Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 17 maja. Imieniny: Brunony, Sławomira, Wery
05/01/2013 - 11:00

Chowajcie psy, bo listonosz idzie. Dramatyczny apel poczty

Listonosze ostrzegają się nawzajem przed agresywnymi psami, notują adresy domów, gdzie ryzyko pogryzienia jest największe. Wszystko na nic. Nie pomaga nawet specjalny gaz, który ich zdaniem, tylko zwierzęta rozdrażnia. Pogryzienie przez psa to najczęstszy wypadek w tym zawodzie. Po apelu Poczty Polskiej sprawą mają zająć się sądeccy samorządowcy.
Trudno dokładnie określić, ilu listonoszy w każdym miesiącu jest pogryzionych, bo niektórzy nie zgłaszają tego nawet swoim szefom. Gryzą ich zarówno psy z listy ras niebezpiecznych, jak i małe kundelki. Atakują psy ras niebezpiecznych biegające luzem i ratlerki, które z nienacka wyskakują zza pleców lub nóg domowników.

Często kończy się na zadrapaniach i podartym ubraniu służbowym, ale bywa jednak i tak, że potrzebne jest zwolnienie lekarskie i trzeba wzywać policję albo straż miejską, bo np.właściciel zwierzaka, który pogryzł listonosza nie chce pokazać zaświadczenia o szczepieniu psa przeciwko wściekliźnie.

Pan Krzysztof pracuje w oddziale Poczty Polskiej w Łososinie Dolnej. Kilka dni temu znów miał nieprzyjemną przygodę z ujadającym psem. Tym razem skończyło się na potarganym ubraniu i zadrapaniach, ale każda z siedmiu zatrudnionych w tym oddziale osób ma świadomość, że kiedyś może dojść do tragedii.

- Radziłam mu nawet, żeby poszedł z tym do lekarza, ale nie chciał. To wbrew pozorom wcale nie jest śmieszne, jak się niektórym wydaje. Co będzie jeśli ktoś dozna poważnych obrażeń albo pies będzie wściekły? Listonosz może w tej sytuacji bronić się gazem, ale jeden z pracowników opowiadał mi, że jak psiknął tym w psa to ten zamiast uciec z podkulonym ogonem zrobił się jeszcze bardziej agresywny –
mówi Małgorzata Zelek, naczelnik poczty w Łososinie Dolnej.

Pani Małgorzata pracuje tu już ponad 15 lat i twierdzi, że mentalność mieszkańców wcale się nie zmieniła.
- Psy często naprawdę duże i groźne biegają sobie luzem wokół obejścia, mało które gospodarstwo ma ogrodzenie. Ludzie tak robili od lat i nie widzą w tym nic złego. Kończy się to tak, że żeby doręczyć pocztę niektórzy z listonoszy boją się nawet wyjść z samochodu. Nie zawsze udaje się dostarczyć przesyłkę, bo strach u listonosza zwycięża. Mało tego, potem ci sami gospodarze przychodzą do mnie na skargę, że nie dostali listu. Ich zdaniem mamy je doręczyć bez względu na zagrożeniu i już – opowiada naczelniczka.

Jej zdaniem największy psi problem pracownicy poczty mają we wsiach, ale i w miastach, czy miasteczkach nie jest lepiej.
- Trzeba liczyć się z ryzykownym sprintem do drzwi domu i czekając odmawiać modlitwę, żeby ktoś szybko otworzył drzwi. Są jednak i tacy, których bawi to, że musimy odganiać się sami od ujadających burków. Ja do dzisiaj mam spore blizny na tylnej części ciała po ataku wilczura na jednym z sądeckich osiedli domków jednorodzinnych. Jego właściciel, osoba znana w mieście i zamożna, stwierdził beztrosko, że pies musi mieć swobodę – przyznaje listonosz z Nowego Sącza.
Roznosi listy na osiedlu, gdzie jest wiele jednorodzinnych domów, przy prawie każdym jest jakiś pies. Jeśli skrzynka pocztowa wisi na bramce, to pół biedy. Najgorzej, gdy jest na drzwiach wejściowych domu i trzeba jakoś się do niej dostać. Nie można przecież wrzucić listu przez płot do ogrodu. Czasem i w tym przypadku bywa niebezpiecznie.
- W jednym z domów po ogrodzie biegają amstaffy. Kiedyś tak zdenerwowały się na mój widok, że zaczęły się gryźć nawzajem, bo nie mogły dopaść mnie przez ogrodzenie. Nie mogłem nic wrzucić do zawieszonej na płocie skrzynki, bo te bestie dosięgały tam zębami. Skończyło się typowo: skarga, że list nie dostarczony. A co miałem za te parę złotych życie stracić? – denerwuje się nasz rozmówca.

W pewnym momencie listonosze małopolscy listonosze powiedzieli "dość tego". Coraz częściej zgłaszali swoim przełożonym, że z powodu zagrożenia życia i zdrowia nie mogą wykonywać swoich obowiązków.
Ci z kolei, przesłyli skargi do centrali. Okazało się, że to nie przypadek tylko prawdziwa plaga, bo wielu pracowników poczty, podczas roznoszenia paczek i listów na terenie Małopolski, zostało pogryzionych przez psy.
Poczta Polska S.A. zareagowała i zwróciła się z apelem o pomoc do samorządów, by te przypomniały mieszkańcom o odpowiednim postępowaniu z czworonogami.
„Każdego roku na terenie województwa Małopolskiego ma miejsce kilkanaście przypadków pogryzień listonoszy przez psy. Do tego rodzaju wypadków dochodzi pomimo całej staranności i uwagi ze strony naszych pracowników .W związku z tym, że takie sytuacje mają miejsce najczęściej na terenach posesji, zwracam się z uprzejmą prośbą o pomoc w likwidacji potencjalnych zagrożeń poprzez apelowanie do mieszkańców o: zabezpieczenie psów znajdujących się na terenach posesji, instalowanie dzwonków na furtkach i bramach wjazdowych do posesji i instalowanie skrzynek pocztowych do doręczania korespondencji zwykłej” – czytamy w apelu.
Teraz tym problemem ma zająć się, na najbliższym posiedzeniu, konwent wójtów i burmistrzów powiatu nowosądeckiego.

BOS
Fot: sxc.hu, arch.
 






Dziękujemy za przesłanie błędu