Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 21 maja. Imieniny: Jana, Moniki, Wiktora
17/03/2016 - 14:50

Kamionka Wielka: „Matoł” na quadzie mógł zabić woźnicę! Widziałam to na własne oczy

To historia, której byłam naocznym świadkiem wczoraj (16. 03.), gdy spacerowałam z dziećmi i mężem w okolicach, gdzie kiedyś być wyciąg narciarski a teraz gmina Kamionka Wielka zorganizowała miejsce piknikowe i siłownię na świeżym powietrzu. Chyba tylko cudem nie skończyła się tragedią. Woźnica ma za co dziękować Opatrzności.

Gdy jechaliśmy autem do góry mijaliśmy furmankę. Mąż wziął większy łuk przy wymijaniu, bo nie chciał spłoszyć konia. Woźnica nawet odwdzięczył się uśmiechem. Już na górze, gdy wsiedliśmy pospacerować, okazało się, że wóz wjechał do góry za nami. Gdy był na rozwidleniu dróg, od strony rekreacyjnego placu, z lasy wyłonił się quad. Sądząc pod sylwetce kierowany przez bardzo młodego człowieka. Jechał dość szybko. Widać było wyraźnie, że koń zaczyna się płoszyć. Woźnica zeskoczył z wozu i starał się zwierzę uspokoić. Opanować. Kierowca quada zamiast zwolnić czy zatrzymać się na chwilę - a wóz miał widoczny jak na wyciągnięcie dłoni - przyspieszył. Wzmagający się warkot ewidentnie wystraszył konia. Zwierzę stanęło dęba i mimo starań woźnicy na oślep ruszyło w dół po stoku ciągnąc za sobą gwałtownie i wóz, i woźnicę. Mężczyzna upadł na ziemię, nie miał szans żeby uwolnić się z lejców owiniętych wokół ręki. Widzieliśmy tylko jak wóz rozpędza się coraz mocniej za rozszalałym koniem, gwałtownie podskakuje a mężczyzna uderza całym ciałem o ziemię. To trwało sekundy. Zmartwieliśmy. Mąż został z córkami a ja pognałam w dół za furmanką z całego serca prosząc Opatrzność, żeby mężczyzna wyszedł z tego cało. Uczciwie powiem, bałam się jego widoku, zastanawiałam się czy w razie czego dam radę mu pomóc. Musiałam być zdecydowanie za wolna mimo adrenaliny, bo gdy już byłam w połowie drogi do zabudowań (mam na myśli oczywiście te od strony Nowego Sącza) na dole nie było już widać mężczyzny ani wozu. Inna rzecz, że chwilę trwało zanim ruszyłam za wozem. Nie ukrywam, że wmurowało mnie w ziemię. To też dowód na to, w jakim tempie gnał koń.

Cofnęłam się do góry - byłam przekonana, że jeśli ta dramatyczna kawalkada zatrzymała się między zabudowaniami, to mężczyzna na pewno otrzyma pomoc lepszą i szybszą niż moja.

Gdy wróciłam do rodziny, mąż szybko zrelacjonował mi, że w międzyczasie do quada dojechał drugi. Kierowcy wymienili szybko kilka zdań i natychmiast odjechali. Na poboczu leżała też kurtka woźnicy. Znowu zaczęliśmy, tym razem już całą rodziną schodzić w dół, gryzło mnie, w jakim stanie jest poszkodowany. Nagle zobaczyłam go jak wolno wspina się w naszą stonę. Ku mojemu zaskoczeniu był cały, trochę poobijany, ale cały. Nie wiem jakim cudem. Może dzięki rozmiękłej ziemi? Może dzięki śniegowi, który jeszcze miejscami zalega?

Zagadnęłam go nawet: co z koniem i wozem? Mężczyzna wyjaśnił, że to zwierzę oswojone z dźwiękiem silnika. Koń stracił podkowę, wóz nawet nie został szczególnie uszkodzony. Wiem, że w Kamionce wszyscy się świetnie znają i pewnie woźnica doskonale wie, kto kierował quadem. Zasugerowałam mu nawet rozmowę z chłopakiem albo jego rodzicami - takie rzeczy nie powinny w żadnym wypadku uchodzić płazem.  - Matoł jeden, zamiast zwolnić - przyspieszył - spuentował woźnica.

Ja wiem, że w takich warunkach, jakie są w górzystej gminie Kamionka quady są niezbędne mieszkańcom. Szczególnie przysiółków. Wiem, naprawdę wiem. Ale wiem też, że po lasach jeździć nimi nie można - a oba właśnie z lasu wyjechały. Wiem też, że do wspomnianych przysiółków tymi lasami dostać się można często najszybciej. Ale gdzie zdrowy rozsądek i zwykłe ludzkie poczucie przyzwoitości? To quad powinien ruszyć za spłoszonym koniem i wozem, to kierowca quada powinien zrobić wszystko żeby się upewnić, że woźnica jest cały. Uważam, że w quady zaopatrzona powionna być policja (fot.) a przde wszystkim Straż Leśna, by mieć jakiekolwiek szanse w walce z "matołami" na podobnych pojazdach. Quad widoczny na zdięciu to własnie pojazd policyjny - piszę to wyprzedzając ewentualne komentarze, że to quad sprawcy zajścia. 

Po takich incydentach - bez żadnej egzaltacji powiem, że tracę wiarę w ludzi…

Wybaczcie Państwo. Nie mam zdjęcia. Nie jestem paparaazzi. Nawet nie wpadło mi do głowy żeby prosić woźnicę o pozowanie. Mam nadzieję, że jeśli ten tekst przeczyta sprawca zamieszania wyciągnie odpowiednie wnioski. Podobnie jak inni użytkownicy quadów. Już tylko na marginesie dodam, że gdy z cztery lata temu wchodziłam z rodziną na Cyrlę kamień, który wyprysnął spod kół rozpędzonego na szlaku quada uderzył w wózek mojej córeczki. A naprawdę staraliśmy się stanąć na czas przejazdu quada maksymalnie z boku. Tyle. 

Ewa Stachura e.stachura@sadeczanin. info

Fot. ilsutracyjne: archiwum sadeczanin 







Dziękujemy za przesłanie błędu