Chcesz wieszać psy na strażniku miejskim? Uważaj, jesteś nagrany a rozmowy są kontrolowane
- Przecież straż miejska to nie policja, po co chcą nagrywać rozmowy? Łapią terrorystów? A jak sobie nie życzę się przedstawiać, bo nie życzę sobie, żeby mój sąsiad wiedział, że to ja dzwoniłem to co? – brzmi w dużym skrócie rozmowa z mieszkańcem Nowego Sącza, który i nam się nie przedstawił, ale zastrzegł, że sprawa jest niebagatelna, bo sąsiad z jakąś chemią nad wyraz śmierdzącą w garażu majstruje.
Coś na rzeczy jest, bo z czasów słusznie minionych Polacy stosują w stosunku do mundurowych zasadę ograniczonego zaufania i przedstawianie się przy zgłaszaniu interwencji z miejsca kojarzą z niemiłymi skutkami z mianem „kapusia” na czele. Ale jak zapewnia komendant Straży Miejskiej w Nowym Sączu Dariusz Górski: - chodzi po prostu o uczciwość.
Zobacz też: Nowy Sącz: Czy strażnicy miejscy znają języki obce? Komendant ręczy, że z każdym się dogadają
Często się bowiem zdarza, że temperamentni sądeczanie psy wieszają na strażnikach miejskich i twierdzą, że o interwencje prosili już kilka razy a tu efektów brak. – Wtedy możemy odsłuchać nasze nagrania i sprawdzić, czy rzeczywiście tak było. Jeśli ktoś przyjdzie złożyć skargę na strażnika, to możemy ją bez żadnych wątpliwości zweryfikować – podkreśla Górski.
Mało tego, nagrania pozwalają na precyzyjną archiwizację konkretnych zdarzeń. zawsze można sprawdzić: co rzeczywiście było zgłoszone i jaki został wskazany adres. I jeśli dany proceder trwa długo, albo jego sprawca jest nadzwyczaj uporczywy, to nagrania i złożenia pomagają strażnikom w ewentualnych konfrontacjach sądowych. Bo papier przyjmie wszystko a nagrania zmanipulować się nie da.
ES [email protected] Fot.: ilustracyjne archiwum sadeczanin.info