Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 27 czerwca. Imieniny: Cypriana, Emanueli, Władysława
11/03/2022 - 06:20

Uciekły przed wojną, ale nie przed strachem. Od niego uciec się nie da

Oksana uciekła z napadniętej przez Rosję Ukrainy z matką i dwoma córkami. Młodsza ma ledwo trzy i pół miesiąca. Jak rodzina sobie tu radzi w tych dramatycznych okolicznościach w gościnnym domu Małgorzaty Ryniewicz ze Starego Sącza? Uciekły przed wojną, ale nie przed strachem. Od niego uciec się nie da.

Autorka tego tekstu zawsze powtarza, że dziennikarz powinien być gotowy zrobić każdy materiał. Od lekkiego lifestalowego wywiadu do relacji z wypadku czy reportażu uczestniczącego. Ale na to nie była przygotowana. Bo jak rozmawiać z kimś, jak pytać o cokolwiek kogoś, kto zostawił wszystko, by uciec przed wojną? Nawet rozmawiając w tym samym języku, ciężko jest nie wpaść w patetyzm, egzaltację albo ton – oględnie mówiąc - sensacji. A mnie z rodziną pani Oksany dzieliła też barieraz językowa. A tu przede mną stanęła kobieta, matka i żona, która nie wie czy i w jakich okolicznościach przyjdzie jej wrócić do domu.

Spotkałyśmy się w siedzibie Towarzystwa Przyjaciół Dzieci w Nowym Sączu, gdzie Małgorzata Ryniewicz – specjalistka od arteterapii z wykształcenia – razem z TPD zorganizowała warsztaty dla kobiet i dzieci z Ukrainy i Polski.

Proszę Oksanę, by przedstawiła swoich najbliższych – do Polski uciekła z mamą, 18-letnią córką Iriną i trzy i półmiesięczną Tatianą. I chyba właśnie uśmiech Tatiany nas skomunikował. Nieświadome całego dramatu wokół maleństwo obdzieliło mnie cudownym uśmiechem. Pytam: skąd jesteście?

Zobacz też: Region: chcesz pomóc uchodźcom z Ukrainy. Lista koordynatorów

– Z tej samej miejscowości, w której mieszka nasz prezydent, prezydent Ukrainy Zełeński, Krywyj Rih (środkowa Ukraina – dop. red) – odpowiada z ogromną dumą kobieta. Dodaje, że na Ukrainie został jej mąż i 22-letnia córka. – Ona tam została ze swoim chłopakiem, bo młodych mężczyzn nie przepuszczają przez granicę. Nie chciała go zostawić.

Tłumaczy mi też, że rozumie nasz język, bo pracowała w Polsce – w Katowicach i w Kwidzyniu. – Rozumiem jak ktoś mówi wolno, ale z mową u mnie nie bardzo – zaznacza zanim zaczynamy korzystać z translatora internetowego. Oksana tłumaczy, że najpierw uciekając z bliskimi dotarła do Lwowa a stamtąd została zabrana przez wolontariuszy na granicę z Polską – do Krościenka. Pocieszeniem w tej tułaczce był i jest fakt, że ma telefoniczny kontakt z bliskimi, ale nie wie, jak długo tą łączność uda się utrzymać. Odwraca głowę. Milczymy.

Pytam: jak trafiła do domu Małgosi? I tu włącza się sama Małgosia – na granicy czeka się długo, kilkanaście, kilkadziesiąt godzin. Oksana została przepuszczona do Polski szybciej, bo była z maleńkim dzieckiem. Trafiła do przejścia na wysokości Łodyny. Wolontariusze mieli już numer do Małgorzaty – kobieta zaraz po wybuchu wojny zostawiła go w tamtejszym punkcie recepcyjnym. Zadzwonili w niedzielę o 6 nad ranem i zaznaczyli, że nie mają jak dostarczyć tej rodziny do Starego Sącza, a dla tylu kobiet z maleńkim dzieckiem i psem będzie trudno znaleźć inny dom. Gośka się nie namyślała – jeden telefon do przyjaciół z Łącka i Sasza natychmiast ruszył w drogę.

Zobacz też: Mieszkania i specjalne zajęcia w szkole, to dla uchodźców w Starym Sączu

Pytam, czym rodzina Oksany zajmowała się na Ukrainie? Oksana tłumaczy, że ona była na macierzyńskim a Irina zdążyła skończyć naukę. Pracował mąż. – Ale teraz nie ma pracy, nic nie ma. Jest wojna – mówi Ukrainka i zacina się w sobie. Milczymy dłuższą chwilę. Pytam, czy rzeczywiście jest tak źle, że nie ma szansy, by zabrać ze sobą w taką tułaczkę cos więcej niż dokumenty i jedną reklamówkę. Oksana znów milczy. Mi ściska krtań. Obie wiemy, że jeśli dalej będę o to dopytywać, poleją się łzy. Ale Oksana w końcu zbiera się w sobie. – Wzięłyśmy to, co potrzebne było dla dziecka – wskazuje najmłodszą córkę.

