Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
26/02/2020 - 12:50

Skutery śnieżne na Lackowej. Co robiły w miejscu, gdzie nie powinno ich być?

Turyści chodzą w góry, aby znaleźć spokój i poczuć kontakt z naturą. Coraz częściej - zamiast tego - słyszą ryk silników quadów i skuterów. I to na zamkniętych dla nich obszarach. Dlaczego było tak i tym razem w okolicy Lackowej?

Z prośbą by "Sądeczanin" zajął się rozjeżdżaniem przez skutery śnieżne szlaku turystycznego na Lackową zwrócił się do nas oburzony turysta, który na łamach jednego z portali społecznościowych ujrzał fotorelację z komercyjnej wyprawy skuterami, która dotarła na wspomniany szczyt.

Zwróciliśmy się zatem z pytaniem, do pracowników nadleśnictwa Łosie, czy takie zachowania są zgodne z prawem.

- Ruch pojazdów silnikowych na terenach nadleśnictw jest zabroniony (oprócz wyjątków stanowionych przez prawo), dotyczy to także szczytu Lackowa. Tym bardziej dziwi nas fakt, pojawiania się tam zorganizowanych grup na skuterach śnieżnych – informuje Piotr Wojtas, zastępca nadleśniczego nadleśnictwa Łosie

Dopytujemy, jak to możliwe, że amatorzy skuterowych przejażdżek nie zostali zatrzymani przez np. straż leśną?

- Mając pod opieką ok. 17 tys. hektarów, zdajemy sobie sprawę, że istnieje możliwość, iż osoby nielegalnie poruszające się po terenie nadleśnictwa, mogą zostać niezauważone. Jednak nadleśnictwo stara się przeciwdziałać takim sytuacjom, przez instalowanie monitoringu w miejscach narażonych na łamanie prawa. Oczywiście na każde zgłoszenie, które otrzymujemy, reagujemy i będziemy reagować – dodaje Wojtas.

Jak to zdarzenie opisuje druga strona? Skontaktowaliśmy się z Dariuszem Rut, właścicielem firmy SnowJet z Tylicza, którego skutery miały dokonać wspomnianego przejazdu.

- 19 lutego odbywała się wyprawa z naszymi gośćmi w miejscowości Izby oraz Bieliczna. W trakcie wyprawy turyści piesi zapytali, czy jesteśmy w stanie wjechać skuterami na górę Lackową, ponieważ jedna z pieszych osób zwiedzająca ten szlak skarżyła się na problemy z nogą. Podjęliśmy wyzwanie i udaliśmy się na szczyt od strony Izb w celu udzielenia pomocy medycznej (w trakcie wypraw jesteśmy wyposażeni w torbę ratunkową R1) lub zwiezienia osoby poszkodowanej do "cywilizacji" w celu wezwania karetki. Na szczęście okazało się, że to nic poważnego i po udzieleniu podstawowej pomocy o własnych siłach kontynuowała zejście. Z racji panujących warunków musieliśmy kontynuować jazdę przez szczyt, uwieczniając to na fotografii - opisuje zaistniałą sytuację Dariusz Rut

Dopytujemy, czy było zdarzenie jednorazowe czy też takie wyprawy po szlakach turystycznych należą do codzienności, szczególnie, iż tereny Tylicza, Izb, Bielicznej w dużej mierze należą do Lasów Państwowych?

- Zarówno po stronie polskiej jak i słowackiej poruszają się skutery należące do osób indywidualnych Polaków i Słowaków. Wyprawy osób prywatnych, posiadających skutery wiążą się z tym, że są poza kontrolą, lecz odpowiedzialność zawsze spada na firmy świadczące takie usługi, a ślady na śniegu są takie same. Jeśli chodzi o tereny w Tyliczu, Muszynce, Izbach oraz Bielicznej w dużej mierze są również terenami prywatnymi, w sumie ponad 930 hektarów terenu, na który mamy zezwolenie lub są przez nas dzierżawione.

Same tereny Izb i Bielicznej położone na szlaku pieszym z Bieszczad, to 480 hektarów w większości ogrodzonego i opisanego jako teren prywatny, wstęp wzbroniony, z którego korzystają turyści piesi, wyprawy na rakietach lub narciarze biegowi. Do tej pory zarówno ze strony właścicieli wyżej wymienionych terenów, jak i nas dzierżawców nikt nigdy nie usłyszał złego słowa. Wręcz przeciwnie pozdrawiamy, pomagamy jeśli trzeba. Nie dajmy się zwariować – dodaje Rut.

(Karol Trojan) [email protected], fot.: archiwum SnowJet







Dziękujemy za przesłanie błędu