Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 16 maja. Imieniny: Andrzeja, Jędrzeja, Małgorzaty
24/12/2021 - 19:20

Wigilia Bożego Narodzenia w obrzędowości Sądecczyzny. Czas obfitujący we wróżby

Puste miejsce przy wigilijnym stole dla zbłąkanego wędrowca, sianko pod białym obrusem, a na nim kilkanaście świątecznych potraw, dzielenie się opłatkiem z bliskimi i Pasterka – to tylko część zwyczajów związanych z Wigilią i Bożym Narodzeniem, które kultywowane są do dzisiaj. A jak dawniej do tego szczególnego okresu przygotowywali się i jak obchodzili go mieszkańcy Sądecczyzny?

Dzisiaj Wigilia Bożego Narodzenia. Dzień inny niż zwykle. Dzień, w którym po zapadnięciu zmroku wspólnie z bliskimi zasiadamy do wigilijnego stołu, aby w duchu jedności i miłości oczekiwać na przybycie Pana.

Uroczystość Bożego Narodzenia wprowadzono do kalendarza świąt kościelnych w IV wieku. Dwieście lat później ustaliła się tradycja wieczornej kolacji, zwanej wigilią. Wieczerza wigilijna jest niewątpliwie echem starochrześcijańskiej tradycji wspólnego spożywania posiłku, zwanego z grecka agape, będącego symbolem braterstwa i miłości między ludźmi.

Wigilia w polskiej obyczajowości jest świętem rodzinnym. Podobnie jak w Polsce Wigilię obchodzi się na Litwie, na Białorusi, na Ukrainie wśród katolików łacińskich, w Czechach i na Słowacji. Nieznany poza terenami dawnej Rzeczypospolitej jest zwyczaj łamania się opłatkiem.

W polskiej tradycji to ojciec rodziny lub najstarszy wiekiem rozpoczyna wieczerzę modlitwą, odczytaniem opisu narodzenia Pańskiego z Ewangelii św. Łukasza. Potem następuje chwila dzielenia się opłatkiem i składania sobie życzeń, spożywania wigilijnych potraw. Nie ma Wigilii bez śpiewania pięknych kolęd.

Po wigilii katolicy udają się tradycyjnie na Pasterkę. Pasterka jest pamiątką z pierwszych wieków chrześcijaństwa, kiedy nabożeństwa nocne należały do stałej praktyki kościoła. Pierwsze msze św. o północy 24 grudnia sprawowano w Betlejem.

A jak dawniej na Sądecczyźnie obchodzono Wigilię Bożego Narodzenia? Był to wyjątkowy czas świętowania w gronie rodzinnym. Czas szczególny, wypełniony m.in. wróżbami.

Tą wiedzą podzieliła się nie tak dawno z Sądeczaninem Bogusława Błażewicz, etnograf z Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu.

Dawne tradycje wigilijne mieszkańców Sądecczyzny wyrosły na bazie wierzeń chrześcijańskich i pogańskich oraz zwyczajów czterech żyjących obok siebie grup etnicznych - Lachów (tereny wokół Nowego Sącza), Pogórzan (wschodni region sądecki), Górali Sądeckich (okolice Łącka) i prawosławnych Łemków (Beskid Niski i zachodni Beskid Sądecki)
- Te grupy ludności przez wieki żyły obok siebie – opowiadała nasza rozmówczyni. - Wiele ich zwyczajów było podobnych, ale były też i różnice.
                                                                                                                 *
Najważniejszym momentem w bożonarodzeniowej tradycji ludowej była Wigilia. Podczas tego niepowtarzalnego wieczoru zachowało się w obrzędowości dużo dawnych obyczajów ludowych, przechowywanych przez wieki. W Wigilię niezwykle istotną kwestią było to, aby przez cały ten dzień dobrze się zachowywać. Wierzono bowiem, że tak będzie i w nadchodzącym roku.

