Ciocia B. prezentuje - Podejdź no do płota, jak i ja podchodzę
Oto efekt - „Witaj Kochana zapraszam na przedświąteczne łupanie orzechów- w programie ile nałupiesz tyle zabierasz ze sobą plus ploteczki i głupie pogaduszki gratis”. Takiej treści sms-sik wysłałam i odzew był natychmiastowy – obietnica stawienia się w wyznaczonym terminie i miejscu. Ale ja nie byłabym sobą gdybym tylko na tym pozostała, siła robocza zapewniona to dlaczego nie iść dalej- zarobiłam ciasto na ciasteczka i jak wsparcie w walce z orzechami przybyło, ja już piekłam i niestety tłuc orzechów nie mogłam bo przecież ciasteczka tak pięknie pachniały i jeszcze lepiej smakowały
- „Ty piecz, my połuszczymy orzechy”- no przecież nie mogłam odmówić prośbie sąsiadek, prawda?. Czas nie wiadomo kiedy upłynął na pogaduszkach, ploteczkach, serialiku jaki p. Basi puszczałam, gdy do mnie zaglądała (Defne i Omerek – dalej byli piękni i wspaniali ) oraz na smakowaniu ciasteczek i deseru tureckiego. Z tym deserkiem to też zabawnie wyszło. Buszując w Internecie trafiłam na niego – i olśnienie- ja pół życia go jadłam i za nim przepadałam i w nieświadomości trwałam, iż w Turcji go znają i się nim zajadają. Ciekawi co to za cudo? Drodzy moi – to po prostu grysik- kasza manna na mleku ugotowana. Tureckie dodatki to – miód i żółtko jajka do mleka dodane oraz na wierzchu posypane orzechami i cynamonem. Żeby było jasne dałam do spróbowania wersję oryginalną oraz polską interpretację- z malinami takimi ze słoiczka zasypanymi tylko cukrem- wyszło miodzio i cud nad cudy-że tak nieskromnie ujmę (no chyba że ktoś kaszy mannej nie lubi - to może ją budyniem zastąpić). Orzechy same się na tłukły, ciasteczka się upiekły, a znajome wyszły jak już zmrok ogarnął ziemię nie z orzechami, a z ciasteczkami - orzechy wiadomo dla kogo zostały. Kochani może znacie jakieś inne desery czy przekąski jakimi wspólnie dzielimy się z innymi nacjami na świecie, a nieznanymi szerzej społeczeństwu lub chociażby mnie – to zapraszam do podzielenia się ciekawostkami i smaczkami ze mną.
Opisałam pokrótce tą historyjkę, aby zachęcić Was do takich sąsiedzkich spotkań i wspólnych przygotowań. Nawet nie wiecie, ile to radości daje oraz jak może w przyszłości zaprocentować. Ze wspomnianą sąsiadką jak nastał z wiosną koronawirus uprawiałyśmy „Podejdź no do płota”- zaleceń się słuchałyśmy i bezpieczną odległość zachowywałyśmy i nawzajem sobie drobne albo i większe prezenciki i przysmaczki przez płot podawałyśmy. W jedną stronę świeżo z drzewa upuszczona woda brzozowa w słoiczku na wzmocnienie, w drugą stronę upieczony i pachnący chlebuś, a to pizza jeszcze cieplutka a z powrotem ciasto czy inne smaczki. Powiadam Wam ile radości dawał człowiekowi telefon i hasełko – „Podejdź no do płota” – jak człowiek wszystko rzucał, nawet dobrze się nie ubrał tylko leciał do płotu, a ile czasu przy nim spędzał. Żeby była jasność nie tylko jedzonko było wymieniane ale i dobre rady, i sadzonki, miesięcznik „Sądeczanin” i książki do poczytania- jak można przerobić na swoją modę hit nad hity z polskiej klasyki filmowej. Mam nadzieję, że wszyscy wiedza o jakim filmie a właściwie filmach piszę, jeżeli nie to zachęcam do obejrzenia. Są pewne filmy, może trochę „jak z lamusa wyciągnięte”, ale ponadczasowe do dziś bawią i śmieszą i uczą. „Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie” , po co szukać w świecie nowego wroga jak można mieć starego, czy jak dziadek dawał na msze w intencji, aby wnuczka na studia się nie dostała- ilu takich dziadków powtórzyło ten sam numer, a Bogu ducha winne wnuczki i wnuczęta na inne tory edukacji musiały się przestawić. Ale koniec wspominek o filmach i serialach – choć nie – winna jestem stałym czytelnikom rozwiązanie zagadki z tekstu o maseczce. Pytałam o serial z jakiego wykorzystałam cytat: „Mam twarz przestępcy, którego kochać może tylko matka”. Wspomniany tekst pochodzi z … ( tu werble głośno grają) – „Puchatek kowbojem”- zabawa z Kubusiem Puchatkiem. Moi Drodzy co klasyka to klasyka i niech się te wszystkie nowe hiciory do mysiej dziury schowają.
Jak już wspominałam i zachęcałam zaprośmy sąsiadów do naszego życia. Życzliwy sąsiad to skarb na którym można polegać, a święta dostarczają nam licznych pretekstów, aby te relacje i nawiązać i umocnić. Każdy pretekst jest dobry, puśćmy wodze fantazji i wpadnijmy do osób których na co dzień nie odwiedzamy i złóżmy życzenia. Można iść z drobnym prezencikiem ale i wizyta z opłatkiem i gałązką jedliny też będzie dobrze widziana i wspominana. Obecnie co wszyscy możemy sobie nawzajem ofiarować to czas, dobre słowo i odrobina zainteresowania z naszej strony. Poszukajmy takich osób w bliższym lub dalszym otoczeniu, które odwiedzamy od wielkiego dzwonu, czy też tylko raz w roku i spróbujmy – może stanie się to naszą nową tradycją i zwyczajem.
Na dzisiaj to chyba wszystko, mam nadzieje, że Wy podobnie jak ja jesteście do świąt przygotowani: prezenty załatwione, ciasteczka upieczone, posprzątane, potrawy przygotowane. Jeżeli tak to super, choć żeby była jasność to jeszcze nie wszystko mamy za sobą, ale o tym to następnym razem ( A ja zamiast to robić, to tylko o tym pisze, ale „cicho sza”- nie wydajcie mnie przed rodziną).
Kolejny tekst z cyklu „Ciocia B. prezentuje - „Wspomnień czar” albo „Roraty”.