Ruszyliśmy na spacery. Z lasu, działki możemy wrócić z kleszczem
Zwłaszcza te zakażone boreliozą mogą być niebezpieczne dla człowieka i zwierząt. O tym, że trzeba uważać i sprawdzać, czy nie przyniesiemy na ciele do domu kleszcza, przekonała się pani Ewa, mieszkanka Nowego Sącza.
Jej kilkuletnia córka wróciła do domu z krótkiego pobytu na działce rekreacyjnej z takim niechcianym lokatorem. Kleszcz ulokował się dziecku za uchem.
- Okryłam go przy czesaniu córki – mówi nasza rozmówczyni. – Pod palcami wyczułam dziwne zgrubienie. Kiedy zobaczyłam, co to jest, po prostu zamarłam. Od razu wiedziałam, że to kleszcz i trzeba go i to jak najszybciej wyciągnąć. Córka jest alergiczką.
Pani Ewa zdecydowała się sama usunąć kleszcza.
- Nie był wkręcony tylko jakby zahaczony, dlatego sama go, po zapoznaniu się z dostępnymi informacjami na ten temat w internecie, wyrwałam pęsetą – dodaje. – Wyciągnęłam go w całości, miejsce za uchem, gdzie się znajdował zdezynfekowałam. Nie zauważyłam żadnego niepokojącego zaczerwienienia. Zaraz po tym skontaktowałam się z pediatrą. Lekarz zalecił, aby to miejsce obserwować. Na razie wszystko jest w porządku.
Czytaj na następnej stronie