Rura
W warsztacie na podłodze leżała rura. Miała już swoje młode lata i swoją świetną przeszłość. Potem rdza ją jadła w dzień, szczur obsikiwał nocą.
Na ścianach warsztatu wisiały narzędzia. Jedne przydatne bardziej, drugie mniej, ale i one zadbane. Często, gdy Ślusarza nie było, narzędzia gaworzyły. Omawiały sprawy praktyczne, jak klepanie, zginanie czy wiercenie, a także sprawy niepraktyczne, jak demokracja, liberalizm czy zamordyzm.
Rury nikt nie zauważał i ona sama już niemal siebie nie zauważała. Ale czekała na dogodną chwilę.
Pewnego razu narzędzia postanowiły urządzić debatę. Rozesłały wiadomości do znajomych, którzy odpoczywali w szufladach i skrzynkach. Młotek zawiadomił też gwoździe, te największe, a klucz francuski poinformował śruby i nakrętki. Tylko o rurze zapomnieli.
Zaczęli debatę.
A tu nagle rura jak nie zagada! Narzędzia słuchają zdumione. A rura gada. Sypie się z niej rdza, a rura gada. Obcęgi próbują się wtrącić, daremnie. Przecinarka chce skrócić gadanie rury, ale nagle kicha, bo z rury wydobywa się tuman rdzy. Nawet raszpla, nawet ona, z takim doświadczeniem – nie daje rady rurze.
A rura rozprawia. Wie, że gdy skończy się debata, już nikt jej nie zechce słuchać.
Rura jest rurą jest rurą jest rurą.
Płeć tu nie ma znaczenia.