Drzewo, które na nią runęło, zmieniło życie 5-letniej Milenki w dramat!
O wypadku, do którego doszło 28 sierpnia, pisaliśmy dwukrotnie:
Nowy Sącz: Drzewo runęło na dziewczynkę bawiącą się na placu zabaw
Drzewo, które runęło na dziewczynkę było przeznaczone do wycięcia. Wniosek złożono 4 dni przed dramatem
Dziś (15 września) skontaktowała się z naszą redakcja mama pięcioletniej Milenki, którą przygniótł konar. Z relacji matki wynika, że dziewczynka nie miała tak dużo szczęścia jak utrzymywano w przekonaniu sądeckie media.
- Lenka trafiła do szpitala nieprzytomna. Przytomność odzyskała dopiero na drugi dzień. W szpitalu spędziła osiem dni a teraz czeka ją leczenie neurologiczne, bo ma szumy w mózgu – wyrzuca z siebie jednym tchem Andżelika Bogdańska.
Diagnoza, którą po wypadku postawili lekarze była krótka i zwięzła: wstrząs mózgu, poważne potłuczenia, uszkodzenia obojczyka. Rany fizyczne to jedno, ale na nich udręka dziecka się nie kończy. Mała Lenka ma napady paniki, w nocy zrywa się z krzykiem, bardzo często wybucha płaczem zupełnie bez powodu. To efekty urazu psychicznego, który w nie mniejszej skali przypadł w udziale jej starszemu bratu, siedmioletniemu Szymonowi.
- Oni się bawili razem. Nagle usłyszeliśmy trzask. Jakiś człowiek krzyknął „uważajcie”. Syn zdążył uciec, Lenka już nie – mówi mama. Szymon rzucił się z płaczem biegiem w stronę matki, a mężczyzna, który chwilę wcześniej krzyczał wyciągał dziewczynkę spod gałęzi.
Szymon nie dość, że widział od początku do końca cały wypadek, to widział też jego skutki. A Lenka wyglądała bardzo źle. Była cała w krwiakach, nie było z nią zupełnie kontaktu. Związany z nią emocjonalnie brat ma cały czas problemy ze snem, boi się otoczenia i na pewno bez pomocy psychologa się nie obędzie.
Lenka za kilka dni ma przejść kolejne badanie – rezonans z kontrastem, lekarze chcą wiedzieć czy zmiany w mózgu utrzymują się w tej samej skali czy może jest lepiej albo – czego najmocniej boją się rodzice i medycy– obrażenia się utrzymują. Co dalej?