Wigilia miała świadczyć o całym nadchodzącym roku i w tym dniu mieszkańcy Sądecczyzny przestrzegali związanych z nią zwyczajów. Właśnie Wigilia była spośród wszystkich dni świątecznych czasem, który obfitował we wróżby, zaklęcia i zabiegi magiczne, mające zapewnić mieszkańcom zdrowie, urodzaj i dobrobyt w nadchodzącym roku. U Łemków gospodyni, przygotowując w tym dniu potrawy, zakładała sobie pasemko lnu za zapaskę, aby len darzył się w przyszłym roku.

U Łemków też domownicy chodzili z obwiązanymi wokół pasa powrósłami ze słomy, co miało gwarantować duży urodzaj. Łemkowie, a także i Górale Sądeccy, pilnowali w tym dniu, aby dzieci „nie łasowały po garnkach” i aby wilki nie porywały owiec.

- W Wigilię dbano także o to, aby ludzie byli dla siebie uprzejmi – podkreślała etnograf. – Absolutnie nie wolno było się kłócić, krzyczeć na dzieci, a tym bardziej je karcić. Ważne było również, aby w Wigilię nie pożyczać niczego z domu, by dostatek z niego nie uciekł. Natomiast można było w Wigilię przynieść do domu trochę pieniędzy, nawet pożyczonych od Żyda, po to, by pieniądze trzymały się domu przez cały nadchodzący rok.

Inną wróżbą, której gospodynie przestrzegały podczas przygotowywania wieczerzy wigilijnej, była ta związana z wygarnianiem z pieca węgielków podczas pieczenia chleba. Po wyciągnięciu z pieca żaru gospodyni wybierała sobie kilka węgielków. Każdy oznaczał inną roślinę. Potem węgielki obserwowała. Jeśli pokryły się one grubą warstwą popiołu, oznaczało to, że dana roślina (warzywo czy zboże) obrodzi w przyszłym roku. W Wigilię gospodynie wycierały także ręce oblepione ciastem chlebowym lub innym, o pnie drzew owocowych w sadzie, aby te dobrze rodziły w nadchodzącym roku.

Tradycyjną ozdobą świąteczną była podłaźniczka. Była to poprzedniczka dzisiejszej choinki, która - jak mówi pani Bogusława Błażewicz - na wsi sądeckiej pojawiła się dopiero w latach 30. XX wieku. U Pogórzan, w rejonie Gorlic, tradycja stawiania i ubierania choinki była nieco wcześniejsza. Tam datuje się ona na początek XX wieku, a to z tej racji, że na tamtych terenach znacznie szybciej rozwijał się przemysł, zwłaszcza naftowy i wpływy miejskie wcześniej pojawiły się na wsi.

Podłaźniczkę wieszano „do góry nogami” u powały. Pierwotnie był to po prostu ucięty czubek jodły. Później, u Lachów Sądeckich, przypominała ona bardziej konstrukcję w kształcie parasola. Do jej wykonania wykorzystywano na przykład giętką wiklinę albo drut, który następnie okręcało się słomą. Na wiklinową konstrukcję nakładano jedlinę.

W czaszy podłaźniczki były zawieszane różne misterne dekoracje, wycinane z białych i kolorowych opłatków (te ostatnie były one przeznaczone dla zwierząt). W centralnym punkcie podłaźniczki, nieco niżej od ażurowych ozdób opłatkowych, wisiał „świat”. Była to ozdoba wykonywana także z opłatków, ale miała on kształt graniasty. Oprócz tych ozdób na podłaźniczce wieszano także jabłka, złocone orzechy, łańcuchy zrobione ze słomy, lnu, bibułki białej albo kolorowej.

- Jabłka, len, orzechy, mak były roślinami i owocami, które w tradycji ludowej symbolizowały płodność – mówiła Bogusława Błażewicz. – Podłaźniczka miała zapewnić domowi urodzaj, dobrobyt w przyszłym roku. Ta ozdoba wisiała w sądeckich izbach do 2 lutego, czyli matki Boskiej Gromnicznej. Dzisiaj podłaźniczki można oglądać właśnie w muzeach. Ośrodki i domy kultury organizują konkursy na tradycyjną podłaźniczkę.







Dziękujemy za przesłanie błędu