Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 3 maja. Imieniny: Jaropełka, Marii, Niny
20/08/2016 - 06:20

Edyta Geppert podbiła Krynicę. Tasiemcowa kolejka po autograf piosenkarki

W piątkowy wieczór, na finiszu jubileuszowej, pięćdziesiątej edycji festiwalu kiepurowskiego Edyta Geppert dała piękny koncert. Pijalnia Główna była szczelnie wypełniona, na koniec fani piosenkarki nawet godzinę czekali w kolejce po autograf.

Było lirycznie, żartobliwie i wzniośle. Na początek Edyta Geppert przypomniała, że już od 32. lat występuje na scenie, po czym  zaśpiewała „Nic nie muszę”. Następnie wykonała swoje największe szlagiery:, „Nie żałuję”, „Jaka róża taki cierń”, a jak popłynęły słowa pieśni: „Ty, Panie tyle czasu masz…” to w Pijalni zrobiło się cicho, jak makiem zasiał. 

Później artystka przekomarzała się muzycznie ze swoim impresario, którym okazał się jej mąż Piotr Loretz (ten sam od 1985 roku, mają jednego, dorosłego syna). Małżonkowie śpiewali na przemian przedwojenne szlagiery Mariana Hemara o blaskach i cieniach życia małżeńskiego, przy akompaniamencie wspaniałego klawiszowca (fortepian). Sala reagowała śmiechem i oklaskami.

Kiedy na scenę wyszli muzycy zespołu Vasie (gitara, akordeon, mandolina) zaczęły się żywiołowe czardasze (matka piosenkarki była Węgierką), romanse cygańskie, a wreszcie piosenki żydowskie. Publiczność przytupywała do rytmu, klaskała.  

Na finał Edyta Geppert zaśpiewała „Kocham cię życie”. Sala śpiewała razem z nią, a później nie chciała wypuścić piosenkarki ze sceny, musiała trzykrotnie bisować. Trzeba przyznać, że forma artystyczna, mimo upływu czasu, nie opuszcza wokalistki. Ciągle ten sam, mocny, głęboki głos o piętrowej skali, a sylwetka jak u nastolatki.   

Po koncercie najwięksi fani piosenkarki ustawili się w tasiemcowej kolejce w oczekiwaniu na autograf  bohaterki wieczoru. Wreszcie się pojawiła nasza gwiazda, przebrana, odświeżona i ten anielski uśmiech.    

Przez ponad godzinę piosenkarka podpisywała swoje krążki CD. Pytała komu dedykować wpis, przepraszała za pomyłki, jeżeli się zdarzyły i poprawiała imiona, cierpliwie pozowała do zdjęć, a prawie każdy wyciągał smartfona i chciał mieć pamiątkową fotografię . Artystka zużyła na autografy , jak zauważyliśmy, trzy flamastry. Ostatni szczęśliwcy zdobyli jej podpis po jedenastej w nocy. 

Wśród publiczności dominowali kuracjusze, w tym stali, jak podsłuchaliśmy, bywalcy festiwali kiepurowskich. Od lat przejeżdżają do „perły polskich uzdrowisk”  w drugiej połowie sierpniu, specjalnie na festiwa, ale byli też Sądeczanie.    

Piątkowy recital Edyty Geppert dla krynickiej publiczności (ponad 800 osób) to był mocny punkt kończącego się jubileuszowego, pięćdziesiątego Festiwalu im. Jana Kiepury.  

(HSZ), fot. własne      

Koncert Edyty Geppert w Krynicy










Dziękujemy za przesłanie błędu