Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
06/10/2019 - 11:15

Grzybowa mafia zniknęła ze wsi pod Gorlicami. Smerekowiec odetchnął

Mieszkańcy Smerekowca koło Uścia Gorlickiego nie zamykają już na noc mieszkań i nie chowają samochodów. Na skraju pobliskiego lasu nie ma już romskiego obozowiska, którego mieszkańców nazwano "grzybową mafią".

Cyganie wyjechali ze Smerekowca. Miejscowi odetchnęli
O sprawie donosił gorlicki portal gorlice24.pl. Najpierw we wsi miało pojawić się jedno auto,  a potem w kolejnych dniach było ich już ponad trzydzieści.  W sumie to blisko  sto pięćdziesiąt osób, wśród nich rodziny z dziećmi.

W miejscu ich koczowiska, wzorem starych cygańskich taborów, życie toczyło się pewnymi fazami. Od wczesnych godzin rannych poszczególne auta rozjeżdżały się po okolicy, głównie do lasów na grzyby, zaś te osoby, które zostawały na miejscu robiły pranie, które suszyło się na sznurach poprzywiązywanych gdzie się da, wokół widać było walające się śmieci, które wiatr roznosi po okolicy – pisze portal gorlice24.pl. Romowie - jak twierdzą mieszkańcy, z ręcznymi miotaczami gazu napadają w lesie na grzybiarzy i zabierają im to, co udało się uzbierać.  

- Ludzie od dwóch dni boją wychodzić się z domów, bo koczownicy podjeżdżają pod posesje, a jeśli któraś jest niezamknięta lub, co gorsza nie posiada ogrodzenia bez skrępowania chodzą po jej terenie zabierając rzeczy, które uznają za przydatne - donoszą lokalni dziennikarze.

- Przy próbach jakiejkolwiek interwencji ze strony mieszkańców koczownicy stają się nieuprzejmi i agresywni obrzucając ludzi stekiem wyzwisk i gróźb. W nocy koczowisko zamienia się w jedna wielką imprezę, połączoną z wyścigami Romów po zamkniętych leśnych drogach - pisze portal.

Do sprawy odnosi się gorlicka policja, która - jak twierdzą mieszkańcy Smerekowca  - jest bezradna.  Funkcjonariusze z takimi zarzutami się nie zgadzają. Rzecznik komendy Grzegorz Szczepanek przyznaje, że policjanci posterunku w Uściu Gorlickim odebrali wiele zgłoszeń dotyczących obecności Romów i związanych z tym obaw mieszkańców, ale funkcjonariusze nie odnotowali ani jednego zgłoszenia lub zawiadomienia o wykroczeniu lub przestępstwie popełnionym przez obcokrajowców na szkodę mieszkańców.

- Mówił mi znajomy, że trudno ich było wygonić z warsztatu. Przyjechali w parę samochodów, jedni chcieli naprawić oponę, inni porozchodzili się po całym terenie, sprawdzali, czy drzwi pozamykane - mówił "Sądeczaninowi" mieszkaniec Kobylanki.

- Ja nie słyszałam, żeby Romowie komuś coś złego zrobili - mówi za to kobieta, spotkana przez nas na drodze w Smerekowcu. - To raczej ludzie stąd przestraszyli się takiego sąsiedztwa i im dokuczali.

 - Jedyne stwierdzone naruszenia dotyczyły palenia ogniska w pobliżu lasu, wjeżdżania do lasu samochodem lub naruszenia przepisów o ruchu drogowym – wyjaśnia rzecznik -  Wobec sprawców w każdym przypadku wyciągane były konsekwencje prawne. Sprawą zajmowali się także funkcjonariusze Straży Granicznej oraz Straży Leśnej, którzy dotychczas nie dopatrzyli się żadnych uchybień dotyczących legalności pobytu, czy przebywania Romów na terenach leśnych.

Dziś Romów już nie ma w Smerekowcu. - Nikt ich nie wypędzał. Cyganie, jak to Cyganie, zwinęli obóz i przenieśli się pewnie w inne miejsce - usłyszał dziennikarza "Sądeczanina" od księdza z miejscowej parafii. 

[email protected]  zdjęcie ilustracyjne







Dziękujemy za przesłanie błędu