Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
24/04/2018 - 11:35

Dobra książka. Sądeczanin poleca. Ewa Andrzejewska "Maryan. Powrót" (2)

Niezwykły malarz z Piekła rodem to po prostu Maryan. Malarz, którego prace wiszą w paryskim Centrum Pompidou i nowojorskim Museum of Modern Art. Bardzo często się zdarza, że znane osoby są zapomniane w swojej małej ojczyźnie. Taki właśnie był los Pinchasa Burnsteina z ulicy Żywieckiej. Jego rodzice nawet nie przypuszczali, że ich syn zrobi tak zawrotną karierę. Nie przypuszczali także, jaka będzie cena tej kariery oraz jak bardzo Pinchas zostanie zapomniany w mieście Sanz. Ewa Andrzejewska zabrała nas w podróż do przedwojennego Sącza i trudnej drogi Maryana do Nowego Jorku. Książka nominowana do tegorocznej, szóstej, edycji Nagrody im. ks. prof. Bolesława Kumora.

Maryan zmarł w czerwcu 1977 roku w Nowym Jorku. Miał 50 lat.

Dwa lata wcześniej wyprowadził się z mieszkania na Manhattanie.

Odszedł od żony Annette. Nie miała już sił.

Wynajął pokój w hotelu Chelsea. Nie był sam. 

Naprawdę zamieszkał znów w Polsce.

Mówił głosem mamy, ojca, brata i siostry. Był nimi na przemian.

Płakał, śmiał się, a głównie wrzeszczał. Bił się z nimi.

Z rodzinnego domu wyprowadzał się do obozu. Albo do getta.

Był esesmanem i więźniem. Wył. Z obozu wracał do domu.

Znów był swoją mamą, ojcem, bratem i siostrą. 

Był raz tu, raz tam. We własnym, wewnętrznym obozie koncentracyjnym.

Malował jak wściekły.

On umarł na serce, powiedziała Annette.

I opowiedziała bajkę Maryana: Mały biedny chłopiec umiera i idzie do nieba. W niebie nic nie chce, chociaż widzi tyle wspaniałości. Chce tylko bułkę z masłem. Potem dodała: A teraz powiem swoją bajkę. We Francji wyszłam z pierwszego obozu do szpitala pod pretekstem badań na gruźlicę. Chrześcijańskie kobiety opiekowały się tym obozem i schowały mnie w szpitalu. W niedzielę były odwiedziny. Przyszło dużo ludzi. Po południu pojawił się Niemiec i powiedział „uciekłaś z obozu!” Byłam tak przerażona, że serce mi stanęło, a potem biło jak oszalałe. Od razu wiedziałam, że nie mogę tam dłużej zostać. Jak ten Niemiec wyszedł, to poczułam, że nie dam rady bez pomocy. I dostałam ją natychmiast. Jakaś kobieta z sąsiedniego łóżka dała mi swój pachnący biały chleb. Pamiętam go do dziś. Jestem Żydówką, ale nie wierzę w Boga.

Gdzie był wtedy Bóg? Jak to możliwe, że tak się z nami stało? Dlaczego ja się uratowałam?

Żyję z poczuciem winy, że przeżyłam.

Cytowane fragmenty pochodzą z książki:
Ewa Andrzejewska
„Maryan. Powrót”
wyd. Nisza, 2017 r.







Dziękujemy za przesłanie błędu