Sześcioraczki spod Łącka nareszcie w domu. Zobaczcie te zdjęcia maluchów!
Sześcioraczki z Tylmanowej, leżącej niedaleko Łącka, przyszły na świat 20 maja w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie Ciążę lekarze rozwiązali w 29. tygodniu przez cesarskie cięcie. Najmniejsze z dzieci ważyło przy urodzeniu 890 g, największe około 1300 gramów. Lekarze do ostatniej chwili byli przekonani, że na świat przyjdą pięcioraczki. Dopiero przy narodzinach okazało się, że jest jeszcze jedno dziecko.
- Czekaliśmy na narodziny pięcioraczków. A tu trafiła się jeszcze jedna niespodzianka – mówił w rozmowie z „Sądeczaninem” zaraz po narodzinach sześcioraczków z Tylmanowej ich dziadek Janusz Kołodziejczyk.
Czytaj też Tajemnica sześcioraczków spod Łącka. Jak to się stało że rodzice trafili szóstkę
Noworodki przebywały na oddziale intensywnej terapii. Kiedy w lipcu rozmawialiśmy z profesorem Ryszardem Lauterbachem, szefem oddziału neonatologii uniwersyteckiego szpitala, był ostrożny rokowaniach.
- Radzą sobie. Robimy wszystko, żeby ich adaptacja do życia zewnątrzmacicznego przebiegała w sposób możliwie jak najmniej urazowy. Przecież te maleństwa urodziły się jedenaście tygodni przed terminem – mówił lekarz w rozmowie z „Sądeczaninem” . No i było ich sześcioro. Każdy podjadał każdemu. Tak to trzeba traktować. Na razie nie ma wyraźnych objawów, które wskazywałyby na to, że może być z tym kłopot.
Jak mówił profesor, silniejsze okazały się dziewczynki, u których szybciej przebiegał proces adaptacji. Na początku sierpnia, jako pierwsze, szpital opuściły Kaja i Nela. Potem do domu w Tylmanowej pojechali Filip, Tymon i Zosia. To właśnie wtedy mama sześcioraczków Klaudia Marzec opublikowała ich zdjęcie na Instagramie, dzieląc się z internautami swoją radością, ale także i obawami.
- Powrót do domu każdego z naszych dzieciaczków to ogromne szczęście, ale niestety to też strach... To są wcześniaczki z masą urodzeniową ok. 1 kg i chociaż rosną w oczach, to obawa o ich zdrowie towarzyszy nam każdego dnia. Jednak mimo to czekamy na naszą ostatnia kruszynkę z utęsknieniem – napisała.
„Kruszynka” wraca dzisiaj do domu. To ona była szóstą niespodzianką, której nikt się nie spodziewał. Jak wyjaśniali lekarze, maluchy były wypisywane ze szpitala stopniowo, między innymi po to, żeby przyzwyczajać rodziców do nowej sytuacji.
Jak będzie teraz wyglądać życie Klaudii i Szymona Marców z siódemką dzieci, bo jest jeszcze starszy brat sześcioraczków, który ma dwa i pół roku?
– Myślę, że jakoś damy radę – mówił zaraz po narodzinach wnucząt ich dziadek Janusz Kołodziejczyk. Przede wszystkim trzeba znaleźć opiekunki do dzieci. Chodzi o to, żeby córka miała choć trochę czasu dla siebie, żeby mogła gdzieś wyjść z domu, a nie tylko siedzieć przy dzieciach… żeby miała normalne życie.
Rodzice maluchów nie zostaną bez pomocy. Kosmetyki dziecięce, łóżeczka i inne meble, obuwie, takie między innymi prezenty płynęły szerokim strumieniem dla pierwszych polskich sześcioraczków z Tylmanowej. Wszystkich jednak przebił swoim prezentem premier Mateusz Morawiecki, który podarował rodzinie dziewięcioosobowego Volkswagena Transportera.
czytaj też Ale wypasione auto od premiera dostały sześcioraczki spod Łącka [WIDEO]
Rodzice sześcioraczków mogą też liczyć na pomoc wojewódzkiego samorządu. Otrzymają z budżetu Małopolski 100 tysięcy złotych. Pieniądze są dyspozycji gminy Ochotnica Dolna, która będzie pośrednikiem w przekazaniu środków rodzinie maluchów. Pod koniec sierpnia radni sejmiku zdecydowali, że oprócz tego przekażą ponad 385 tys. zł na opiekę nad dziećmi i zatrudnienie niań dla całej szóstki maluchów.
Według statystyk, sześcioraczki rodzą się bardzo rzadko - raz na 4,7 mld ciąż na świecie. Taką ciążę trudno też doprowadzić do szczęśliwego finału. Dzieci z Tylmanowej są pierwszymi polskimi sześcioraczkami.
[email protected] fot. Twitter, Szpital Uniwersytecki w Krakowie