Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Niedziela, 5 maja. Imieniny: Irydy, Tamary, Waldemara
17/05/2013 - 15:24

Kolejni świadkowie w procesie o odszkodowanie za śmierć nauczycielki

W Sądzie Okręgowym w Nowym Sączu trwa proces cywilny o zadośćuczynienie i odszkodowanie w kwocie prawie 900 tys. złotych dla rodziny Bernadetty G., nauczycielki z Zespołu Placówek Oświatowych w Podobinie, która przed trzema laty popełniła samobójstwo. Kobieta miała być zastraszana i poniżana przez Annę A., byłą dyrektorkę tej szkoły. Rodzina zmarłej kobiety pozwała o wypłatę odszkodowania gminę Niedźwiedź, jako organu prowadzącego szkoły na tym terenie.
Dzisiaj (17 maja) sędzia Paweł Poręba wezwał ponownie strony procesowe do zawarcia ugody w tej sprawie. Taka wolę, w imieniu powodów – męża i synów zmarłej kobiety wyraziła mec. Jolanta Budzowska z Krakowa.
- Jesteśmy na to gotowi, jeśli druga strona wyrazi na to wolę – zadeklarowała na sali rozpraw mec. Budzowska. Niestety druga strona nie zgodziła się na ugodę.
Proces toczy się o zadośćuczynienie i odszkodowanie w kwocie prawie 900 tys. złotych. Takiej kwoty domagają się od gminy Niedźwiedź mąż zmarłej Bernadetty G. i ich trzej synowie. Bernadetta G. była przez wiele lat nauczycielką nauczania początkowego w Zespole Szkół w Podobinie. Później, jakiś czas przed swoją śmiercią, pracowała z przedszkolakami. W 2010 roku Bernadetta G. popełniła samobójstwo. Kobieta miała być zastraszana i poniżana przez Annę A., byłą dyrektorkę tej szkoły. Była już dyrektorka miała także dopuszczać się złośliwego naruszania praw pracowniczych wobec Bernadetty G., a także znęcać się nad nią psychicznie. W konsekwencji kobieta odebrała sobie życie.
W kwietniu 2012 roku w Sądzie Rejonowym w Limanowej zapadł nieprawomocny wyrok. Anna A. została skazana wtedy na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięcioletni okres próby za znęcanie się nad nauczycielkami i doprowadzenie jednej z nich do samobójstwa. Sąd orzekł także zakaz zajmowania przez nią stanowiska dyrektora przez pięć lat. Anna A. odwołała się od tego wyroku. W styczniu b r. Sąd Okręgowy w Nowym Sączu utrzymał go w mocy. Skutkiem apelacji była jedynie korekta kwalifikacji prawnej czynu dokonana przez sąd w Nowym Sączu, a wymuszona zmianami zapisów kodeksu karnego. W styczniu, po zapadnięciu prawomocnego wyroku w sprawie karnej Anna A., zgodnie z przepisami prawa została zwolniona z pracy. Teraz jest osobą bezrobotną. Była dyrektorka szkoły w Podobinie wniosła o kasację prawomocnego wyroku Sądu Okręgowego w Nowym Sączu do Sądu Najwyższego. Anna A. nie zgadza się z wyrokiem, który zapadł. Uważa, że udowodniono jej czyn, którego nie popełniła.
Dzisiaj Annę A. występującą w tym procesie, jaki interwenient uboczny reprezentował pełnomocnik - sądecki mecenas Wojciech Gąsiorowski. Lista świadków do przesłuchania w sądzie była długa. Wśród osób wzywanych w tych charakterze na salę rozpraw było kilka nauczycielek, które znały Bernadettę G, i które z nią pracowały.
- Oczywiście znałam Bernadettę. Pracowałyśmy razem w szkole w Podobinie. Bernadetta była skryta. Nie chciała pracować w przedszkolu, bo w tym czasie robiła awans zawodowy. Pani, która pracowała wówczas w przedszkolu, odchodziła na emeryturę. Pani dyrektor A zaproponowała jej to. Bernadetta zgodziła się na przeniesienie do przedszkola, bo wiedziała, że jeśli na to się nie zgodzi, nie będzie mieć pracy – mówiła jedna z nauczycielek.
Wspominała o tym, że w Zespole Szkół w Podobinie była duża rotacja nauczycieli. Część z nich miało umowę o prace na czas określony, część natomiast odchodziła z własnej woli, bo nie mogli znieść panującej w szkole panującej atmosfery.
- Odchodzili, bo mówili, że nie mogą pracować w takiej atmosferze. Nauczyciele bali się pani dyrektor.
Czy Bernadetta B. miała niewystarczające kwalifikacje, by uczyć w szkole? – pytał sędzia.
- Jak najbardziej je miała - kontynuowała nauczycielka – świadek. – Była sumienna, skrupulatna, lubiana przez dzieci. Troszczyła się o rodzinę.
Czy przeniesienie Bernadetty G. ze szkoły do przedszkola było postrzegane przez innych nauczycieli jako „degradację” – zapytał świadka mec. Gąsiorowski, reprezentujący Annę A.
- Jest to zupełnie inny charakter pracy. Sama poczułabym się, jak nauczyciel „zdegradowany”.
Dzisiaj też przesłuchiwana była wizytator, która kiedyś z ramienia Kuratorium Oświaty wizytowała szkoły w gminie Niedźwiedź. Sprawowała też ona do pewnego momentu nadzór nad pracą Zespołu Szkół w Podobinie.
- Znam Annę A. od przynajmniej 10 lat – zeznawała wizytator. – Pani dyrektor była dyrektorem wymagającym, chciała dużo zmienić, ale pojawiły się telefony, prośby o pomoc od trzech nauczycielek. Prosiły mnie o interwencję. Gdy próbowałam na ten temat rozmawiać z panią dyrektor, napisała na mnie skargę do kuratora oświaty i już nie zajmowałam się szkołą w Podobinie. Po takim telefonie nauczyciela zawsze rozmawiałam z dyrektorką, by wyjaśnić sprawę, by coś doradzić. Od nauczycieli nie były to skargi oficjalne, a jedynie telefony z prośbą o pomoc. Po tym, jak Anna A. napisała na mnie skargę do mojego przełożonego, rozmawiałam z nim. Wyjaśniłam kuratorowi, że pani dyrektor odbiera te telefony, jako ataki na nią. Kurator zdecydował wówczas, że szkoła w Podobinie nie będzie mi podlegać.
Wizytatorka była pytana również, czy znała Bernadettę G. Świadek potwierdziła i dodała, że tę nauczycielkę znała z racji przeprowadzanych wizytacji. Jej zdaniem to była dobra nauczycielka.
- Pani Bernadetta zostawiła do mnie list. Policja pokazała mi go po jej śmierci – dodała wizytatorka. Była ona także pytana o to, czy sugerowała wójtowi, aby tę szkołę objął szczególnym nadzorem.
- Nie było takiej potrzeby. To były telefony, związane z nadzorem pedagogicznym.
Sąd przesłuchał dzisiaj także m.in. siostrę zmarłej i jej siostrzenicę. Termin kolejnej rozprawy nie został jeszcze wyznaczony.
(MACH)
Fot. (MC)







Dziękujemy za przesłanie błędu