Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 18 maja. Imieniny: Alicji, Edwina, Eryka
08/05/2023 - 09:20

Kiedy skończy się drożyzna w sklepach? Ponoć widać już światełko w tunelu

Wydajemy coraz więcej, w koszykach mamy coraz mniej. Kiedy wreszcie skończy się drożyzna? W ocenie ekonomistów widać „światełko w tunelu”, jednak chodzi wyłącznie o dynamikę wzrostu cen, co oznacza, że koszty zakupów nadal będą rosły, tylko wolniej niż do tej pory.

Wzrosty cen wciąż nie odpuszczają

Analiza ponad 88 tys. cen detalicznych z przeszło 37 tys. sklepów wykazała, że w marcu  codzienne zakupy były droższe średnio o 23,7 proc. niż rok wcześniej. Ostatnio zanotowana podwyżka w ujęciu rok do roku przebiła poprzednie, które i tak już były wysokie, bo na poziomie 20,8 proc. w lutym i 20 proc.  rok do roku w styczniu. Dane pochodzą z cyklicznego raportu „Indeks cen w sklepach detalicznych”. Bardzo zbliżony wynik za marzec, za żywność i napoje, podaje Główny Urząd Statystyczny.

– W poprzednich miesiącach liczyłem na rychłe uspokojenie dynamiki wzrostu cen w sklepach, a ona znów zanotowała wzrost - komentuje ekonomista Marcin Luziński z Santander Bank Polska. - Tym razem głównym powodem była susza na południu Europy, która podbiła ceny warzyw i owoców. Nieco odsuwa to perspektywę obniżenia rocznej stopy wzrostu cen. Ocieplenie klimatu oznacza też, że okresy suszy będą pojawiały się coraz częściej, a zatem nagłe podwyżki w sklepach będą występowały regularnie – dodaje ekonomista.  

W ocenie Tomasza Kopyściańskiego z Uniwersytetu WSB Merito, dynamika wzrostu cen nie mogła wyhamować w marcu z powodu wysokich kosztów funkcjonowania placówek handlowych. W celu utrzymania rentowności sklepy przenoszą je równomiernie na wszystkie produkty, bez względu na to, jak kształtują się ich jednostkowe ceny hurtowe. W konsekwencji konsumenci cały czas coraz więcej płacą za zakupy.

– W najbliższym czasie wzrost cen w sklepach powinien wyhamować, bo od kilku już miesięcy maleją ceny surowców energetycznych i żywności na rynkach światowych  przekonuje ekonomista Marek Zuber.  -  Tego efektu nie widzimy jeszcze w Polsce, ponieważ spadek konsumpcji wciąż jest za mały, żeby zmusił sieci handlowe do wyhamowania z podwyżkami. Dobrym przykładem jest tutaj olej rzepakowy. Patrząc na rynek europejski, nie powinien obecnie kosztować więcej niż 8 złotych za litr. A jednak ostatnio mieliśmy cenę w okolicach 11-12 zł w polskich sklepach – wskazuje Zuber.

Czy to już szczyt drożyzny?

– Skokowe wzrosty cen surowców, obserwowane w 2022 roku, w sporej części zostały już odzwierciedlone na sklepowych półkach – ocenia Paweł Wyrzykowski z Banku BNP Paribas. - Przy dalszej stabilizacji rynku surowców można oczekiwać, że w kolejnych miesiącach dynamika podwyżek cen produktów żywnościowych w skali roku będzie się osłabiać. Na poziomie producentów już obserwujemy, że np. w przypadku produktów mleczarskich czy mięsnych dynamika wzrostu cen w ujęciu rok do roku zaczęła się obniżać – dodaje analityk.

Zdaniem eksperta z Santander Bank Polska, presja na wzrost cen będzie malała. Jednak oczywiście nie będzie to dotyczyło wszystkich grup artykułów, bo np. dynamika wzrostu cen warzyw i owoców nadal może piąć się w górę. Wyhamowanie podwyżek może nastąpić w przypadku pojedynczych produktów, takich jak na przykład  tłuszcze i oleje.

Wszystko wskazuje na to, że w marcu osiągnęliśmy szczyt drożyzny. Ale nie oznacza to, że ceny w sklepach teraz będą spadać. Będą dalej rosły, tylko wolniej. Oczywiście pojawią się takie artykuły, które potanieją, choćby warzywa w związku z początkiem sezonu. Moim zdaniem, spadną też ceny oleju, masła oraz cukru. Ale większość towarów dalej będzie drożeć, tylko wolniej – dodaje Marek Zuber.

W maju powieje optymizmem

W ocenie Anny Semmerling z Uniwersytetu WSB Merito, marcowy wynik wciąż nie był szczytem drożyzny. Jeszcze nie tak dawno wielu obserwatorów rynku przewidywało, że pomimo spadku inflacji w styczniu, w kolejnych miesiącach należy spodziewać się nieznacznego windowania cen w sklepach. I zgodnie z tymi przewidywaniami, ekspertka prognozuje, że w maju może rozpocząć się powolny spadek dynamiki wzrostu cen. Do tego dodaje, że hamowanie będzie dłuższym procesem, w dodatku rozłożonym w czasie.

– Trudno wskazać jeden konkretny punkt w czasie przypadający na szczyt drożyzny, bo jedne ceny właśnie zaczęły dynamicznie rosnąć, a inne już od jakiegoś czasu spadają. Wydaje mi się, że wzrostowe tendencje cenowe nieco złagodniały, ale nadal pozostają mocne. Myślę też, że gdyby do grudnia tego roku dynamika podwyżek w sklepach spadła do 10 proc. w relacji rocznej, to byłaby to dobra wiadomość – stwierdza Luziński.

Z kolei Semmerling zwraca uwagę na to, że wielu konsumentów ma mylne pojęcie, iż spadek dynamiki wzrostu cen w sklepach przyniesie obniżki w skali rok do roku. Jak podsumowuje ekspertka, konsumenci muszą być w pełni świadomi tego, że narosłe w ostatnich miesiącach koszty zakupów nie zmniejszą się. Mogą co najwyżej przestać tak dynamicznie piąć się w górę, jak dotychczas. ([email protected]) fot.jm







Dziękujemy za przesłanie błędu