Jowita Janiszewska, Miss Ziemi Sądeckiej 2019, ma nietypową pasję
Jowita, co czujesz jako nowa królowa piękności ziemi sądeckiej?
- Ogromne szczęście, które do mnie jeszcze nie dociera. To dla mnie całkowite zaskoczenie. Nie mogę nawet mówić, taka jestem wzruszona…
Skąd pochodzisz?
- Urodziłam się w Nowym Sączu, ale mieszkam w Mszalnicy. Jestem absolwentką Zespołu Szkół Ekonomicznych.
Jak trafiłaś na casting Miss Ziemi Sądeckiej?
- Za namową organizatorki, pani Asi (przyp. red. Joanna Durlak), która znalazła mój profil w mediach społecznościowych i zachęciła do spróbowania sił. Bardzo jestem jej za to wdzięczna. Ona mnie do tego "popchnęła". W kwalifikacjach szczególnie mocno kibicowała mi rodzina, najbardziej mama. Mamo, dziękuję ci, że we mnie wierzyłaś! Dzięki tobie tutaj jestem.
Czym się interesujesz?
- Jubilerstwem i biżuterią. Pracuję w tej branży, w sklepie jubilerskim odkąd zdałam maturę. Wolny czas również poświęcam swojej pasji.
Czy miałaś doświadczenie w modelingu?
- Nie, nigdy wcześniej. Chodzenie po wybiegu w blasku fleszy nie jest łatwe. To ogromny stres. Być może jednak pójdę tą drogą. Myślę, że wybór na Miss Ziemi Sądeckiej mi w tym pomoże.
Co jest dla ciebie najważniejsze?
- Miłość, rodzina, narzeczony. W wyborach wystartowałam głównie dzięki mamie, która we mnie wierzyła i trzymała za mnie kciuki. Początkowo się wahałam… Najważniejsze jest też to, żeby cały czas móc się rozwijać.
A na co szkoda ci czasu?
- Na pewno na kłótnie i na kłamstwa.
Dziękuję za rozmowę i powodzenia w kolejnych etapach konkursu Miss Polski 2019.
Rozmawiała Małgorzata Kareńska