Dziwne? Ludzie w desperacji biorą chwilówki, oni pożyczają pieniądze za darmo
Kasy Wzajemnej Pomocy, założone ponad dwadzieścia lat temu przez Zygmunta Berdychowskiego, to stowarzyszenie oparte na ludzkiej solidarności, niezachwianej uczciwości i samodyscyplinie w gospodarowaniu publicznymi pieniędzmi. Od ponad dwudziestu lat udzielają nieoprocentowanych pożyczek tym, którzy z trudem wiążą koniec z końcem i nigdy nie będą atrakcyjnymi klientami dla banków komercyjnych.
Stowarzyszenie liczy już trzydzieści jeden oddziałów. Jego członkowie spotykają się na walnych zgromadzeniach, podczas których dyskutują nie tylko o kwestiach organizacyjnych, ale przede wszystkim zapoznają się z finansowymi wynikami. Takie też było sobotnie posiedzenie w siedzibie Diecezjalnego Centrum Pielgrzymowania w Starym Sączu. Wyniki za pierwsze półrocze tego roku przedstawił wiceprezes Stowarzyszenia Jerzy Bochyński.
- W ciągu ostatnich sześciu miesięcy udzielono 751 pożyczek o wartości 2 mln 72 tys. złotych. W tej chwili stan posiadania środków finansowych w trzydziestu jeden kołach to 2 mln 959 tysięcy – wyliczał Jerzy Bochyński, który podkreślał, że siłą Kas Wzajemnej Pomocy jest ich rozwój, dlatego tak ważne – podkreślał – jest powstawanie kolejnych kół.
Czy Stowarzyszenie, które prężnie działa na Sądecczyźnie, rozwinie skrzydła również na Podhalu, gdzie jak na razie powstał jedyny przyczółek w Krościenku? Chce tego znany społecznik i przedsiębiorca Andrzej Gut-Mostowy, który uczestniczył spotkaniu.
- Kasy Wzajemnej Pomocy to nie tylko fenomen w skali Małopolski, ale całego kraju. To odpowiedź na potrzeby tych, którzy znaleźli się w krytycznej sytuacji. Szybko, bez zbędnych procedur i bez oprocentowania można pożyczyć kilka tysięcy złotych, kiedy jest jakaś nagła potrzeba – mówi Gut-Mostowy. - Czasem to choroba, a czasem brak pieniędzy na opał na zimę. I najważniejsze, o podżyrowanie takiej pożyczki można się zwrócić do ludzi, których się zna. Bo przecież kasy działają w lokalnych środowiskach.
Jak podkreśla Andrzej Gut-Mostowy, Kasy Wzajemnej Pomocy to nie tylko zwykłe pożyczanie pieniędzy. To także budowanie wielkiej wartości jaką jest lokalna wspólnota.
- Koła opierają na wielopokoleniowej znajomości. To typowe dla Sądecczyzny i Podhala. Jestem tu dzisiaj, żeby dokładnie zapoznać się z tą inicjatywą. Chciałbym zebrać grupę ludzi, którzy pomogliby mi zakładać koła Stowarzyszenia u nas na Podhalu. Moja rodzina, która mieszka tam już od czterech wieków, liczy kilkuset członków. Mam nadzieję, że uda się zbudować co najmniej pięć takich zalążków.
Ta idea – mówi Gut-Mostowy - jest mi szczególnie bliska, ponieważ kilkanaście lat temu zostało mi powierzone zadanie rozwoju w naszym kraju największej na świecie katolickiej organizacji charytatywnej jaką jest Zakon Rycerzy Kolumba. Miałem zaszczyt być jej pierwszym zwierzchnikiem w Polsce. Wspominam o tym dlatego, że intencja jej powstania przypomina mi właśnie Kasy Wzajemnej Pomocy.
Jak przypomina Andrzej Gut-Mostowy organizacja zaczęła działać w Ameryce i Kanadzie 150 lat temu.
- Pod koniec dziewiętnastego wieku katolicy, którzy byli zdecydowaną mniejszością w protestanckiej i anglikańskiej Ameryce, w chwilach kryzysu potrzebowali wsparcia finansowego. Wielu Irlandczyków, Włochów, także Polaków, ginęło w kopalniach i stalowniach. Wiele matek było skazanych na samotne wychowywanie dzieci w skrajnej nędzy. Jeden z irlandzkich księży wymyślił, żeby się składać po dolarze, na zapas. To był taki fundusz wsparcia dla tych, którzy potrzebowali pomocy. W ten sposób powstała dobroczynna organizacja, która w tej chwili liczy milion ośmiuset członków w Ameryce, Kanadzie, Filipinach, a od kilkunastu lat także w Polsce. Teraz rozwijamy ją także na Ukrainie.
- Wspominam o tym dlatego, bo to pokazuje, jak ważne jest budowanie samopomocy. Zarówno Sądecczyzna jak i Podhale mocno są zakorzenione w wierze chrześcijańskiej, mają możliwość i potrzebę wsparcia swojego brata wtedy, kiedy to jest potrzebne. Dlatego warto rozwijać Kasy Wzajemnej Pomocy.
W ciągu niespełna dwudziestu dwóch lat działalności Kasa Wzajemnej Pomocy, która zaczynała od dwóch kół, rozrosła się do ponad trzydziestu. Liczba członków, która początkowo wynosiła sto osób, zamieniła się w trzy tysiące. To swoiste perpetuum mobile. Im więcej uzbiera się pieniędzy, tym więcej ludzie mogą sobie wzajemnie pożyczać. Wszystko opiera się na prostej świadomości. Jeżeli spłacam w terminie swoją ratę, mój sąsiad dostanie pożyczkę. Na tym polega istota wzajemnej pomocy stowarzyszenia.
[email protected] fot. ilustracyjne