Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Niedziela, 19 maja. Imieniny: Celestyny, Iwony, Piotra
25/06/2012 - 09:06

Lucyna Zygmunt: Liczymy na prezydenta Nowaka!

Szczypiornistki MKS Olimpii/Beskid/Gór-Stal Nowy Sącz osiągnęły historyczny sukces, awansując w maju tego roku do Superligi Piłki Ręcznej Kobiet. Pomijając kajakarzy Startu, którzy od lat są w czołówce krajowej, sportowcy żadnej innej dyscypliny w Nowym Sączu nie toczą rozgrywek na tak wysokim szczeblu. O klubie i Gimnazjum nr 5 im. św. Kingi w Nowym Sączu, gdzie narodził się ten fenomen, rozmawiamy z Lucyną Zygmunt, dyrektorem szkoły i szkoleniowcem piłkarek ręcznych, od której to wszystko się zaczęło.
                                                                                                               ***
Czy to nie interesujące, że piłkarki ręczne Olimpii są lepsze od futbolistów Sandecji, będących oczkiem w głowie włodarzy Nowego Sącza?
- Dla nas to powód do ogromnej satysfakcji. Dopiero teraz dociera do mnie świadomość, że awans naszych piłkarek do Superligii to wielki wyczyn, chociaż przez cały sezon rozgrywek nie było nawet momentu, kiedy byśmy się nad tym zastanawiali. Cały czas była tylko praca w kierunku osiągnięcia jak najlepszego wyniku i celu, który został postawiony po połączeniu dwóch klubów: Olimpii i Beskidu.

Czy jesteście przygotowani do rozgrywek w ekstraklasie, macie odpowiednie warunki, chodzi również o  finane?
- Dysponujemy odpowiednim zapleczem. Mamy do dyspozycji jedną i drugą halę, możemy korzystać z basenu, nie brakuje również u nas terenów górskich, gdzie można się dobrze przygotować do sezonu. Natomiast jeśli chodzi o warunki finansowe, to z tym bywa różnie. Raz lepiej, raz gorzej, zależy od tego, ilu sponsorów uda nam się pozyskać dla wsparcia finansów, które otrzymujemy z Urzędu Miasta.

Chodzą słuchy, że choć wielkimi krokami zbliża się start w ekstraklasie, to nie otrzymaliście z ratusza tyle, ile Wam obiecywano w chwili historycznego awansu i mogą być kłopoty z dopięciem budżetu klubu?
- To prawda, ale mamy nadzieję, że zanim rozpoczniemy zasadnicze przygotowania do startu, a nastąpi to 16 lipca, to te środki do kasy klubu wpłyną i będziemy mogli realizować założony plan szkoleniowy. Wiadomo, że pieniądze, które otrzymujemy z budżetu miasta, zawsze wpływają z pewnym poślizgiem, w tym przypadku jednak poślizgu być nie może, bo musimy mieć pieniądze na obóz sportowy i nie tylko. One są konieczne, bo nikt nas nie przyjmie na kwatery, jeżeli nie zapłacimy, plus stypendia dla zawodniczek. Wiadomo, że spora ich cześć to są już panie, które żyją ze sportu. Dlatego liczymy, że prezydent Nowak nas nie zawiedzie, w końcu to jego pomysłem było połączenie Olimpii z Beskidem i stworzenie w Sączu silnej drużyny piłki ręcznej kobiet.

W jakim wieku są zawodniczki?
- Różnie, od 20. do 31. roku życia. Z każdą zawodniczką na tym poziomie rozgrywek musi być zawarty kontrakt, który jest wysyłany do Polskiego Związku Piłki Ręcznej.

Piłkarze Sandecji otrzymali 2 mln zł z budżetu miasta, do jakiego ułamka tej kwoty aspiruje Wasz klub?
- Nie wiem i nawet tym się nie interesuję. Mnie interesuje, żeby zawodniczka przyszła na trening i aby była zadowolona, że ma z czego żyć. W kadrze jest ich 16, minimum, które należało zgłosić do rozgrywek w Superlidze, na więcej nas nie stać.

Ile z nich jest sądeczanek?
- Olbrzymia większość, bo13 dziewczyn plus 3 zawodniczki z Białorusi. W klubie została nasza gwiazda Joanna Gadzina, która po kontuzji wróciła do formy i zagrała w ostatnim dwumeczu I ligi, a w tej chwili jest na zgrupowaniu kadry młodzieżowej.

Czy związku z Waszymi sukcesami, zauważyła Pani wzrost popularności w Sączu piłki ręcznej, która w wykonaniu najlepszych jest bardzo widowiskową dyscypliną?
- Oczywiście! Podczas meczów finałowych w I lidze, rozgrywanych na początku maja, byłam mile zaskoczona ilością kibiców w hali, bo na meczach wcześniejszych wystarczały tylko dolne trybuny. W maju trzeba było już otworzyć górne - i jeszcze brakowało miejsc. Widać było, że ludzie tym żyją, hala huczała!

Jak udaje się Pani łączyć stanowisko dyrektora dużej szkoły z funkcją trenera i działacza klubu ekstraklasy?
- W tym momencie już nie działacza, tylko szkoleniowca. Wcześniej, owszem tak było, gdy dziewczęta grały na poziomie szkolnym, czyli Uczniowskiego Klubu Sportowego. Wówczas rzeczywiście spadało na mnie sporo spraw organizacyjnych. Obecnie już nie dałoby się pogodzić, żeby oprócz trenowania dziewczyn i kierowania szkołą, brać na siebie dodatkowe obowiązki. Jest zarząd klubu, kilka osób spoza szkoły, które są pochłonięte sprawami organizacyjnymi. Ja, oprócz pracy w szkole, zajmuję się tylko szkoleniem, więc to jest pewne ułatwienie...
Cały wywiad ukaże się w lipcowym numerze miesięcznika "Sądeczanin"
Fot. JEC






Dziękujemy za przesłanie błędu