Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
14/02/2021 - 12:55

Eliza została ciężko doświadczona przez życie. Walczy z bardzo rzadką chorobą

Na chorobę Cushinga zapada rocznie 2-3 osoby na milion mieszkańców. To choroba rzadka, charakteryzująca się występowaniem licznych objawów, które są efektem zwiększonego poziomu stężenia kortyzolu we krwi. Niestety ta choroba wciąż nie jest dobrze znana lekarzom, dlatego ich wiedza na temat metod terapeutycznych jest znikoma. Właśnie na tę chorobę zachorowała sądeczanka Eliza Frys, która ma zaledwie 26 lat.

- Na zdjęciu wyglądam na pyzatą młodą kobietę, której generalnie nic nie dolega. Poszukiwanie diagnozy rozpoczęło się 7 lat temu, gdy zaczęłam wchodzić w dorosłość. Po traumatycznych wydarzeniach związanych z ciężkimi chorobami i śmiercią obydwojga rodziców, zaczęłam się rozsypywać. Całokształt namnażających się objawów tłumaczyłam sobie intensywnym trybem życia. Studia dzienne na wymagającym kierunku fizjoterapia, wieczorowa szkoła policealna na kierunku technik masażysta, liczne kursy i szkolenia kierunkowe, dorywcza praca w gastronomi. Wieczny brak czasu przeplatałam wizytami u specjalistów, bo wiedziałam, że tak nie zachowuje się młody, zdrowy organizm – wspomina Eliza Frys. 

- Trądzik i zaburzenia miesiączkowania leczył ginekolog i dermatolog. Przepisywano mi maści sterydowe i antykoncepcję hormonalną, a rezultatów nie było. Problemy z koncentracją, zapamiętywaniem, rozdrażnienie, zaburzony rytm dobowy, osłabienie, męczliwość – leczył lekarz rodzinny. Piłam napary ziołowe i brałam tabletki nasenne, a rezultatów nie było.

Jako fizjoterapeutka wiedziałam jak jeść i jak ćwiczyć, a ja okrągliłam się na twarzy, tłuszcz odkładał się na brzuchu, na karku powstał wdowi garb, zaburzyły się proporcje ciała. Mięśnie kończyn słabły pomimo treningów. Pomiar ciśnienia tętniczego w granicach 170/100 w pozycji spoczynkowej był standardem. Niejednokrotnie uskarżałam się na ciężar odczuwany w klatce piersiowej – dodaje.  

Do tego wszystkiego doszła jeszcze wada wzroku, która pogłębiała się. Pojawiały się zaburzenia widzenia i akomodacji. Przełom nastąpił 4 grudnia 2016 roku.

- W tym dniu wstałam i nie poznałam siebie w lustrze. Byłam spuchnięta do granic możliwości. Nie mogłam wykonać kilku kroków, więc wróciłam do łóżka. Ciśnieniomierz pokazał 240/170. Zadzwoniłam po karetkę, doczołgałam się do drzwi i straciłam przytomność. Obudziłam się z ekipą ratowników nad sobą. Jak przez mgłę pamiętam sąsiadkę zamykającą dom, że wynosili mnie na krześle, że wymiotowałam, że światło raziło mnie niemiłosiernie.

Trafiłam na oddział internistyczno-kardiologiczny. Spędziłam tam 2 tygodnie nie mając pojęcia co się ze mną dzieje. Słyszałam podejrzenia boleriozy, dny moczanowej, schizofrenii i innych. Milion badań obrazowych, milion leków, milion konsultacji. Kolejne objawy dochodziły podczas diagnostyki. Powstały sinoczerwone rozstępy, dotknięcie powodowało siniaki, skóra stała się pergaminowa, włosy wypadały garściami a ja nie miałam siły wstać. Traciłam świadomość, „odcinało mi prąd”, układając zdanie zapominałam jakie słowo było pierwsze i w sumie co chciałam powiedzieć – wspomina ze łzami w oczach.

- Przykrywałam się pod kołdrą i egzystowałam od dnia do dnia, byłam płaczliwa, czułam niemoc, niechęć i smutek. Stany depresyjne okazały się być błahostką, względem tego co nadchodziło ze sfery psychicznych objawów choroby Cushinga. Zaczęły się omamy. Wiedziałam, że ja się tak nie zachowuję, że to kolejny objaw – dodaje.

Po dwóch tygodniach lekarze wykonali Elizie rezonans przysadki i postawili diagnozę. To była choroba Cushinga, która miała być nowotworowym guzem do wycięcia, a operacja gwarantowała powrót do pełni sił i miała postawić kres wszystkim następstwom choroby. Dalsza diagnostyka przebiegała w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie, aż w końcu przyszedł czas na operację.

- Pierwszą operację neurochirurgiczną miałam w lutym 2017 roku w Szpitalu św. Rafała w Krakowie. Odzyskałam życie na nowo, było cudownie! Po niespełna 2 latach zaczęłam obserwować nawracające symptomy. Po przejściu diagnostyki kontrolnej w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie usłyszałam: „wznowa”. W pakiecie dostałam dwa guzy – wspomina Eliza Frys w rozmowie z dziennikarzem „Sądeczanina”.

Czytaj dalej na kolejnej stronie ...







Dziękujemy za przesłanie błędu