałszywy i został celowo wymyślony przez Stany Zjednoczone.

Doradca ukraińskiego prezydenta Mychajło Podolak twierdzi, że materiały zawierają ogromną ilość nieprawdziwych danych. Jak powiedział, wróg próbuje rozsiewać wątpliwości, kompromitować wcześniejsze pomysły (Ukrainy i Zachodu), straszyć swoją rzekomą ‘wiedzą’. Są to jednak tylko standardowe elementy gry operacyjnej rosyjskiego wywiadu - i nic więcej. Nie ma to nic wspólnego z rzeczywistymi ukraińskimi planami - wyjaśnił urzędnik. - Jeśli chodzi o faktyczne plany kontrofensywy, rosyjskie wojska bez wątpienia zapoznają się z nimi jako pierwsze. Przypuszczam, że stanie się to bardzo szybko - zapowiedział Podolak.

Przedstawiciel Zarządu Głównego Wywiadu Ukrainy Andrij Jusow oświadczył, że wyciek tzw. „tajnych dokumentów wojskowych” o planach ukraińskiej armii to operacja specjalna rosyjskich służb. Po wstępnej analizie tych materiałów widzimy, że zawierają one przekłamane dane na temat strat po obu stronach. Część informacji ewidentnie została zebrana z publicznie dostępnych źródeł.

Jednak Stany Zjednoczone poważnie potraktowały wyciek i zasugerowały autentyczność dokumentów, odkreślając, że niektóre z dokumentów opublikowanych w rosyjskich sieciach były zmieniane. Sekretarz obrony USA Lloyd Austin zapowiedział, że Amerykanie nie spoczną, zanim nie ustalą źródła wycieku i jego skali. Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby pytany, czy USA przygotowują się do większej liczby publikacji online, odparł: - Prawdziwa i szczera odpowiedź na to pytanie brzmi: Nie wiemy, ale uznał taką możliwość za niepokojącą. Jak zaznaczył, władze wciąż próbują ocenić jak ważne są dokumenty zamieszczone w sieci, oraz podkreślił, że przynajmniej część z nich została spreparowana.

Według asystenta sekretarza obrony ds. publicznych, Chrisa Meaghera, w ciągu ostatnich dni Austin odbywał codzienne spotkania z sojusznikami w celu oceny szkód i powołał grupę, która ma nie tylko ocenić zakres utraconych informacji, ale zweryfikować, kto ma dostęp do briefingów i przyznał, że opublikowane dokumenty mają potencjał do szerzenia dezinformacji. (K. Vlodek/ISW) Fot. Klaus Hausman/Pixabay
 







Dziękujemy za przesłanie błędu