Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 26 kwietnia. Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda
18/12/2017 - 23:50

Janusz Świerad zmierzył się z ekstraklasą. Sądecki trener nie dał się pokonać!

Janusz Świerad podjął się bardzo trudnego wyzwania. Po zwolnieniu z klubu Radosława Moroczkowskiego do rozegrania zostały dwa wymagające spotkania. Na swoje barki wziął je popularny sądecki „Dino” i drużyna pod jego wodzą nie pozwoliła się rywalom pokonać.

Jak to, co się działo odbiera sądecki trener? - To było dla mnie wielkie wydarzenie. Kosztowało mnie to kilka nocy nieprzespanych, ciężko było mi zmrużyć oko. Cały czas było myślenie o analizie przeciwnika, składzie na mecz, sposobie gry rywala, czy jak ma zagrać nasz zespół. Nie pamiętam, kiedy w swoim życiu miałem tak intensywny tydzień, jak ten ostatni. Co do zwieńczenia tego okresu, to zdobycie remisowej bramki w doliczonym czasie gry, to coś wspaniałego - powiedział nam Janusz Świerad.

Zobacz: Sandecja ratuje remis w ostatnich sekundach!

- Sprawdzałem po meczu skrzynkę mailową i jest tam kwalifikacja na kurs UEFA Pro dla polskich trenerów. Od dawna chciałem się tam dostać, a tutaj droga do przepustki na szczebel pierwszego szkoleniowca ekstraklasy jest już otwarta, chce mnie elitarne grono. Co prawda nie wygrałem tych trudnych spotkań, ale zremisowaliśmy je, to w obecnej sytuacji bardzo dobry wynik. Nie ma się czego wstydzić - dodał popularny „Dino”.

Udało się odnieść sukces. - Chciałem podziękować drużynie, że w ten sposób zareagowała. W trudnych momentach pokazywali charakter, odwracali losy meczu. Lechia to naprawdę mocny skład, odwrócenie losów spotkania z nimi, to naprawdę nasz wyczyn.  Chłopaki pokazali chęć wywalczenia utrzymania, zostawili sporo serca, a to było widać gołym okiem. Bardzo chcieli wrócić po stracie bramek do gry, nie złożyli broni w trudnych momentach, każdy członek drużyny, łącznie z rezerwowymi chciał za wszelką cenę wygrać. Nie udało się, ale tak zdobyty remis nie przynosi nam ujmy - podsumował w rozmowie z portalem "Sądeczanin".

- Podziękowania należą się drużynie, ale również sztabowi szkoleniowemu. Każdy z jego członków stanął na wysokości zadania. Były podpowiedzi, wspólnie robiliśmy co mogliśmy, aby powalczyć o zwycięstwo. Nie będziemy jednak rozpaczać po remisach. Byłem w sztabie przy nie jednym trenerze, coś potrafię, nie jestem żółtodziobem i wiem na czym ta praca polega. Wiem jak współpracować z reprezentantami kraju, zawodnikami o dużej liczbie spotkań w ekstraklasie. Wydaje mi się udowodniłem, że wiem co robię, potrafię być wartościowym trenerem - zapewnił po swojej ekstraklasowej przygodzie Janusz Świerad.

Zobacz: Cenny remis pod wodzą Janusza Świerada. Sędzia wypaczył wynik meczu!

Wyzwanie było bardzo trudne. - Podchodziłem do tego wydarzenia, jako wielkiego wyzwania. Nie ukrywam, to dla mnie poważna sprawa. Żyję tym, co się wokół mnie i drużyny dzieje. Ostatnie sytuacje mocno mnie jednak podbudowały, jako trenera, bo prowadziłem zespół w dwóch meczach podczas trudnego momentu. Udało się coś zrobić, drużyna chciała iść za mną i nie traktowali mnie lekceważąco, jako asystenta ale złapaliśmy mentalny kontakt. Uwierzyli mi, zaufali w to co robię. Odnieśliśmy sukces, nie tylko ja, ale również cały sztab. Dziękuję im, byli ze mną niemal 24 godziny na dobę, były telefony, e-maile, SMS-y, pracowaliśmy nad strategią, rozpracowaniem przeciwnika, naszą taktyką - podkreślił nowosądecki trener.

- Żyję tym co się ostatnio wydarzyło, to mnie bardzo nakręciło do ciężkiej pracy. Widzę się nadal w roli drugiego trenera Sandecji, jeśli będzie taka możliwość, przy kolejnym szkoleniowcu. Cieszy mnie myśl o dalszej pracy w klubie, z tą właśnie drużyną. Pokazałem, że nie jestem człowiekiem z przypadku i razem z drużyną oraz sztabem szkoleniowym, stanęliśmy na wysokości zadania. Od swioch współpracowników mogłem liczyć na podpowiedzi, odpowiednie reakcje - wyjaśnił tymczasowy opiekun Sandecji Nowy Sącz.

Janusz Świerad udowodnił, że potrafi dać sobie radę również na szczeblu ekstraklasy. Wcześniej nigdy nie odmawiał, kiedy Sandecja potrzebowała go na trenerskiej ławce, brał na siebie odpowiedzialność nawet w sytuacjach beznadziejnych. Robił to dla dobra klubu. Nie można zapomnieć o jego pracy z młodzieżą, bowiem spośród jego wychowanków kilku gra dzisiaj w najwyższej klasie rozgrywkowej. Kamil Słaby, Przemysław Szarek, Bartosz Szeliga czy Adrian Danek, między innymi oni wyszli spod ręki Janusza Świerada jako juniorzy, a dzisiaj radzą sobie w klubach ekstraklasy. To trzeba wyraźnie zaznaczyć.

MŚ ([email protected]). Fot. archirum sadeczanin.info







Dziękujemy za przesłanie błędu