Pytam o inną – poza gościną w domu – pomoc w Polsce. Znów włącza się do rozmowy Małgorzata. - Ja zgłosiłam w Starym Sączu, w Urzędzie Miasta, że przyjeżdża do mnie Oksana i pani z urzędu zgłosiła nas chyba do urzędu wojewódzkiego, ale nie wiadomo czy będzie to czymś więcej skutkowało. A z codziennymi rzeczami? Przywieziono nam takie środki ze zbiórki, rzeczy do jedzenia, ale podziękowałam, bo dziewczyny nie chciały. To były rzeczy przewiezione przy okazji pobytu tej pierwszej rodziny – opowiada Ryniewicz.

I tu na chwilę musimy się cofnąć w czasie. Rodzina Oksany, to druga z kolei rodzina, której Małgorzata udzieliła schronienia. Wcześniej – dosłownie cztery dni od agresji Rosji kobieta przyjęła do siebie pięciu uchodźców. Małżeństwo z trójką dzieci – trzylatkiem i dwoma siedmiolatkami. Mężczyzna przed wybuchem wojny pracował od dłuższego czasu w Niemczech i właśnie tam z bliskimi wyjechał licząc na to, że jego niemiecki pracodawca udzieli mu wsparcia. Oboje z żoną mówili biegle po polsku.

Wracając do rodziny Oksany. – Dziewczyny nic nie chciały, mówiły, że mają wszystko na miesiąc. Koleżanka ze szkoły zorganizowała środki czystościowe i takie proszki hipoalergiczne dla dzieci do prania i ubrania. Tak to robimy z przyjaciółmi, daję hasło i ktoś przywozi, to co akurat jest potrzebne.

Zobacz też: Nie wolno tych ludzi odzierać z godności. Tak pomaga uchodźcom Stary Sącz

I znów milczymy patrząc na . – Myślę, że ważne żebyś to napisała - dziewczyny są dziś pierwszy raz gdziekolwiek poza domem od niedzieli. Po raz pierwszy udało mi się je wyciągnąć z domu. Wydaje mi się, że dziewczyny są bardzo skrępowane, że są w szoku. One po prostu na moje pytanie czy czegoś nie potrzebują albo zaproszenie żeby korzystały w domu ze wszystkiego, najczęściej odmawiają. Ja im przeznaczyłam dwa pokoje, a dziewczyny się wyprowadziły do jednego i są we czwórkę w jednym pokoju. Tak siedzą razem, widać po prostu, że potrzebują izolacji. Nie czują się swobodnie.

- To jest ważne, żeby wszyscy sobie z tego zdawali sprawę, bo ja tak bardzo delikatnie z nimi postępuję, żeby nie być nachalną z pomocą. One muszą się stopniowo przełamywać, bo teraz – jestem o tym przekonana - przeżywają zespół pourazowy, muszą się oswoić z zupełnie nową sytuacją. Bo to nie jest dla nich normalna sytuacja. Jak porównuję je do tej poprzedniej rodziny, to tamci byli bardzo otwarci i chętnie ze wszystkiego korzystali. A dziewczyny się bardzo izolują w pokoju. To są efekty traumy i dlatego potrzebują tej intymności, ciszy i spokoju.

Ryniewicz zaznacza, że jej trzyletni syn też czuje – intuicyjnie, jak to dziecko – że sytuacja w domu jest wyjątkowa. Wkrada się do pokoju Ukrainek, by popatrzeć na maleńką dziewczynkę. Gdy się rozbryka, wystarczy mu tylko powiedzieć, że niemowlę śpi i natychmiast się uspokaja. A przy jego temperamencie to nie lada wyczyn.

Znów milczymy. Oksana sama od siebie mówi, że chce znaleźć pracę a jej mama zajmie się wnusią. Mam świadomość, że to odpowiedź na słowa Małgorzaty. Ale tak naprawdę Oksana chce tylko wrócić do domu, do siebie, chce wrócić do męża i córki, ale by te marzenia się spełniły Ukrainie znów musi się zrobić bezpiecznie… ([email protected] Fot.: ES)







Dziękujemy za przesłanie błędu