Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Poniedziałek, 13 maja. Imieniny: Agnieszki, Magdaleny, Serwacego
30/04/2016 - 01:45

Takiej zbrodni Sącz nie znał! Niemcy wymordowali całą kamienicę

- Brakuje słów na opisanie tej zbrodni, bo co można powiedzieć kiedy z rozgałęzionej rodziny Goldbergów została tylko ta tablica – mówił Łukasz Połomski, wskazując na metalowy szyld przedwojennego, popularnego sądeckiego dentysty Abrahama Goldberga, zakupiony na aukcji kolekcjonerskiej. W piątek (29.04.), w 74. rocznicę wymordowania przez Niemców 81. żydowskich lokatorów kamienicy, stojącej na rogu ulic: Franciszkańskiej i Kazimierza Wielkiego w Nowym Sączu, odbyło się spotkanie w Domu Historia Fundacji ”Nomina Rosae” przy Pijarskiej 21 (plebania parafii ewangelickiej).

Połomski opowiedział publiczności (kilkadziesiąt osób, głównie młodzież) co się działo w gettcie w Nowym Sączu 29 kwietnia 1942 roku. Tego wiosennego poranka szef gestapo Heinrich Hamann rozkazał policji żydowskiej doprowadzenie do trzeciej po południu 300 Żydów, zarejestrowanych jako czytelników biblioteki syjonistycznej. Po koszmarnej  nocy w więzieniu (Hamann urządził „spektakl” z udziałem udręczonych więźniów, jako "aktorów", a na "widowni" zasiadły żony gestapowców) ulicami miasta przeszedł pochód śmierci.Przemaszerował z ulicy Pijarskiej na ulicę Rybacką. Wszystkich z tych „300” rozstrzelono na cmentarzu żydowskim nad Dunajcem (oprawcy żałowali naboi i grób „ruszał się” przez trzy dni, na wierzch wypłynęła ciemna, cuchnąca maź...). Następnie pijani gestapowcy wpadli do kamienicy przy ulicy Franciszkańskiej, gdzie urządzili rzeź. Zamordowali 81 osób z rodzin: Nainstandtów, Millerów i Perlów. Mordercy przeszukali kamienicę od suteryny po strych. Uratował się tylko Markus Lustig (ur.1925). Schował sie pod kołdrą, a skapywała na niego krew braciszka. Lustig do dziś żyje w Izraelu i regularnie odwiedza Sącz.   

Po wstrząsającej opowieści Łukasza Połomskiego (młody historyk pisał o tym szczegółowo przed dwoma laty na łamach miesięcznika „Sądeczanin” w swoim cyklu poświęconym sądeckim Żydom) wywiązała się dyskusja. Głos zabrała m.in. Anna Totoń, znany przewodnik po Nowym Sączu. Pani Anna streściła wspomnienia mecenasa Stanisława Długopolskiego. Adwokat zeznawał na procesie Hamanna w Bochun (Niemcy) w 1966 roku.  

– Stanisław Długopolski znał biegle język niemiecki, bo podczas okupacji działał w Radzie Głównej Opiekuńczej i w trakcie procesu zorientował się, że tłumacz przeinacza jego wypowiedzi, wybielając Hamanna. Wtedy oświadczył, że chce zeznawać po niemiecku i od tego momentu proces nabrał innego wymiaru – opowiadała Totoń, a Połomski uzupełnił, że choć Hamman dostał dożywocie, to „kat Sądecczyzny” zmarł w 1993 roku na wolności. Tak działał wymiar sprawiedliwości Republiki Federalnej Niemiec.

Następnie zebrani obejrzeli film pt. „Śladami Ahaswerusa” , w reżyserii Barbary Szewczyk, dokumentujący realizację projektu pn. „Sądecki Sztetl - Młodzi Ambasadorowie Tolerancji” (koordynator – Maciej Walasek). W ramach projektu, współfinansowanego m.in. przez Fundację Batorego, młodzi Sądeczanie szukali śladów Żydów m.in. w Nowym Sączu, Tarnowie, Oświęcimiu, Leżajsku, Lublinie i Bełżcu.

Szczególnie poruszające były kadry z tego ostatniego cmentarzyska, gdyż w Bełżcu, w sierpniu 1942 roku Niemcy zagazowali ok.16.tysięcy sądeckich Żydów, jedna trzecią mieszkanców miasta. Z tego względu Bełżec, gdzie Niemcy w kilka miesięcy wymordowali w sumie, jak szacują historycy, ok. 450 tysięcy Żydów (udanie przetestowali "technologię zabijania", a potem zaorali pola śmierci) bardzo jest "sądecki". Z Bełżca nikt nie ocalał.

Gościem spotkania w Domu Historii był Tadeusz Fisz, który specjalnie w tym celu przyjechał ze Szwecji.

Urodziłem się w roku 1956 w Nowym Sączu – przedstawił się sześćdziesięciolatek. – W  roku 1969 moja rodzina wyemigrowała do Szwecji, bo Gomułka kazał się Żydom wynosić z Polski.

W Szwecji dorósł, wykształcił się i założył dobrze prosperujący biznes ("Nowy Sącz nazywany jest miastem milionerów, a ja jestem najmniejszy z nich” -  drwił ze swego wzrostu). Wczoraj,  po 47. latach nieobecności, Tadeusz Fisz po raz pierwszy odwiedził rodzinne miasto i zaraz na początku wizyty niewysoki mężczyzna spotkał na ulicy dwójkę znajomych z dzieciństwa, w tym Annę Kempińską (ocalała z Holocaustu dzięki polskim sąsiadom, ale to osobna historia), obecną na piątkowym spotkaniu.  

- Dziękuję za to, że przywracacie pamięć o sądeckich Żydach – zwrócił się Fisz do Połomskiego. Dzisiejszy Nowy Sącz bardzo się panu Tadeuszowi podoba. Mówił, że miasto się ogromnie rozwinęło i ogólnie wyładniało.

- W Polsce się urodziłem, ta ziemia mnie wykarmiła, czuję się Polakiem – deklarował bezbłędną polszczyzną sądecki Żyd z drugiej strony Bałtyku.

Każdy uczestnik spotkania mógł wczoraj zaopatrzyć się w publikację pt. „Pamiętając dla przyszłości. Historia Żydów na Sądecczyźnie” . Na książkę (120 stron, dużo świetnie reprodukowanych zdjęć archiwalnych, obszerna bibliografia) złożyły się m.in.monograficzne artykuły: Łukasza Połomskiego, Marii Molendy, Artura Franczaka i Alicji Bartuś. Do wzięcia w Domu Historii była także wczoraj kolekcja pocztówek przedstawiających sądeckich Żydów.    

Doktor Maria Molenda, prezes Fundacji Nomina Rosae, zachęcała do odwiedzania strony: www.nomina.pl

Wczoraj, pod kamienicą na rogu Franciszkańskiej  i Kazimierza Wielkiego w Nowym Sączu zapłonęły znicze.

(HSZ)

Fot. własne

To była zbrodnia nad zbrodniami!










Dziękujemy za przesłanie błędu