Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 18 maja. Imieniny: Alicji, Edwina, Eryka
12/11/2023 - 16:35

Gdybyśmy mogli sami o tym decydować, mózgi by nam się zlasowały, a na świecie zapanowałby jeszcze większy chaos

Ja tego już raczej nie dożyję, szkoda, chętnie bym się pogapił, posłuchał pieśni pogrzebowych wyciągniętych z archiwum muzeum etnograficznego,

Łąki rozproszenia

List od wakacyjnego miłośnika góralszczyzny: „Zwracam się do Pana (jako bywalca i etnografa) odnośnie do potwierdzenia informacji z Głodówki. Chodzi o dawne czasy. Kiedy było źle, nie było co jeść, to chorych i bardzo starych wyprowadzano do lasu i tam ich pozostawiano… Ponoć opowiada to sekretnie mieszkaniec Głodówki (z dziada pradziada), pięćdziesięciolatek, któremu opowiadał ojciec, że to stało się niegdyś z jego pradziadkiem. Czy Pan słyszał o tym?”. 

Owszem, słyszałem, nawet czytałem. W prozie Kazimierza Przerwy- -Tetmajera, jeśli się nie mylę. Po raz pierwszy bardzo dawno temu, gdy miałem kilkanaście lat i łykałem, co popadło. Powieści o Janosiku i Marynie z Hrubego, ale przede wszystkim Na Skalnem Podhalu chłonąłem z zachwytem, kilka razy, jako wierny obraz góralszczyzny, najszczerszą prawdę o legendowych czasach. Dzieciństwo chwalić Boga minęło, nabrałem pewnej wprawy w samodzielnym czytaniu, dusza wytęskniona stała się ociężała i nie daje się tak łatwo przenosić do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych, zaś Tetmajer to dla mnie nie więcej niż wzięty młodopolski literat, Poeta z Wesela, odrobinę kabotyński, który od czasu do czasu wkładał góralski kostium. Trzeba przyznać, że było mu w nim do twarzy. Świetnie władał gwarą, niektórzy artyści ludowi na nim się wzorują, nawet cytując jego niektóre grepsy i śpiewając pieśni jego autorstwa, powszechnie uchodzące za czysto góralskie. Ale jego Podhalanie – wydumani, wykreowani, wyposażeni w nośne stereotypy, piékni co cud – są niczym Cyganie z cygańskich romansów. Tamci również dysponowali ogromną siłą wyrazu, dzięki czemu przedarli się z kiczu rosyjskiego do polskiego. Cyganie z romansów byli umowni, a ich nieposkromiona wolna miłość tyle miała się do rzeczywistej, co górale Tetmajera do ówczesnych mieszkańców wsi podhalańskiej. (...)

Lecz wracając do dawnego góralskiego obyczaju wywożenia dziadków i babek do lasa na umarcie – gdy przeczytałem o tym po raz pierwszy, byłem wstrząśnięty, długo nie mogłem się pozbierać. Dzisiaj już nikt mnie nie cenzuruje, starsi co do jednego zafundowali sobie wieczny odpoczynek i z niego korzystają, mogę więc sobie pozwolić na szczere wyznanie. Otóż sądzę, że taka eutanazja na ludowo może być całkiem rozsądnym wyjściem, praktycznym rozwiązaniem kilku problemów, i to za jednym zamachem. Starzy też kiedyś byli młodzi i wywozili swoich staruszków. Powinni więc zrozumieć, że na nich kolej. Może czują ulgę, coś w rodzaju wdzięczności, że ktoś za nich zdecydował, bo sami nie byliby w stanie? A może markotno im, że to już dzisiaj? Nie można by tak poczekać do jutra? Ale cóż, dzisiaj zawsze wypada dzisiaj, przy tym majstrować się nie da.
Mniej więcej tak sobie myślałem, ale się z tym nie obnosiłem, (...) Ależ byłoby gadania! Antosiu, jak możesz! Gdzie sumienie?! A to przecież takie oczywiste i zgodne z prawami natury. (...)

Gdybym mógł wybierać, bez wahania wybrałbym wygłodniałe leśne zwierzęta albo mróz i kurniawę niż wielodniowe umieranie (...) Ale nie wybieramy sobie ani daty i miejsca urodzenia, ani daty śmierci. Bardzo dobrze, to wszystko jest nie na nasz rozum. Gdybyśmy mogli sami o tym decydować, mózgi by nam się zlasowały, a na świecie zapanowałby jeszcze większy chaos.

(...) Opowieść o wynoszeniu staruszków do lasa staje się częścią przemysłu turystycznego, wchodzi w neoludowy obieg. Można więc przypuszczać, że ów obyczaj zostanie kiedyś zrekonstruowany na festiwalu folklorystycznym, może na potrzeby filmu. Ja tego już raczej nie dożyję, szkoda, chętnie bym się pogapił, posłuchał pieśni pogrzebowych wyciągniętych z archiwum muzeum etnograficznego, popatrzał, jak sztuczny niedźwiedź wyłazi zza smreka, ryczy, nadgryza babkę, babka z trudem tłumi śmiech, a wokół uwijają się fotoreporterzy. (...)

Antoni Kroh, Anioł śmierci z kilku stron, wydawnictwo ISKRY, 2023







Dziękujemy za przesłanie błędu